Mimo zapewnień polskich prokuratorów, na miejscu katastrofy samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem wciąż można znaleźć przedmioty należące do ofiar tragedii oraz części samolotu. Teren katastrofy nie jest otoczony.
Galeria: rzeczy znalezione na miejscu katastrofy >>>
"Na miejscu cały czas walają się różne przedmioty. Ktoś nawet znalazł paszport jednej z ofiar" - mówi w "Magazynie z kraju i ze świata" Albert Waśkiewicz, przedsiębiorca, który 2 maja był na miejscu katastrofy. Pojechał tam z pobudek patriotycznych.
Gość "Jedynki" opowiada, że miejsce to nie jest ogrodzone. "Zastałem tam grupę Rosjan, którzy zbierali do worków szczątki samolotu" - opowiadał. Na miejscu katastrofy snuje się dym z palonych osłon kabli elektrycznych. Albert Waśkiewicz podejrzewa, że są to kable z rozbitego samolotu.
Waśkiewicz: Grupa Rosjan zbierała do worków szczątki samolotu (513,95 KB)
Albert Waśkiewicz jest zbulwersowany. "Dobrze, żeby ten teren został ogrodzony i jeszcze raz przekopany" - mówi. Do Polski przywiózł fotografie należące do ofiar. Tłumaczy, że zabrał przedmioty z miejsca katastrofy , żeby mu uwierzono w Polsce, iz mówi prawdę.
Widział, jak ktoś znalazł polski paszport, należący do jednej z ofiar. "Znalazca zapewniał, że odda go rodzinie, ale nie wiem, czy to zrobił" - mówi rozmówca Jedynki.
Waśkiewicz: Walają się wcale nie takie drobiazgi (433,56 KB)
Teren, na którym doszło do katastrofy TU-154 jest podmokły. Przedsiębiorca podejrzewa, że w chwili wypadku był zalany wodą. - Teraz woda opadła i odsłoniła niezebrane szczątki - mówi.
Albert Waśkiewicz po powrocie do Polski zawiadomił odpowiednie urzędy o tym, że nie zebrano wszystkich przedmiotów po katastrofie. Przyznaje, że urzędy odpowiedziały szybko. Ale czy teren jest obecnie ogrodzony, tego jeszcze nie wiadomo.
>>> Posłuchaj relacji Włodzimierza Paca o ustaleniach śledztwa (1,34 MB)