Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 28.03.2020

Wyzwanie godne Sherlocka Holmesa. Jak tworzyć archiwum rodziny i ocalić historię przodków?

- Dokonajmy wstępnego oglądu pamiątek, listów, ustalonych faktów, a jednocześnie rozmawiajmy jak najwięcej ze starszymi - mają unikatową wiedzę, która zapełni białe plamy w rodzinnej historii. Wiedzą, dlaczego kuzyn dziadka przysłał kartkę z Ameryki, kto jest na zdjęciu obok babci na wycieczce. Ustalenia mogą nas zaskoczyć - mówi portalowi PolskieRadio24.pl dr Hubert Wajs, dyrektor Archiwum Głównego Akt Dawnych (AGAD). – Twórzmy też archiwum np. z naszych zdjęć "z telefonu”- bo za 50 lat nic po nas nie zostanie – ostrzega.

Na pewno każdy z nas pomyślał kiedyś, że dobrze byłoby uporządkować wiedzę na temat rodziny, spisać historię rodziny i poszczególnych jej członków, stworzyć rodzinne archiwum z fotografii i pamiątek. Jak to jednak właściwie zrobić?


katyń free cmentarz wojenny free 1200.jpg
Historyk Memoriału: Katyń to zbrodnia, ale wciąż nikt w Rosji nie nazywa Stalina i NKWD zbrodniarzami

Cennych porad w tej sprawie, wspartych wieloletnim doświadczeniem historyka i archiwisty, w sprawie tworzenia swojego systemu gromadzenia tej wiedzy i właściwego podejścia do poszukiwań, udzielił w rozmowie z portalem dr Hubert Wajs, dyrektor Archiwum Głównego Akt Dawnych (AGAD).

– Najlepszym sposobem, by zacząć ten proces jest rozmowa z tymi, którzy pomogą nam zinterpretować stare zdjęcia, nazwać znajdujące się na nich osoby, opowiedzieć nam o życiu rodziny – mówi portalowi PolskieRadio24.pl dr Hubert Wajs, z AGAD.

Na jaw mogą wyjść ciekawe wydarzenia, intrygujące szczegóły – którymi kiedyś żyła cała rodzina, a część z nich może także wpisywać się w kontekst szerszej historii.

Równolegle, jak mówi dyrektor AGAD, trzeba dokonywać wstępnego oglądu tego, co zostawiły nam poprzednie pokolenia. Wówczas można dopytać bliskich o szczegóły rodzinnej historii. Kim jest „pięcioro dzieci” cioci Kasi, o których pisze na kartce wielkanocnej? Kto jest na zdjęciu obok siostry babci i jej męża z dawnych lat?

- To bardzo ważne: wie o tym dobrze każdy, archiwista, który w swojej pracy najczęściej ma do czynienia z dokumentami, które musi rozszyfrować sam – a nikt mu o nich już nic nie powie. Na przykład: jeśli patrzymy na korespondencję XIX-wieczną albo na XIX-wieczne zdjęcia, to jeśli na odwrocie fotografii nie jest napisane, kto się na nich znajduje, raczej tego się nie dowiemy – zauważa.- Dopytujmy, starajmy się dowiedzieć jak najwięcej – mówi.

Trzeba też, jak mówi dyrektor AGAD, z refleksją podchodzić do obecnie wytwarzanych form dokumentacji teraźniejszości. Nic nie zostanie z naszych zdjęć w telefonie – jeśli odpowiednio ich nie zarchiwizujemy, części nie wydrukujemy, nie opiszemy ich właściwie.

- Pomyślmy z drugiej strony o przyszłych pokoleniach - nasze zdjęcia ery smartfonów przechowujmy nie tylko w formie cyfrowej   – bo za 50 lat nie będzie po nich śladu, po tym co miało na zawsze pozostać u nas „w telefonie” – mówi dr Hubert Wajs.

