Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Beata Krowicka 21.07.2015

Zamach w Suruc. "Wojna z Państwem Islamskim rozszerza się na Turcję"

Zamach bombowy w Suruc oznacza przeniesienie się walki z Państwem Islamskim (IS) do Turcji, która unikała dotąd konfrontacji z tą ekstremistyczną organizacją. Jeśli to początek kampanii terroru IS w Turcji, Ankara może być wciągnięta w wojnę w Syrii.

W ocenie komentatorów atak w Suruc, w którym zginęły co najmniej 32 osoby - uczestnicy konferencji w sprawie odbudowy miasta Kobane w sąsiedniej Syrii, zniszczonego w walkach Kurdów z IS - jest ostrzeżeniem i zemstą na Turcji za jej nasilone ostatnio działania przeciwko IS. Poniedziałkowy zamach to "odwet na rządzie tureckim za akcje na rzecz rozbicia sieci IS w Turcji, za mobilizację wojsk wzdłuż granicy z Syrią i przerwania szlaków dostaw dla tureckiej IS" - twierdzi amerykański ośrodek analiz Stratfor.

Turcja płaci za błędne kalkulacje
Jednak zdaniem wielu ekspertów są to działania spóźnione i Turcja płaci teraz cenę za błędne kalkulacje w polityce wobec konfliktu w Syrii i Państwa Islamskiego. Turecki prezydent Tayyip Recep Erdogan i jego umiarkowanie islamistyczna Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) powtarzali od początku konfliktu, że dla Turcji większym zagrożeniem niż IS jest separatyzm kurdyjski i reprezentująca go Partia Pracujących Kurdystanu (PKK). Rząd w Ankarze podkreślał też, że bardziej zależy mu na usunięciu reżimu prezydenta Baszara el-Asada w Syrii niż na pokonaniu walczącego z nim IS. (Turcja, gdzie dominują sunnici, uznaje za swego wroga syryjski reżim opierający się na mniejszości alawitów, szyickiej sekcie uważanej za agenturę Iranu).

Cihan News Agency/x-news

Bierna postawa premiera
Konflikt z Asadem i kwestia kurdyjska sprawiły, że mimo członkostwa Turcji w NATO Erdogan przez długi czas zachowywał się biernie wobec ofensywy IS, a zdaniem niektórych krytyków po cichu sprzyjał nawet islamistom. Rząd turecki odmawiał pomocy Kurdom - głównej sile walczącej z IS w Syrii - nie udostępniał antyislamistycznej koalicji przygranicznej bazy lotniczej Incirlik, a przede wszystkim nie robił wiele dla uszczelniania granic kraju, chociaż to głównie przez Turcję przedostawali się do Syrii dżihadyści z Europy.
Ankara tłumaczyła się, że nie może w pełni kontrolować granicy z Syrią, przez którą przeszło do Turcji 2 miliony uchodźców. Jednak w rezultacie walk w ostatnich miesiącach większą część tej granicy po stronie syryjskiej kontrolują Kurdowie (resztę - IS) i gdyby rząd turecki z nimi współpracował, zostałaby lepiej uszczelniona. Ankara odmawia współpracy, ponieważ przywódczą rolę wśród Kurdów syryjskich odgrywa radykalna Kurdyjska Partia Unii Demokratycznej (PYD), sprzymierzona z PKK.

Groźba eskalacji terroryzmu
- Atak w Suruc jest atakiem na Turcję, Kurdów i relacje turecko-kurdyjskie. Rząd turecki, rozumując zgodnie z zasadą "dziel i rządź", wyobrażał sobie, że skorzysta na konflikcie zbrojnym między Kurdami a Państwem Islamskim, czekając, jak obie strony się wykrwawią. Kalkulacje te okazały się błędne, ponieważ Kurdowie się nie wykrwawiają, tylko odnoszą sukcesy w Syrii, a przeniesienie się wojny z Państwem Islamskim do Turcji oznacza groźbę eskalacji ataków terrorystycznych, które podważają reputację państwa tureckiego jako gwaranta bezpieczeństwa obywateli - powiedział Adam Balcer, politolog z UW, specjalista od problemów krajów bałkańskich.
Przymykanie przez rząd turecki oczu na ofensywę IS i bierność wobec walki Kurdów z islamistami w Syrii wywołały protesty uliczne w Turcji w październiku ub.r. brutalnie wtedy stłumione. Podobne demonstracje odbyły się po ataku w Suruc. Polityka rządu AKP wobec kryzysu syryjskiego była jedną z ważniejszych przyczyn słabego wyniku tej partii w wyborach 7 czerwca br. Wynik zniweczył nadzieje Erdogana na umocnienie władzy i zmusza go do koalicji z partiami opozycyjnymi, dotąd nieutworzonej.
Rząd Turcji znalazł się w ostatnich miesiącach pod presją USA, aby aktywniej włączyć się do walki z Państwem Islamskim. Amerykański koordynator ds. koalicji przeciw IS, emerytowany generał John Allen, odwiedził 7 lipca Ankarę, naciskając na uszczelnienie granic i współpracę z Kurdami.

Ankara nadal robi za mało
Zamach w Suruc potępił prezydent Erdogan, a premier Ahmet Davutoglu zapowiedział gruntowne śledztwo i działania mające zapobiec kolejnym atakom. Rząd podkreśla, że Turcja aresztowała ostatnio dziesiątki ludzi podejrzanych o udział w terrorystycznych organizacjach islamistycznych i zatrzymała setki próbujących przekroczyć granice do Syrii i z powrotem. Eksperci przyznają, że Ankara robi więcej w tym kierunku niż rok temu, choć wciąż za mało.
- Chociaż wielu Turków bardziej boi się Kurdów niż IS to rząd, który w tym duchu urabiał opinię publiczną, w końcu dochodzi do wniosku, że walka z IS jest jednak "mniejszym złem" niż walka z Kurdami. Można więc oczekiwać, że będzie się teraz bardziej starać we współpracy z koalicją przeciw IS, maksymalnie utrudniając na przykład przerzut dżihadystów do Syrii. Przy uregulowaniu kwestii kurdyjskiej powinien jednak włączyć do współpracy Kurdów w Syrii - mówi Balcer.

Zyska Erdogan?
Według Stratfor, jeżeli dojdzie do kolejnych ataków terrorystycznych w Turcji, zwłaszcza w wielkich miastach, jak Ankara czy Stambuł, można nawet przewidywać działania sił tureckich przeciw IS w Syrii.
Na razie jednak eksperci obawiają się, że Erdogan może próbować wykorzystać terrorystyczne zagrożenie dla ponownego umocnienia swej władzy. Niektórzy przewidują, że doprowadzi do ponownych, tym razem przyspieszonych wyborów, w nadziei na lepszy wynik niż 7 czerwca.

PAP, bk