Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Artur Jaryczewski 14.08.2014

Ważne przemówienie Putina na Krymie. Zachód: ładne słowa, ale liczą się czyny

Czwartkowe przemówienie Władimira Putina na Krymie na temat kryzysu ukraińskiego odebrano na Zachodzie pozytywnie, zwracając uwagę na pojednawczy ton prezydenta Rosji. Eksperci ostrzegają jednak, że wcale nie oznacza to jego kapitulacji w sprawie wschodniej Ukrainy.
Władimir PutinWładimir PutinPAP/EPA/SERGEI CHIRIKOV / POOL

Relacjonując wystąpienie Putina, rozgłośnia Głos Ameryki podaje, że "w tonie jego wypowiedzi dostrzeżono powściągliwość", gdyż "unikał on tego rodzaju ostrych słów, jakie poprzednio kierował do krajów zachodnich w czasie kryzysu".

Wydawany przez koncern Bloomberga "Businessweek" podkreśla, że rosyjski prezydent powiedział, iż Rosja nie powinna izolować się od świata. Zwraca w związku z tym uwagę, że akcje rosyjskich firm i kurs rubla ostatnio zwyżkują, co przypisuje m.in. przemówieniu Władimira Putina. - Akcje wzrosły i rubel się umocnił po tym, gdy Putin oświadczył, że jego kraj zrobi wszystko co w jego mocy, aby zakończyć konflikt na Ukrainie - zaznacza gazeta.

Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>

Eksperci są jednak sceptyczni i zwracają uwagę na notoryczną rozbieżność słów i czynów prezydenta Rosji. - Interpretuje się to wystąpienie jako miększe w tonacji od poprzednich, ale Putin stale kłamie. Tym razem prawdopodobnie stara się wyciszyć retorykę, aby jego rzekomo humanitarny konwój wjechał na Ukrainę bez skrupulatnego sprawdzenia przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż. Obawiam się, że powróci do wojowniczego tonu, gdy tylko konwój będzie rozładowany w Ługańsku - powiedział PAP Daniel Serwer ze Szkoły Zaawansowanych Studiów Międzynarodowych (SAIS) Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Waszyngtonie.

Putin gotów do kompromisu?

Były podsekretarz stanu w Pentagonie Ian Brzezinski wątpi w wiarygodność Putina. - Fakt, że rosyjski przywódca przemawiał na Krymie, sygnalizuje przede wszystkim, że nie ma zamiaru go oddać i chce rozładować kryzys na swoich warunkach. Możemy przypuszczać, że jest gotów do jakiegoś kompromisu w sprawie wschodniej Ukrainy. Prawdziwym ustępstwem byłoby jednak dopiero wycofanie wojsk z rejonu granic ukraińskich i cofnięcie poparcia dla separatystów. Jeżeli chce mieć jakąś wiarygodność, musi poprzeć swoje słowa czynami - zaznaczył Brzezinski.

Znany specjalisty ds. ukraińskich z Atlantic Council, Adrian Karatnycky, uważa, że krymskie przemówienie Putina to objaw słabości rosyjskiego prezydenta, który zdaje sobie sprawę, że przegrywa batalię o Donbas.

- Jest jasne, że Rosja przegrywa, Donieck będzie wyzwolony w ciągu kilku tygodni. Nie sądzę, by Putin zdecydował się na otwartą inwazję. Szuka teraz sposobów, jak ocalić twarz. Nie byłbym jednak zbyt optymistyczny. To tylko zmiana taktyki. Putin będzie próbował zamrozić konflikt w Donbasie, utrzymać nad nim kontrolę, stworzyć na części jego terytorium takie "małe Naddniestrze" i destabilizować Ukrainę gospodarczo, uderzając zwłaszcza w jej infrastrukturę - podkreślił.

- Należy się także obawiać zamachów terrorystycznych ze strony separatystów. Kiedy rebelia na wschodzie zostanie stłumiona, może dojść do ataków tego rodzaju w centrum kraju - dodał. Jego zdaniem Władimir Putin ma jeszcze nadzieję na utrzymanie Ługańska, który stałby się centrum "małego Naddniestrza".

"Putin powraca do mechanizmów soft power"

Konwój ciężarówek jadący z Rosji na Ukrainę to natomiast próba odzyskania poparcia rosyjskojęzycznych mieszkańców wschodniej Ukrainy. - Zdając sobie sprawę, że środki militarne zawiodły, Putin powraca do mechanizmów soft power: udaje, że pomaga Ukraińcom - mówi ekspert Atlantic Council.

Karatnycky jest szczególnie oburzony, że w wystąpieniu na Krymie rosyjski prezydent wyraził gotowość mediowania w rozmowach Kijowa z separatystami. Według niego "jest to skrajnie nieuczciwe", ponieważ rebelianci to agenci Rosji.

- To, co mówi Putin, to tylko PR. Jeżeli mamy osiągnąć trwały pokój, musi dojść do bezpośrednich rozmów między Putinem a prezydentem Ukrainy, z ewentualnym pośrednictwem Unii Europejskiej. Wątpię jednak, by nastąpiło to przed wyborami parlamentarnymi na Ukrainie - powiedział ekspert.

''PAP/aj