Podkreśla, że w Polsce, z racji wojen, pamiątki są cenne – bo mamy do czynienia nie z archiwizowaniem, ale z ocalaniem śladów historii. Po II wojnie światowej ze zbiorów archiwów stolicy pozostała zaledwie jedna dziesiąta – mówi. Nie mówiąc o prywatnych, domowych archiwach poszczególnych rodzin, które po prostu w większości spłonęły w 1944 r.

Co jednak zrobić, gdy nie ma nam kto opowiedzieć o przeszłości rodziny? I wówczas możliwe jest odtwarzanie historii rodzinnej, wychodząc choćby od dat wyrytych na nagrobkach rodzinnych. One pozwolą ustalić dane z dawnych ksiąg parafialnych – innych członków rodziny – i tak po nitce do kłębka, dowiemy się coraz więcej – radzi nasz rozmówca. Są też specjalne punkty w archiwach w całym kraju, gdzie można szukać konsultacji i porad. O tym wszystkim w rozmowie z dr. Hubertem Wajsem.

 

***

PolskieRadio24.pl: Na co dzień brakuje często czasu, by zastanawiać się nad historią rodziny, porozmawiać o niej z dalszą rodziną. Może częściej zdarza się przejrzeć stare rodzinne zdjęcia, pamiątki.

A warto to zrobić, bo to  ważne nie tylko z punktu widzenia naszej rodziny – wiąże się i z historią kraju, miast, miejscowości, w których te rodziny przeżywały swoje życie… Nasza historia rodzinna będzie miała szerszy kontekst.

Dr Hubert Wajs, AGAD: Trzeba zdać sobie sprawę z ważnej okoliczności. Zważywszy na naszą historię, mało kto mieszka od pokoleń w tym samym miejscu. Może zdarza się tak w małych miejscowościach, leżących na uboczu głównych szlaków, daleko od głównych ośrodków. Ale i tam nagle okazuje się, że ktoś z małego miasteczka, z dawnej Galicji, w ramach boomu naftowego z końca XIX wieku, zawędrował bardzo daleko, do Azji, albo do Ameryki…Zatem historia naszej rodziny może być związana z historią wielu regionów, krajów, kontynentów. Trzeba ustalić, jakich regionów, krajów będą dotyczyć nasze poszukiwania.

Zatem uwaga: szykując się do przygotowania archiwum rodzinnego, wyciągając zdjęcia złożone  w pudełeczku, trzeba mieć świadomość, że ta przygoda być może poniesie nas na szerokie wody historii świata.

To właściwe spojrzenie. Przed wielu laty Brytyjczycy emitowali program pod bardzo trafnym tytułem ”Historia zaczyna się za twoim progiem”. Bardzo często tego nie dostrzegamy. Wydaje się: mała miejscowość, tutaj nie tak jak katedrze wawelskiej ani w Zamku Królewskim.

Ale nie wszystko co ważne miało miejsce właśnie tam…

Z tego co pan mówi wynika, by zachować otwartość i na te większe odkrycia. Możemy napotkać na wydarzenia ważne nie tylko dla naszej rodziny czy dla nas osobiście. To brzmi ciekawie, wiele osób zastanawia się jednak, od czego zacząć?

Czy możemy nasze wysiłki podzielić roboczo na dwa obszary: wiedzy i porządkowania, to jest zdobywania tej wiedzy, oraz pozyskiwanie i konserwowanie ”dowodów”: relacji, zdjęć, dokumentów?

Można podejść w ten sposób. Należy jednak zacząć od wstępnego oglądu tego, co zostawiły nam poprzednie pokolenia. Postarajmy się zapytać naszych bliskich, tych najstarszych, o szczegóły rodzinnej historii.

To bardzo ważne: wie o tym dobrze każdy, archiwista, który w swojej pracy najczęściej ma do czynienia z dokumentami, które musi rozszyfrować sam – a nikt mu o nich już nic nie powie. Na przykład: jeśli patrzymy na korespondencję XIX-wieczną albo na XIX-wieczne zdjęcia, to jeśli na odwrocie fotografii nie jest napisane, kto się na nich znajduje, raczej tego się nie dowiemy.

