Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Agnieszka Kamińska 13.12.2015

Terroryzm jako "odmowa upokorzenia". Jak działa Państwo Islamskie? i jak wytłumaczyć jego sukces? [analiza]

Przejmując kontrolę nad ogromnymi obszarami w Iraku i Syrii oraz tworząc na nich pseudorządowe instytucje, tzw. Państwo Islamskie (IS) odniosło niezwykły polityczny sukces, odbierając Al-Kaidzie status największej dżihadystycznej organizacji na świecie.

Od zaledwie dwóch lat Państwo Islamskie (ISIS, ISIL lub arab. Daesz) w niezwykłym tempie przejęło kontrolę nad terenami w Iraku i Syrii, osiągając to, co od dawna było celem Al-Kaidy - ustanowienie kalifatu z własnymi rządem, gospodarką i armią.

Eksperci tłumaczą ten sukces niezwykłą - w porównaniu do innych dżihadystycznych organizacji - brutalnością, stosowaną do zastraszania rywali i ludności zamieszkującej zdobywane tereny, a także apokaliptyczną doktryną, która przyciąga wielu bojowników, i zupełnie nowym kontekstem politycznym. Jak pisze w swej książce "The ISIS Apocalypse" znawca dżihadyzmu William McCants, w przeciwieństwo do Al-Kaidy IS postanowiło od razu skoncentrować się na budowie państwa, bez odkładania tego na nieokreśloną przyszłość. Bojownicy tej organizacji twierdzą, że koniec czasów nadejdzie już niebawem, być może za kilka lat, teraz trwają więc ostateczne bitwy apokalipsy.

(Uciekinier opowiada o Państwie Islamskim; źr. CNN Newsource/x-news)

Geneza i kontekst polityczny

Tą doktryną Państwo Islamskie kierowało się od powstania w 2004 r. Ruch narodził się wśród bojowników irackiej filii Al-Kaidy, założonej przez Abu Musaba az-Zarkawiego, ale w pierwszych latach ponosił spektakularne porażki i na kilka lat praktyczne odszedł w zapomnienie. Dopiero wojna domowa w Syrii i wycofanie amerykańskich wojsk z Iraku stworzyły IS warunki prawdziwego rozwoju - przekonuje McCants.

"Nie zmienili strategii, nie stali się mniej brutalni. Jednak gdy inne grupy walczyły z centralnymi rządami (w Iraku i Syrii), Państwo Islamskie skoncentrowało się na budowie własnego rządu. A ponieważ robiło to na terenach, które nie były priorytetowe dla zdominowanego przez szyitów rządu w Bagdadzie czy reżimu (syryjskiego prezydenta) Baszara al-Assada, to oba rządy przejmowały się bardziej innymi grupami, stanowiącymi bardziej bezpośrednie zagrożenie" - tłumaczył McCants podczas niedawnej debaty w Brookings Institution.

To dało IS doskonałą okazję do budowy własnego państwa. Co więcej, Assad wzmocnił IS, na początku wojny domowej uwalniając z więzień wielu dżihadystów, bo wiedział, że będą walczyć z antyreżimowymi rebeliantami. Przez dość długi czas istniał też modus vivendi między IS a jego potencjalnymi wrogami, takimi jak Iran, Rosja czy libański Hezbollah.

(Pojmany dowódca Państwa Islamskiego; źr. DK TV2/x-news)

Kalifat

Grupa zmieniła w 2013 r. nazwę na ISIS (Islamic State of Iraq and Syria) oraz zajęła Faludżę i Ramadi w Iraku. Do stycznia 2014 r. dżihadyści przejęli też kilka mniejszych miast w Syrii i ustanowili swą stolicę w Ar-Rakce. W czerwcu 2014 r. ISIS rozpoczęło ofensywę, dzięki której zajęło rozległe obszary w północnej Syrii i Iraku. Przywódca grupy Abu Bakr al-Bagdadi proklamował kalifat, rozciągający się od przedmieść Aleppo w Syrii po prowincję Dijala w Iraku, a siebie ogłosił kalifem Ibrahimem. Przywrócił też nazwę Państwo Islamskie.

