BBC i Sky News donoszą zgodnie, że rząd ma już nawet przygotowany termin ewentualnych przyśpieszonych wyborów. Brytyjczycy mieliby pójść do urn w połowie przyszłego miesiąca.
Krok pierwszy planu zjednoczonej opozycji to wykorzystanie rzadko używanej ścieżki prawnej i przejęcie kontroli nad porządkiem obrad parlamentu. Krok drugi to zgłoszenie projektu ustawy zobowiązującej premiera do przesunięcia brexitu, gdyby nie udało się wynegocjować nowej umowy. - Razem z innymi robimy wszystko, by odciągnąć nasz kraj od krawędzi - deklarował wczoraj lider Partii Pracy Jeremy Corbyn.
Boris Johnson: nie chcę wcześniejszych wyborów, ale ich nie wykluczam
Przesunięciu terminu brexitu "nie" mówi premier. Wielokrotnie deklarował, że Królestwo opuści Unię 31 października "bez wymówek" i budował swą pozycję w partii na bezkompromisowości w tej kwestii. Podczas nieplanowanej wcześniej przemowy na Downing Street Boris Johnson ostrzegł wczoraj posłów, że usuwając ze stołu negocjacyjnego opcję braku umowy, osłabiają pozycję Londynu w rokowaniach.
Wybory ostatecznością
Zadeklarował, że nie chce wyborów, ale zasugerował, że będzie to jedyna opcja, gdyby rzeczywiście większość parlamentarna zażądała od niego złamania obietnicy, że opóźnienia nie będzie.
Wszystko zależy więc od tego, czy ponadpartyjnej koalicji przeciwników Borisa Johnsona się powiedzie. Arytmetyka parlamentarna sugeruje, że jest to możliwe, ale będą się liczyły pojedyncze głosy.
Analitycy spodziewają się, że krok pierwszy planu wykonany zostanie dziś, a ewentualny krok drugi - dzień później, w środę. BBC i Sky News donoszą tymczasem, że otoczenie premiera planuje ewentualne przedterminowe głosowanie na 14 października. Rząd ma mieć już opracowany akt prawny, który uruchamia procedurę wcześniejszego rozwiązania Izby Gmin. Potrzeba do tego zgody 2/3 zasiadających w niej polityków.
dcz