Zatem starajmy się dowiedzieć jak najwięcej. A można dowiedzieć się ciekawych rzeczy. Kiedyś jeden z moich starszych rozmówców, opisując fotografię, powiedział, że wie ze swojej rodzinnej historii, iż ”tą osobą w kapeluszu na zdjęciu jest gen. Edward Rydz-Śmigły”. Zdarzyło się bowiem, że brał udział w polowaniu z tą właśnie rodziną.

A to potencjalnie może być ciekawy punkt wyjścia do kolejnych odkryć – czy to w kwestii historii rodziny, jak też biografii Rydza-Śmigłego. Nie musi tak być, ale może. Trzeba zatem pamiętać, że takie informacje są ważne. Warto postarać się je zdobyć.

A zatem jeśli mamy możliwość zapytania kogoś z bliższej czy dalszej rodziny, to nie tylko mamy przyjemność rozmowy z taką osobą, ale i możemy wyjaśnić wiele kwestii. Wiele spraw może być dla nas niezrozumiałych, niepojętych – to mogą wyjaśnić nam osoby, które pamiętają dawne czasy.

To bardzo cenne. Trzeba sobie zatem zdawać sprawę, jak bardzo unikatowa i ulotna jest to wiedza. I korzystać z niej.  

Żyjemy w czasach, kiedy średnia wieku się wydłuża. Można o wiele spraw zapytać tych, którzy mają wiele lat i niezłą pamięć. Potrafią nam wytłumaczyć wiele spraw, wyjaśnić fragmenty listów, pokazać kogoś na fotografii.

Podejrzewam, że w domach najczęściej znajdziemy dwa typy pamiątek. Jedne to korespondencja rodzinna, zdjęcia rodzinne. A w tych możemy znaleźć wiele niejasności, bo w rodzinie używa się skrótów, wiadomo przecież mojej cioci Zosi, że piszę o tej a nie innej z pięciu sióstr cioci Broni. Wiedza rodziny jest tu bardzo cenna. Zapytajmy o niejednoznaczne szczegóły.

Drugi typ materiałów to dokumenty. Cennych danych dostarczają świadectwa urodzenia, małżeństwa. A dokumenty takie jak świadectwa szkolne, legitymacje przynależności do straży pożarnej, harcerstwa, zaproszenia na odczyty - mogą nam pokazać, jak w poprzednich wiekach wyglądało życie codzienne.

To cenne, bo trzeba mieć świadomość, że w Polsce mamy do czynienia nie z archiwizowaniem, a ocalaniem różnych pamiątek. W czasach wojny rodziny usiłowały wywieźć np. z  Warszawy najcenniejsze pamiątki. Jeśli osobiste pamiątki udało się wywieźć, a nie uległy zniszczeniu, w efekcie te dokumenty, świadectwa się rozproszyły. W normalnych warunkach dokumentacja zachowałaby się dodatkowo w archiwach, w uczelniach  – tak jak dostępna na stronie internetowej AGAD ta dotycząca studiujących w Dorpacie w XIX wieku, z fotografami studentów etc.

Chodzi o Polonica – dotyczące Polacków studiujących na Uniwersytecie w Dorpacie w latach 1802-1918. Mamy skany wybranych jednostek z zespołu nr 402 „Uniwersytet w Dorpacie (Universität zu Dorpat / Juriewskij Uniwiersitiet / Tartu Ülikool)” z Archiwum Historycznego w Tartu.

W Polsce jednak zniszczenia wojenne były ogromne i dotyczyły również archiwów większości instytucji. Archiwa warszawskie są miejscem przerażającym pod tym względem. Do II wojny światowej w warszawskich  archiwach było około 70 km akt na półkach. Po wojnie zostało zaledwie 10 procent. I z tego powodu o wielu sprawach już się zapewne nie dowiemy.

