Absurdem nazwał natomiast twierdzenie, że w związku z tym rezygujemy z postulatu równowagi geograficznej czy kwot narodowych w Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych.
"Pokutuje jakiś mit. Nie jest tak, że jest jakaś zasada obowiązująca w UE, że będą kwoty w ESDZ, a Polska postanowiła od tej zasady odstąpić. To jest absurd" - twierdzi Tusk.
Wcześniej jednak szef MSZ Radosław Sikorski informował, że Polska nie zamierza już twardo zabiegać o wpisanie kryterium geograficznego przy obsadzie stanowisk w unijnej dyplomacji:
To samo wynika z informacji zebranych w kuluarach europejskiego szczytu przez Polskie Radio. Unijni urzędnicy mówią, że, stanowisko dla Dowgielewicza, może być powodem rezygnacji Warszawy z kwot narodowych, które zagwarantowałyby równą reprezentację wszystkich krajów w tworzonym właśnie korpusie dyplomatycznym.
Polski rząd kilka dni temu poinformował, że nie będzie się już starał o kwoty narodowe, bo ten postulat byłby trudny do przeforsowania. Warszawa przekonywała, że ważniejsze są miejsca w centrali, blisko szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton. Mogło więc chodzić o to właśnie stanowisko - potwierdzają urzędnicy w Brukseli.
Korpus dyplomatyczny mają tworzyć urzędnicy z Komisji Europejskiej, pracownicy sekretariatu Unijnej Rady i dyplomaci z krajów członkowskich. Polska z kolei chce równowagi geograficznej przy naborze. Chodzi o to, żeby na placówkach nie dominowali dyplomaci ze starej piętnastki.
mch, Informacyjna Agencja Radiowa (IAR), PAP