Jak pisze Cameron Glenn w analizie dla think tanku Willson Center, "liderzy IS opisują kalifat jako utopijne islamskie społeczeństwo, obejmujące muzułmanów wszystkich grup etnicznych". Na terenach ogłoszonego kalifatu Państwo Islamskie ustanowiło własną biurokrację, z instytucjami opartymi na bezkompromisowej interpretacji radykalnego sunnickiego islamu. Kalifat nie ma konstytucji, a jego granice nie są uznawane przez żadne państwo. IS zapowiedziało walkę z każdym, kto nie podziela jego poglądów.
Gospodarka kalifatu opiera się na przemycie ropy, pobieraniu podatków i haraczy, porwaniach oraz finansowym wsparciu zwolenników "państwa" IS w krajach arabskich. Jednak zdaniem ekspertów IS nie dostaje aż tak dużo pieniędzy z zagranicy. "Są po prostu bardzo dobrzy w generowaniu własnego dochodu" - uważa McCants.

Rekrutacja

CIA szacuje, że w szeregach Państwa Islamskiego walczy ponad 30 tys. bojowników, w tym około 20 tys. bojowników, którzy odpowiedzieli na apel Bagdadiego i przybyli do IS z ponad 80 krajów, by pomóc w budowie kalifatu. Część z nich zajmuje wysokie administracyjne stanowiska w Państwie Islamskim. Bojownicy cieszą się wieloma przywilejami. Otrzymują bardzo wysokie wynagrodzenia, mieszkania, żony i niewolników, w przeciwieństwie do ludności zamieszkującej teren kalifatu nie płacą podatków.

Motywacja zagranicznych bojowników jest bardzo różna. Eksperci wskazują na osobiste frustracje i porażki życiowe rekrutowanych w Europie młodych muzułmanów. Do wielu trafia apokaliptyczna propaganda - chcą walczyć po właściwej stronie, gdy nadchodzi koniec świata. Część młodych mężczyzn z pewnością kusi perspektywa małżeństwa. Jednak IS szuka też osób po prostu zafascynowanych przemocą. Bojownicy to często kryminaliści, którzy szukają przygody lub chcą być częścią czegoś większego.

Rekrutacja odbywa się najczęściej przez internet, z wykorzystaniem mediów społecznościowych. Zazwyczaj to długi i bardzo indywidualny proces. Z rozmów ekspertów z osobami, które doświadczyły werbunku IS, wynika, że rekruterzy poświęcają wiele czasu, by poznać potencjalnych żołnierzy IS i ich problemy. Nawiązują z nimi bliskie stosunki i są dla nich zawsze dostępni w internecie.

W ostatnim czasie pojawiły się doniesienia o rosnącej liczbie dezerterów z IS, ale eksperci przyznają, że IS z dość dużą łatwością ich zastępuje. Rekrutację, zwłaszcza Europejczyków, umożliwia łatwy dostęp do Syrii przez granicę z Turcją.

Struktura i instytucje

Politycznym i religijnym liderem IS jest unikający rozgłosu Abu Bakr al-Bagdadi. Eksperci podkreślają, że od najmłodszych lat był wyznawcą bardzo konserwatywnego islamu, zdobył doktorat z koranu na islamskim uniwersytecie w Bagdadzie. Był aktywnym dżihadystą już od lat 90., silnie zradykalizowanym jeszcze przed inwazją USA na Irak w 2003 r. Ale to ta inwazja - jak pisze McCants - dała mu szansę rozwoju. Podczas pobytu w amerykańskim więzieniu w Camp Bucca w 2004 r. Bagdadi nawiązał kontakty i przyjaźnie z przedstawicielami różnych frakcji dżihadyzmu oraz z byłymi żołnierzami reżimu Saddama Husajna. Wielu z nich służy teraz w szeregach IS.

Na czele IS stoi Szura (rada), której wszystkich członków mianuje Bagdadi. Kalif ma też zastępców, którzy zajmują się administrowaniem terytoriami należącymi do IS, oraz doradców ds. bezpieczeństwa, spraw wojskowych, finansów i mediów.