Dlatego dokumenty rodzinne mogą czasem ujawnić fragment prawdy: na przykład na świadectwie szkolnym może być podpisany nauczyciel. Może okazać się, że to znana osoba, potem słynna w całej Polsce, czy choćby w rejonie, ale zaczynała swoje dorosłe życie w szkole w małej miejscowości i może to być jedno z niewielu poświadczeń tego faktu.

Zatem te pamiątki mogą pomóc zrekonstruować nam nie tylko naszą mikro-historię, ale też warstwy historii regionalnej, może krajowej.

W naszych archiwach zwracajmy uwagę na zapiski. One czasami wskazują nam na rodzinę, która wyemigrowała i może mieszkać w różnych miejscach świata. Czasem zachowała się kartka krewnego wysłana z Argentyny, z Ameryki. Widzimy wtedy, że części rodziny musimy poszukiwać także poza granicami.

Wtedy można szukać w spisach osób przechodzących przez Ellis Island…

Jest wiele stron zawierających spisy poświęcone emigracji, m.in. zawierające spisy pasażerów podróżujących na poszczególnych statkach, także tych płynących do Argentyny- takich stron jest coraz więcej. Za granicą wiele osób zaczyna sobie przypominać o tym, że ich przodkowie przybyli z terenów dawnej Rzeczypospolitej …

Cenne są dokumenty takie jak świadectwo chrztu. Wówczas możemy znaleźć także parafię, gdzie to mała miejscowość. Jeśli nie? Wówczas możemy zwrócić się do członków rodziny, którzy może pamiętają, dlaczego w takim a nie innym kościele miała miejsce ceremonia etc. W dużych miejscowościach jest dużo takich parafii.


Bal dla dzieci w Garwolinie z 1934. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe Bal dla dzieci w Garwolinie z 1934. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Czyli trzeba krytycznie podejść do źródła. Jak Sherlock Holmes.

Również trzeba podejść w ten sposób, że źródło to może nam powiedzieć, gdzie kierować poszukiwania.

A jeśli nie mamy już nikogo, by opowiedzieć nam o przeszłości, możemy znaleźć ważne informacje na nagrobkach – powinny znajdować się tam daty urodzin i śmierci. Te informacje mogą pozwolić dotrzeć do akt wpisów o zgonach, tam powinna być data urodzin. Z kolei informacja o urodzeniu, chrzcie wskaże nam imiona rodziców, możemy szukać dalej informacji o ich ślubie – świadków…

I tak po nitce do kłębka. Można rysować drzewo genealogiczne.

Te kluczowe akta to tak zwane akta stanu cywilnego. Musimy jednak mieć świadomość, że akta stanu cywilnego w Polsce wyrywkowo pojawiają się od 17 wieku, tak naprawdę można liczyć na ich obecność od czasów napoleońskich. Jednak wiele tych akt mogło zostać zniszczone podczas wojen.

Jeśli chodzi o Polskę wschodnią, Archiwum Główne Akt Dawnych ma odpowiednie księgi z czterech województw, lwowskiego, wołyńskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego. Nie mamy jednak kompletu tych dokumentów. Wiemy, gdzie zachowały się tego rodzaju księgi w innych miejscach Polski i także na Ukrainie, ale bardzo często może się okazać, że nigdzie ich nie można znaleźć.

W AGAD mamy tzw. księgi metrykalne – wiele osób podaje imię, nazwisko i prosi nas o jego znalezienie. My nie mamy spisu imiennego. Jeśli znamy datę, nazwę parafii i księga się zachowała – to możemy odnaleźć daną osobę.

Księga metrykalna – to księga prowadzona przez parafię, prowadzono w niej rejestry chrztów, ślubów i zgonów.

