Policjant śmiertelnie potrącił chłopca. Sąd uznał, że jest niewinny

Chłopiec zginął pod kołami samochodu Artura S., w lipcu w 2011 roku.
- Nie znaleźliśmy dowodów winy kierowcy, tego wypadku nie dało się uniknąć - uzasadniał sędzia Sebastian Jagoda.
- Ze zgromadzonych materiałów dowodowych wynika, że dziecko niespodziewane pojawiło się na jezdni 11 metrów bezpośrednio przed samochodem. To wtargnięcie było czymś nagłym, nie było poprzedzone żadnym innym zachowaniem, które nakazywałoby zachowanie szczególnej ostrożności - podkreślał sędzia. Dodał, że kierowca miał na reakcję 0,5 sekundy.
Pełnomocnik matki zabitego chłopca Waldemar Ziętek nie zgadza się z uzasadnieniem sądu i zapowiada złożenie apelacji. Jak tłumaczył w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową nie został wzięty pod uwagę fakt, że Artur S., przekroczył wtedy administracyjnie dozwoloną prędkość.
- Według przepisów mógł jechać z prędkością 70 km/h a jechał 78 km/h. Kierowca, widząc małe dzieci przed sobą, powinien od początku zachować wyjątkową czujność i zwolnić - zaznaczył pełnomocnik poszkodowanej.

To nie jest jedyny śmiertelny wypadek z udziałem tego policjanta. Artur S., w ubiegłym roku wracając z dyżuru, potrącił śmiertelnie 62-letnią kobietę. Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone. Mężczyzna cały czas pracuje w policji.
W lutym zeszłego roku zwolniono go z funkcji komendanta w Krościenku i został przeniesiony na posterunek w Bobowej.

IAR, bk