Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Agnieszka Jaremczak 16.11.2014

Państwo Islamskie ma 200 tysięczną armię bojowników. "Są gotowi walczyć na śmierć i życie"

Amerykańskie służby wywiadowcze podawały, że armia Państwa Islamskiego może liczyć 20 do 30 tysięcy osób. Szef kancelarii prezydenta irackiego Kurdystanu Fuad Hussein twierdzi, że to mocno zaniżone dane.

- Mówimy o setkach tysięcy bojowników. Dżihadyści mogą zmobilizować młodych Arabów na kontrolowanym przez siebie terytorium i prowadzić walkę równocześnie na kilku frontach - mówi w wywiadzie dla tygodnika "Independent on Sunday" Fuad Hussein.

WOJNA W IRAKU - serwis specjalny >>>

Państwo Islamskie kontroluje 1/3 Iraku oraz 1/3 Syrii. Ogółem na powierzchni porównywalnej z terytorium wysp brytyjskich, czyli około 250 tys. km kwadratowych mieszka 10-12 mln ludzi. Żołd bojowników Państwa Islamskiego wynosi 400 USD miesięcznie. Kalifat czerpie przychody m.in. ze sprzedaży ropy naftowej na czarnym rynku.
- Bojownicy kalifatu walczą w Kobane na granicy syryjskiego Kurdystanu i Turcji. W irackim Kurdystanie zaatakowali w ubiegłym miesiącu w siedmiu różnych miejscach. Zaangażowani są w walkach o Ramadi - stolicę irackiej prowincji Anbar na zachód od Bagdadu oraz o Dżalaulę, arabsko-kurdyjskie miasto przy granicy z Iranem. 20 tys. ludzi nie wystarczyłoby do walk na tak dużą skalę - zaznaczył Hussein.
Dżihadyści walczą też z armią syryjską i innymi ugrupowaniami dążącymi do obalenia rządów prezydenta Baszara el-Asada. Linia frontu w północnym Iraku rozdzielająca peszmergów od Państwa Islamskiego ma długość około tysiąca kilometrów.
Tygodnik pisze, że kalifat wypracował zestaw działań taktycznych obejmujących m.in. ataki samobójcze, podkładanie min, rozmieszczenie strzelców wyborowych i wykorzystanie amerykańskiego sprzętu przechwyconego od armii irackiej, w tym transporterów opancerzonych, czołgów i artylerii.
W sierpniu Kurdowie będąc w defensywie zwrócili się do Turcji, ale spotkali się z odmową. Wówczas poprosili o pomoc Iran i USA. Amerykanie rozpoczęli naloty na pozycje Państwa Islamskiego 8 sierpnia. Do walki z kalifatem Kurdowie potrzebują helikopterów i ciężkiego sprzętu.
- Mówimy o państwie mającym wojskowe i ideologiczne umocowanie. Kalifat nie tylko chce, by wszyscy umieli posługiwać się bronią, ale także by każdy przeszedł ideologiczną indoktrynację. Będą walczyli na śmierć i życie i są niebezpieczni, ponieważ dobrze przeszkoleni - zaznaczył Hussein.
Według niego, "mimo iż część sunnitów zamieszkujących tereny kontrolowane przez Państwo Islamskie jest niezadowolonych z rządów dżihadystów, to jednak niezadowolenie to nie przekłada się na zorganizowany opór, w każdym razie nie ma takich oznak".
Przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA gen. Martin Dempsey w wystąpieniu w Kongresie powiedział ostatnio, że do pokonania kalifatu potrzebna jest sprawna armia w liczbie 80 tys. Kurdowie mają pod bronią ok. 30. tys. ludzi. Jak zaznaczył Hussein, mogą wspierać działania armii irackiej, ale nie mogą wyzwolić ogromnych połaci Iraku kontrolowanych przez IS. Nie wchodzi to w rachubę także z tego względu, że takich działań nie poparliby iraccy sunnici.
Z kolei były minister spraw wewnętrznych w rządzie Tony'ego Blaira David Blunkett w artykule zamieszczonym w "Sunday Telegraph" napisał, że Arabia Saudyjska, Katar i Kuwejt sponsorują i chronią bojowników Państwa Islamskiego.
- Rządy tych państw nie mogą na forum międzynarodowym obwieszczać wszem wobec chęci rozprawienia się z globalnym zagrożeniem ekstremizmem, a następnie na swoim własnym podwórku patrzeć pobłażliwie na tych, którzy zapewniają im środki do wprowadzania tych gróźb w czyn - oświadczył.

PAP/asop

''