Poszukując, zwracajmy uwagę, że jeśli dokumenty  powstały na terenie zaboru rosyjskiego, zwłaszcza w 2 połowie XIX w.  , to mogą być bardzo różnie formy imienia i nazwiska zapisane po rosyjsku, nie było wówczas bowiem ujednoliconej pisowni. W języku rosyjskim zamiast H często pisano G, to samo nazwisko pisano na różne osoby.

Zatem trzeba sprawdzać różne warianty nazwisk.

To tylko jedna kwestia, która pokazuje, że badania genealogiczne wymagają pewnego obycia. Te poszukiwania będą fascynujące, ale nie można się spodziewać, że wszystko będzie proste.

Przy okazji trzeba zapoznać się z historią danego obszaru, czasu, bo to może nam wyjaśnić wiele np. dziwnych dla nas zapisków.

Na początek takie poszukiwania można zacząć nawet siedząc w domu. Mamy telefon, możemy kontaktować się z rodziną na przykład przez wideoczaty, możemy zacząć porządkowanie wiedzy o rodzinie – jeśli ktoś ma taki plan.

Możemy zacząć rozmawiać, zadawać pytania przez e-mail, w sprawie prostych spraw, co do których nie znamy szczegółów. Na przykład czasem nie wiemy wiele o dalszej rodzinie – a ta wiedza może potem nam dostarczyć cennego ukierunkowania. Nie wiemy, który kuzyn mamy jest starszy, gdzie się urodzili… Warto pod tym kątem przyjrzeć się pocztówkom, gdzie na przykład podpisuje się rodzina z Krakowa z dziećmi. Warto zainteresować się, co to za dzieci… etc.

Zatem można w ten sposób, drogą rozmów, po pierwsze rozbudowywać genealogiczny szkielet z danymi podstawowymi i po drugie spisywać fakty z historii rodziny.

Należałoby spisywać pozyskane informacje,  do tego dopisywać pytania, rzeczy, których nie wiemy albo co do których mamy wątpliwości.

Na początku trzeba znaleźć osoby, które coś jeszcze mogą nam powiedzieć o tej rodzinie. Będą dobrze pamiętać, że na przykład wujek Julek był najstarszym z braci, urodził się w Wielkanoc etc. Często trudno ustalić to innymi sposobami.

Dzięki takim rozmowom możemy się dowiedzieć o wielu sprawach, które obecnie nie są istotne dla rodziny, ale którymi poprzednie pokolenia żyły. Pojawią się kolejne informacje. Z kolei nasze zdjęcia, dokumenty, trzeba zdigitalizować, przechowywać tak, żeby się nie zniszczyły.

Porad w sprawie konserwacji archiwów rodzinnych można zasięgać w wyznaczonych w ramach akcji Archiwa Niepodległej różnych archiwach w całej Polsce, także w AGAD. Można dzwonić, pisać wiadomości mailowe.

Tworząc archiwum, pamiętajmy, że trzeba w miarę możliwości starać się podpisać widoczne na zdjęciach osoby.

Pamiętajmy jeszcze o jednym – obecnie robimy setki zdjęć w formie cyfrowej. De facto potem nigdzie ich nie ma. Kiedyś każda rodzina miała album ze zdjęciami. Czy tak jest dzisiaj? Nie ufajmy nośnikom cyfrowym w pełni, archiwizujmy też zdjęcia w formie materialnej.

Nie zarzucajmy tradycji albumów.

Kiedyś dzieci oglądały albumy godzinami, rodzice opowiadali o wydarzeniach na zdjęciach. Obecnie zdjęcia rodzinne giną. To może oznaczać, że badacz za 50 lat nie będzie szukał zdjęć z naszych czasów, po prostu ich nie będzie „bo mamy wszystko w telefonie”.

Czyli trzeba wybrać reprezentatywne zdjęcia i tworzyć albumy. Tworzyć materiał do archiwów rodzinnych dla przyszłych pokoleń.

