Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Artur Jaryczewski 16.12.2014

Atak w centrum Sydney: trzy osoby zginęły, w tym napastnik

Szturm australijskiej policji zakończył w poniedziałek akcję odbicia zakładników przetrzymywanych w kawiarni w Sydney przez uzbrojonego mężczyznę.
Ogółem napastnik przetrzymywał 17 zakładnikóOgółem napastnik przetrzymywał 17 zakładnikóPAP/EPA/JOEL CARRETT
Galeria Posłuchaj
  • Andrew Scipione z policji w Nowej Południowej Walii: policja weszła do środka, po tym jak usłyszała z wnętrza kawiarni odgłosy broni palnej. Wyjaśniamy to w ramach śledztwa dotyczącego całego zdarzenia
Czytaj także

Trzy osoby nie żyją - przekazał szef policji stanu Nowa Południowa Walia Andrew Scipione na konferencji prasowej. Są to: 34-letni mężczyzna, 38-letnia kobieta oraz napastnik, który zginął w konfrontacji z policją; został przewieziony do szpitala, gdzie lekarz oficjalnie stwierdził zgon.
34-letni mężczyzna nazywał się Tori Johnson i był menadżerem kawiarni - poinformowała telewizja ABC. Pracował tam od 2012 roku. Według australijskich mediów zginął, gdy usiłował wyrwać napastnikowi broń z ręki. Policja na razie nie potwierdziła tych informacji.
38-latka została zidentyfikowana jako Katrina Dawson. "Była jednym z naszych najlepszych i najinteligentniejszych adwokatów" - podała izba adwokacka Nowej Południowej Walii. Pozostawiła troje dzieci. W kawiarni, która znajduje się w pobliżu sądów, była z dwoma kolegami.
Andrew Scipione zapowiedział dochodzenie, które wyjaśni, czy te osoby zginęły w ogniu krzyżowym czy z ręki napastnika.
Cztery osoby zostały ranne. Dwie z nich odniosły obrażenia niezagrażające życiu. Do szpitala przetransportowano też policjanta postrzelonego w twarz oraz kobietę z raną postrzałową barku.
- W kawiarni nie znaleziono materiałów wybuchowych. Ogółem napastnik przetrzymywał 17 zakładników - dodał szef policji.
Szturm policji
Szturm policji na kawiarnię, przeprowadzony po godz. 2 nad ranem we wtorek czasu miejscowego (po godz. 16 w poniedziałek czasu polskiego), zakończył ponad 16-godzinną gehennę zakładników. Przed rozpoczęciem akcji policji z budynku uciekło kilka przetrzymywanych w nim osób. Następnie do szturmu ruszyli ciężko uzbrojeni policjanci, a do kawiarni skierowano robota-sapera.
Australijski portal informacyjny "Seven News" podał, że na szturm bez ostrzeżenia zdecydowano się, gdy policyjny system łączności przekazał komunikat o śmierci jednego z zakładników. Do kawiarni wrzucono granaty hukowe, by zdezorientować napastnika, po czym dwie grupy funkcjonariuszy weszły do środka i otoczyły mężczyznę.
Wcześniej policja potwierdziła jego tożsamość - to ok. 50-letni uchodźca z Iranu Man Haron Monis, w przeszłości skazany za pisanie nienawistnych listów do rodzin poległych za granicą żołnierzy oraz oskarżony o napaści na tle seksualnym i pomoc w zabójstwie swojej żony. Przebywał na wolności po wpłaceniu kaucji. W Australii mieszkał od 1996 roku.

Man
Man Haron Monis, fot. PAP/EPA/SERGIO DIONISIO

Według mediów porywacz zażądał rozmowy telefonicznej z premierem Australii Tonym Abbottem oraz dostarczenia flagi Państwa Islamskiego (IS), dżihadystycznego ugrupowania działającego w Iraku i Syrii. Policja, której negocjatorzy wcześniej nawiązali kontakt ze sprawcą, nie przekazała informacji o jego żądaniach, o to samo do mediów zaapelował szef policji Andrew Scipione.
Agencja Reuters podała, powołując się na anonimowego przedstawiciela władz USA, że strona australijska poinformowała Stany Zjednoczone, iż nie ma na obecnym etapie oznak, że napastnik był powiązany ze znanymi organizacjami terrorystycznymi.
Australijskie organizacje muzułmańskie wydały wspólne oświadczenie, w którym potępiły wzięcie zakładników.
Australia militarnie wspiera działania międzynarodowej koalicji przeciwko dżihadystom z IS, którzy opanowali część Iraku i Syrii.

Źródło: CNN Newsource/x-news

Koziej: nie czyniłbym analogii
Zdaniem szefa BBN Stanisława Kozieja nie ma podstaw, by doszukiwać się podobnych zagrożeń w Polsce. - Nie czyniłbym analogii. Nie wiązałbym zagrożeń, które są w Australii i Europie. Poczekajmy na wyjaśnienie, co się stało, to mogą być zupełnie inne motywy i cele - powiedział Koziej. Według szefa BBN zakończony ostatnio udział Polaków w misji ISAF w Afganistanie też nie ma znaczenia: "Afganistan nie jest już żadną inspiracją dla zamachów terrorystycznych".
WOJNA W SYRII - zobacz serwis specjalny>>>
- Jeśli idzie o nasze bezpieczeństwo, na razie, odpukać, nie mamy żadnych oznak zagrożeń bezpośrednich - dodał generał. Zaznaczył, że ponieważ Polska jest częścią Europy, w której łatwo mogą przemieszczać się także ci, którzy stanowią zagrożenie, "musimy być czujni, obserwować, analizować", ale na razie "nie ma powodu ogłaszać alarmu".
WOJNA W IRAKU - serwis specjalny >>>
Były dowódca jednostki specjalnej GROM gen. dyw. rez. Roman Polko zwrócił uwagę, że "Australia, jak widać, jest mocno zaskoczona". Jako "szczęście w nieszczęściu" ocenił to, że napastnik nie był typem zamachowcy samobójcy, lecz dążył do negocjacji.

PAP/aj/kk