Liderzy IS bezpośrednio dowodzą bojownikami w Iraku i Syrii, ale mniej pewna jest ich kontrola nad różnych zagranicznymi grupami powiązanymi z IS. Jak pisze Glenn, do połowy 2015 r. ponad 30 grup dżihadystycznych, m.in. w Egipcie, Libii, Algierii, Nigerii, Jemenie i Afganistanie, zadeklarowało przynależność do IS lub wsparcie dla niego. Amerykańscy eksperci nie są jednak pewni, czy ataki przeprowadzane przez te grupy, np. na muzeum w Tunisie czy na meczet w Jemenie, były uzgadniane z przywództwemIS w Iraku i Syrii.

Wśród instytucji IS są sądy, które nie mają nic wspólnego z rządami prawa, natomiast wymierzają najsurowsze z możliwych kar w ramach prawa karnego hudud. Poza chłostą, kamienowaniem czy amputacjami częstą praktyką są egzekucje wykonywane publicznie, poprzez ścięcie głowy czy spalenie żywcem.

IS ma też lokalną policję, w tym religijną zwaną Al-Hisba, która przeprowadza patrole, by łapać osoby niestosujące się do zasad kalifatu. W Rakce IS ma też osobną formację porządkową, która zajmuje się przestrzeganiem zasad moralności przez kobiety. Ta złożona wyłącznie z kobiet brygada Al-Chansaa dokonuje aresztowań i wymierza kary kobietom, które nie przestrzegają zasad dotyczących stroju, postu czy modlitwy.

Kobiety w kalifacie Państwa Islamskiego są zniechęcane do edukacji i pracy. Większość czasu spędzają w domu, udając się do miejsc publicznych tylko w asyście mężczyzn. Wiele z nich jest zmuszanych do zawierania małżeństw z bojownikami IS. Według ONZ IS zmusiło w 2014 r. do niewolnictwa seksualnego 1,5 tys. kobiet, dziewczynek i chłopców.

Terroryzm i zmiana strategii. Terror jako "odmowa upokorzenia"

Bagdadi wezwał muzułmanów na całym świecie, by zbuntowali się przeciw niesprawiedliwości, jakiej doświadczają na Zachodzie. Zgodnie z jego słowami "terroryzm jest czczeniem Allaha" oraz "odmową upokorzenia, podporządkowania się i posłuszeństwa wobec niewierzących".

Mimo silnej antyzachodniej ideologii IS koncentrował się dotychczas na budowie kalifatu w Iraku i Syrii, a większość jego ofiar stanowili lokalni mieszkańcy. Według ONZ dżihadyści IS tylko w Iraku zabili w 2014 r. aż 8,5 tys. osób.

Jednocześnie wzorem Al-Kaidy IS buduje swoje filie w świecie islamskim, wykorzystując próżnię bezpieczeństwa, która powstała wraz z upadkiem rządów w wielu krajach na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. "Ale IS nie miało interesu, by atakować silnych międzynarodowych graczy za granicą. Ograniczało się do przeprowadzania operacji na bliższe cele, w Arabii Saudyjskiej czy Turcji" - zauważył McCants.

Dopiero od niedawna dżihadyści z IS i grup z nim związanych zaczęli częściej atakować cele położone dalej. IS przyznało się do przeprowadzenia serii skoordynowanych zamachów 13 listopada w Paryżu, w których zginęło około 130 osób, oraz wysadzenia lecącego z Egiptu rosyjskiego samolotu z 224 osobami na pokładzie.

Zdaniem części ekspertów ta zmiana strategii może być znakiem słabości IS i oznaczać jej zbliżający się koniec. Atakując za granicą, IS poszerza bowiem krąg swoich wrogów i mobilizuje międzynarodową wspólnotę do działania przeciwko niemu. Jak zauważył McCants, w wyniku walk z lokalnymi siłami, zwłaszcza z kurdyjskimi bojownikami, oraz bombardowań międzynarodowej koalicji, IS straciło w ostatnim czasie 25 proc. swego terytorium i tysiące bojowników. Liderzy grupy mogli więc dojść do wniosku, że lepiej minimalnym kosztem zmaksymalizować efekt i wykorzystać bojowników za granicą, zamiast ściągać ich do siebie, by budować państwo.

Nawet jeśli ta nowa strategia ma stworzyć jedynie iluzję, że IS ma się dobrze, to może być dla Zachodu bardzo niebezpieczna. Przynajmniej w krótkiej perspektywie może oznaczać wzrost zagrożenia terroryzmem w Europie i USA.

PAP/IAR/agkm