- Obecna sytuacja gospodarcza jest wywołana przede wszystkim przez czynniki zewnętrzne - oświadczył prezydent podczas dorocznej konferencji prasowej z udziałem dziennikarzy z Rosji oraz zagranicznych korespondentów. Według Putina, kłopoty rosyjskiej gospodarki wynikają przede wszystkim z niskich cen ropy naftowej, a w konsekwencji także niskich cen gazu ziemnego.
Ocenił jednocześnie, że w zaistniałej sytuacji rząd i Bank Rosji "podejmują adekwatne kroki idące we właściwym kierunku". Prezydent przyznał jednak, że niektóre działania były spóźnione.
Rosjanie zaciskają pasa. Przez rubla i kryzys>>>
Putin podkreślił, że mimo problemów na rynku finansowym Rosja zakończy 2014 rok z nadwyżką w budżecie federalnym w wysokości 1,2 bln rubli, czyli 1,9 proc. PKB. Prezydent poinformował, że po 10 miesiącach roku wzrost PKB wynosi 0,7 proc., produkcja przemysłowa wzrosła o 1,7 proc., a produkcja rolna o 3,3 proc.; nadwyżka w handlu zagranicznym podskoczyła o 13,3 mld dolarów i osiągnęła 148 mld USD.
Mimo tych danych, Putin przyznał, że w najbardziej niekorzystnym wariancie Rosja będzie potrzebowała na wyjście z obecnego kryzysu około dwóch lat. Prezydent nie wykluczył dalszego spadku cen ropy. Niemniej zauważył, że gospodarka Rosji przystosuje się do funkcjonowania w warunkach niskich cen nośników energii.
KRYZYS NA UKRAINIE - serwis specjalny >>>
Drugim kluczowym tematem konferencji była sytuacja na wschodzie Ukrainy.
Według prezydenta Rosji, gwarantami umowy z 21 lutego między ukraińską opozycją a ówczesnymi władzami tego kraju byli ministrowie spraw zagranicznych Niemiec, Francji i Polski. Putin tłumaczył, że gdy prezydent Wiktor Janukowycz wypełnił wymagania dokumentu, siły opozycyjne doprowadziły do przewrotu, a zachodni partnerzy odmówili przeciwdziałania temu.
- Powinni byli wówczas powiedzieć radykałom: "Chłopcy, chcemy was widzieć w Europie, ale w taki sposób w Europie się nie znajdziecie - powiedział. Zdaniem prezydenta Zachód powinien był wezwać opozycję do powrotu do porozumień z 21 lutego, sformowania rządu jedności narodowej i zgodnej pracy. - Jestem przekonany, że jeśli Zachód zająłby takie stanowisko, to teraz nie byłoby wojny domowej, licznych ofiar - oświadczył.
Premier Ewa Kopacz: Putin próbuje dzielić Unię Europejską>>>
Prezydent uchylił się od odpowiedzi na pytanie o liczbę rosyjskich żołnierzy uczestniczących w walkach na wschodzie Ukrainy. Zaprzeczył jedynie, jakoby walczyli tam najemnicy z Rosji. - Osoby, które na ochotnika, kierując się głosem serca, uczestniczą w wydarzeniach na południowym wschodzie Ukrainy, nie są najemnikami, gdyż nie otrzymują za to żadnych pieniędzy - powiedział.
Jako szkodliwą dla Ukrainy określił ustanowioną przez Kijów blokadę gospodarczą Donbasu. - Blokada gospodarcza nie ma perspektyw - oznajmił. Dodał, że ma nadzieję, iż sytuację na Ukrainie uda się uregulować metodami politycznymi. Putin ocenił, że prezydent Ukrainy Petro Poroszenko dąży do zażegnania konfliktu, jednak - jak to ujął - nie jest sam w Kijowie.
(źródło: CNN Newsource/x-news)
Prezydent zarzucił też Zachodowi budowanie nowych murów, mających odgrodzić go od Rosji i zastąpić mur berliński. - Czy dwie fale rozszerzenia NATO to nie mur? A czy elementy tarczy antyrakietowej u naszych granic to nie nowy mur?- pytał. - Główny problem w stosunkach międzynarodowych polega na tym, że partnerzy Rosji się nie zatrzymali, że uznali się za zwycięzców, uznali, że oni - to imperium, a pozostali - to wasale, których trzeba dociskać - dodał.
Zwiększoną aktywność sił zbrojnych prezydent tłumaczył dążeniem do obrony przed "zagrożeniami, których źródłem są USA". - Bazy amerykańskie są na całym świecie. A wy chcecie powiedzieć, że to my zachowujemy się agresywnie? Czy jest jeszcze zdrowy rozsądek, czy już go nie ma? A co robią w Europie amerykańskie siły zbrojne, dysponujące m.in. taktyczną bronią jądrową? - zapytał.
Putin podkreślił, że Rosja ma tylko dwie bazy wojskowe za granicą - w Kirgistanie i Tadżykistanie. Wyjaśnił, że stacjonujący tam żołnierze mają zapewnić bezpieczeństwo Azji Środkowej po tym, gdy USA wycofają się z Afganistanu. Putin oznajmił, że Rosja nikogo nie atakuje, lecz jedynie coraz twardziej broni swoich interesów w świecie, co nie podoba się Stanom Zjednoczonym.
Zapytany o stosunki z krajami graniczącymi z obwodem kaliningradzkim, czyli z Polską i Litwą, prezydent oświadczył, że o ile mu wiadomo, na szczeblu regionalnym kontakty są ożywione. - Przedstawiciele władz regionalnych i municypalnych wielokrotnie mówili mi, że są zainteresowani rozwojem współpracy z sąsiadami, zwłaszcza przygranicznej - powiedział. Zauważył, że do Kaliningradu przyjeżdża wielu Polaków i Niemców, a do tych krajów często wyjeżdżają mieszkańcy Kaliningradu. - Trzeba porzucić fobie i rozwijać współpracę - podkreślił.
Prezydenta zapytano też o to, czy w obecnej sytuacji kryzysowej nie obawia się przewrotu pałacowego ze strony bogatych elit cierpiących z powodu zachodnich sankcji. - U nas nie ma pałaców, więc nie może być też przewrotu pałacowego. Mamy oficjalną rezydencję, Kreml. Jest on dobrze strzeżony i jest to jeden z czynników stabilności naszego państwa - odpowiedział. Zaznaczył przy tym, że głównym źródłem jego legitymacji jest poparcie ze strony obywateli.
Putin wyznał, że nie żałuje swojej decyzji sprzed roku o ułaskawieniu byłego prezesa koncernu naftowego Jukos Michaiła Chodorkowskiego. Poproszony o skomentowanie deklaracji Chodorkowskiego, iż gotów jest ubiegać się o prezydenturę, Putin zapytał: - A w jakim państwie?.
To była 10 doroczna konferencja Putina. Spotkanie z dziennikarzami trwało 3 godziny i 10 minut.
IAR/PAP/asop