W internecie pojawiły się kondolencje odnoszące się do urodzonego w Kuwejcie Fadhliego, znanego również jako Abu Asmaa al-Kuwaiti lub Abu Asmaa al-Dżazrawi. Miał zginąć w bombardowaniach przeprowadzanych przez międzynarodową koalicję pod wodzą USA na pozycje dżihadystów w Syrii.
WOJNA W IRAKU - serwis specjalny >>>
WOJNA W SYRII - zobacz serwis specjalny>>>
Zastępca doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego USA Tony Blinken zastrzegł, że Biały Dom nie może na razie potwierdzić śmierci jednego z kluczowych emisariuszy Al-Kaidy.
-Chcemy mieć pewność, że nie próbuje on sfingować swego zgonu po to, by lepiej się zakonspirować – wyjaśnił Blinken w wywiadzie dla telewizji Fox News.
-Są jednak poważne wskazówki, że został zlikwidowany – dodał przedstawiciel administracji USA.
Mohsin Al-Fadhli był dowódcą formacji Chorasan – specjalnej grupy związanej z syryjskim skrzydłem Al-Kaidy o nazwie Al-Nusra.
W odróżnieniu od niej, zadaniem jednostki kierowanej przez Al-Fadhliego był nie tyle udział w walkach na terenie Syrii, ile przygotowywanie zamachów na kraje zachodnie. Zapowiadali je zarówno dżihadyści spod znaku Państwa Islamskiego, jak i Al-Kaidy.
Zdaniem gazety „Arab Times”, to nie przywódca Frontu Al-Nusra Abu Mohammad Al-Dżaulani, lecz Kuwejtczyk był faktycznym szefem syryjskiej filii Al-Kaidy.
Al-Fadhliego do Syrii wysłał następca Osamy bin Ladena, Ajman Al-Zawahiri.
Dwa lata temu Departament Stanu USA zaoferował 7 millionów dolarów nagrody za informacje o miejscu pobytu kuwejckiego terrorysty. Określono go, jako finansistę bliskiego bin Ladenowi. Podobno był w ścisłym gronie osób, które wiedziały o planie zamachów terrorystycznych z 11 września 2001 roku.
Według "Foreign Policy", amerykańscy wojskowi uważają, że formacja Chorasan (w języku perskim nazwa oznacza "kraj wschodzącego słońca") kończyła już przygotowania do zamachów na Zachodzie.
Zdaniem pisma, generałowie z USA od dawna zastanawiali się, czy nie zaatakować baz Chorasanu, ale obawiali się politycznych konsekwencji ataku.
Teraz pieką dwie pieczenie przy jednym ogniu. Korzystając ze zgody prezydenta USA Baracka Obamy (i cichego przyzwolenia władz w Damaszku) na bombardowanie dżihadystów Państwa Islamskiego w Syrii, uderzyli także na syryjską grupę specjalną Al-Kaidy oraz jej dowódcę.
JU/Reuters/PAP