Trzeba pomyśleć nad tym problemem szerzej. Brytyjczycy podczas niedawnego spisu powszechnego przeprowadzali go w formie elektronicznej. Założono jednak, że materiały ze spisu po 100 latach będą dostępne w archiwach. A archiwa brytyjskie sprzedają takie materiały, można np. zakupić za niewielką kwotę opis domu dziadka z 19 wieku etc. Zatem te współczesne dane przeniesiono na formę analogową – z formy cyfrowej zrobiono mikrofilmy. Uznano, że za 100 lat będzie można w łatwy sposób wydobyć potrzebne dane – i sprzedać jej chętnym.

Nie wierzmy bezwzględnie w formy elektroniczne. Wcześniej były dyskietki,  większe 5,25 cala, potem mniejsze 3,5 calowe. Gdzie są czytniki do takich dyskietek, jaki format mają zapisane na nich dane? Gdzie są same dyskietki?

I z pendrive’ów mogą zniknąć dane. Komputer może się zepsuć, telefon można zgubić. Należy robić kopie danych, ale lepiej mieć  zdjęcia także w formie materialnej.

Elektronika jest dobra na dziś. Jednak za 10-15 lat nośniki mogą być zupełnie inne.

Trzeba zatem pomyśleć również o tym, by właściwie archiwizować nasze zdjęcia. Znaleźć w komputerze zdjęcie sprzed 10 lat, zlecić drukowanie, opisać, przełożyć do specjalnego folderu – jeśli naprawdę chcę takie zdjęcie zachować. Potem mogę go nie odnaleźć i nie móc otworzyć.

Tutaj pojawia się kwestia obmyślenia sobie systemu, w jakim przechowujemy pamiątki, zdjęcia, w jaki sposób zbieramy informacje. Na stronie AGAD jest przekierowanie do strony akcji Archiwa Niepodległej, gdzie można znaleźć nieco informacji na ten temat – dotyczących konserwacji, przechowywania. Można tam przeczytać, że na pewno warto prowadzić inwentarze.

Można przygotować również opisy inwentarzy, napisać coś o osobach, które są na zdjęciach, do których należały pamiątki. To odpowiednik wstępu do inwentarza w prawdziwym archiwum, który opisuje krótkie tło zebranych w nim zbiorów.

We wstępie do inwentarza są także dzieje przechowywania. I dla nas to ważny aspekt – od kogo pozyskaliśmy daną rzecz, może to tylko część archiwum, może pozostała część znajduje się gdzie indziej?

Obecnie w czasie epidemii koronawirusa – rzadziej wychodzimy z domu. Wcześniej można jednak było przyjść np. do AGAD-u w wyznaczonych godzinach i skonsultować się z archiwistami w kwestii archiwów.

Wciąż można wysłać zapytanie mailem, podany jest też telefon. Gdy epidemia minie, w AGAD-zie chcemy wrócić do organizowanych przez nas wcześniej comiesięcznych spotkań genealogicznych, będą to zapewne tzw. genealogiczne środy. Uczestniczymy także w akcji Archiwa Rodzinne.

Starajmy się zachować różne poświadczenia, dokumenty. Nie wyrzucajmy ich, część z nich może mieć później znaczenie także dla historii

AGAD z wielką przyjemnością dowiaduje się, że gdzieś coś się jeszcze zachowało. Niedawno ktoś pokazywał nam akta z czasu powstania listopadowego: była wśród nich na przykład nominacja oficerska. To dokumenty unikatowe, bardzo ważne. Choćby data nominacji – grudzień, styczeń, w niektórych okolicznościach - to może robić wielką różnicę.

Na naszej stronie polecamy zakładkę ”Genealogia” – ona już bardzo wiele tłumaczy. Tam na początku warto zapoznać się z materiałami opracowanymi przez Małgorzatę Kośkę: „Praktyczne porady dla osób prowadzących badania genealogiczne”.


***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl