Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Michał Fabisiak 02.10.2020

Dr Artur Wróblewski: prezes PiS ustabilizuje sytuację w Radzie Ministrów

- Wejście Jarosława Kaczyńskiego do rządu to triumf Mateusza Morawieckiego, co w ostatecznym rozrachunku jest niekorzystne dla Zbigniewa Ziobro - mówi portalowi PolskieRadio24.pl dr Artur Wróblewski, politolog z Uczelni Łazarskiego. Ekspert jest zdania, że prezes PiS ustabilizuje sytuację w Radzie Ministrów i przyczyni się do "łagodnego przejścia" Prawa i Sprawiedliwości w "epokę Mateusza Morawieckiego".

Jak wejście Jarosława Kaczyńskiego do rządu wpłynie na funkcjonowanie Rady Ministrów?

Uważam, że prezes PiS będzie pełnił w rządzie podwójną rolę. Z jednej strony będzie rozjemcą pewnych napięć i sporów, które są rzeczą naturalną, a z drugiej będzie stanowił pewien wentyl bezpieczeństwa, czyli zażegnywał ewentualne problemy. Jarosław Kaczyński jest człowiekiem numer jeden w polskiej polityce. Obecnie nie ma drugiego przywódcy o tak wielkim autorytecie i zdolnościach charyzmatycznych, a zarazem długoletnim doświadczeniu. W mojej ocenie obecność prezesa PiS ustabilizuje sytuację w rządzie. Do tego dochodzi jeszcze trzeci czynnik - Jarosław Kaczyński, wchodząc do rządu, zabezpiecza pozycję Mateusza Morawieckiego, którego namaścił na swojego następcę na stanowisku szefa PiS. Dlatego jego wejście do rządu odbieram również jako próbę łagodnego przejścia z epoki Jarosława Kaczyńskiego w epokę Mateusza Morawieckiego. Poprzez swoją obecność w Radzie Ministrów prezes PiS chce dopilnować, aby owo przejście odbywało się bez problemów. 

Jarosław Kaczyński, jak pan zauważył, jest realnym przywódcą obozu Zjednoczonej Prawicy. Pracami rządu kieruje jednak premier, któremu prezes PiS jako wicepremier formalnie będzie podlegał. Czy ta sytuacja nie zdezorientuje ministrów, bo kogo w tej sytuacji powinni słuchać?

Myślę, że nie powinno być z tym żadnych problemów. Sytuacja, gdy obdarzony charyzmą i doświadczeniem wieloletni przywódca partii namaszcza innego polityka na premiera i oddaje mu kierowanie rządem, nie rodzi konfliktu lojalności wśród ministrów. W tym przypadku słowo premiera jest akceptowane przez przywódcę obozu politycznego. Słuchając premiera Mateusza Morawieckiego, ministrowie powinni mieć świadomość, że jego słowa są zgodne z zasadami głoszonymi przez Jarosława Kaczyńskiego. 

parlament europejski 1200.jpg
"Finansowe zagłodzenie" Polski i Węgier. Oburzenie po słowach niemieckiej wiceszefowej PE

Opozycja, a konkretnie szef PO Borys Budka, sugeruje, że wejście Jarosława Kaczyńskiego do rządu to "osobista porażka premiera Mateusza Morawieckiego, który musiał zaprosić do rządu Jarosława Kaczyńskiego, bo nie radził sobie ze Zbigniewem Ziobro".  

To jest pobożne myślenie ziobrystów. Ale rzeczywistość jest w mojej ocenie zupełnie inna. Jarosław Kaczyński wszedł do rządu właśnie po to, żeby zabezpieczyć okres przejściowy i dać jasny sygnał, że Morawiecki jest jego następcą. Prezes PiS ma dopilnować, żeby to namaszczenie zadziałało i nic się nie wydarzyło. Dlatego w tej sytuacji postawiłbym odwrotną tezę do tej, którą stawia opozycja. Wejście Jarosława Kaczyńskiego do rządu to triumf Mateusza Morawieckiego, co w ostatecznym rozrachunku jest niekorzystne dla Zbigniewa Ziobro. Politycy Solidarnej Polski mieli intencję rozbijania jedności Zjednoczonej Prawicy i zawłaszczania dla siebie pewnych obszarów, np. kwestii światopoglądowych, którymi do tej pory dobrowolnie gospodarowali. Od teraz będzie im trudniej budować autonomię, np. poprzez wypowiadanie jakichś konwencji czy ogłaszanie radykalnych programów, ponieważ Jarosław Kaczyński jako członek Rady Ministrów będzie tonował ich zapędy. Wejście prezesa PiS do rządu będzie więc ograniczało wpływy ministra Ziobro, który będzie bał się robić to, czego nie bał się robić, kiedy w rządzie nie było Jarosława Kaczyńskiego.

Jak ocenia pan pomysł zmniejszenia liczby ministerstw z 20 do 14?

Uważam, że jest to bardzo dobry i nowoczesny ruch. Działania w kierunku optymalizacji zarządzania i odchudzania władzy w czasach kryzysu mogą spodobać się społeczeństwu. Liczba 14 ministerstw jest imponująca. Zauważmy, że nawet Szwecja, która jest stawiana jako kraj o "chudej władzy" ma 23 ministrów. Za logiczne uważam połączenie działów związanych z finansami i funduszami europejskimi. Dobrze oceniam również stworzenie wspólnego ministerstwa edukacji, nauki i szkolnictwa wyższego - noblistę kształci się od żłobka aż po studia i doktorat, więc można powiedzieć, że jest to pewna ciągłość. Pozytywnie odbieram również włączenie leśnictwa do resortu rolnictwa. Ten dział pasuje tam lepiej niż w środowisku, jak było do tej pory. Te wszystkie działania czynią władzę chudszą i odbierają ministrom księstwa dublujące się kompetencjami. Mam tylko jedno zastrzeżenie. 

Jakie?

Niepotrzebnie zlikwidowano ministerstwo gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej. Uważam, że ta gałąź gospodarki ma ogromną przyszłość i może być strategiczna z punktu widzenia polskiego przemysłu. W mojej ocenie minister Marek Gróbarczyk robił dobrą robotę, promując sprawę polskich portów i odbudowę rodzimych stoczni. Mam też pewne wątpliwości związane z włączeniem pracy do ministerstwa rozwoju.

Premier free mateusz morawiecki free 1200.jpg
Premier w Brukseli: po próbie otrucia Nawalnego nie można kontynuować budowy Nord Streamu 2

Dlaczego? 

W obozie Zjednoczonej Prawicy Jarosław Gowin należy do liberalnego skrzydła. Wiemy, że jego poglądy na pracę są inne niż np. minister Elżbiety Rafalskiej. W związku z tym rodzi się pytanie, czy polityka rządu w tym zakresie dalej będzie prospołeczna, czy może zbliżona do poglądów, jakie przedstawiają różne konfederacje i stowarzyszenia zrzeszające pracodawców. Zauważmy, że w ostatnim czasie w resorcie pracy dominowała wrażliwość kobieca. Jestem ciekaw, czy to podejście zostanie utrzymane, czy może dojdzie do uelastycznienia rynku w tej kwestii, co byłoby działaniem na niekorzyść pracowników, bo byliby gorzej chronieni. 

W rządzie zasiądzie również kilku nowych ministrów. Jak pan ocenia nominacje dla Przemysława Czarnka?  

Mianowanie Przemysława Czarnka na ministra edukacji i nauki oceniam jako nie tyle prowokację - bo jest to minister o ściśle określonych poglądach ideologicznych - ile wybranie kogoś, kto być może będzie równoważył wpływy ministra Ziobro i polityków jego ugrupowania, jeśli chodzi o krucjatę światopoglądową. W mojej ocenie będzie on pełnił rolę konserwatywnego rycerza podczas budowania programów nauczania czy tworzenia podręczników. Dzięki niemu PiS będzie mógł powiedzieć Solidarnej Polsce i wyborcom radykalnej prawicy "patrzcie, my też mamy kogoś takiego".

Co pan sądzi o nowym ministrze rolnictwa?

Jeśli chodzi o Grzegorza Pudę i jego nominację, to może być to ukłon w stronę młodego elektoratu. Pragnę zauważyć, że ma on 38 lat, a zarazem bogate doświadczenie, bo był już wiceministrem, najpierw inwestycji i rozwoju, a ostatnio funduszy i polityki regionalnej. Tą nominacją PiS robi ukłon w kierunku osób młodych i nowocześnie myślących, wręcz lewicowych, dlatego, że jego poglądy na ekologię i ochronę zwierząt są zgodne z ich poglądami. Nowy minister rolnictwa jest pomysłem interesującym, ale też i ryzykownym. 

Dlaczego ryzykownym? 

Wiemy, że wieś jest konserwatywna i zachowawcza. Po drugie przy ustawie dotyczącej ochrony zwierząt powstał pewien konflikt z tą częścią środowiska wiejskiego, którą reprezentują politycy w przeszłości związani z Andrzejem Lepperem, jak np. Renata Beger, czy związani z Agrounią, jak np. Michał Kołodziejczak. Młodemu politykowi może być trudno zażegnać te konflikty, a jest to konieczne, bo - jak wiemy - wieś głosuje na PiS i z tego powodu jest to elektorat ważny dla ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego.

- rozmawiał Michał Fabisiak, PolskieRadio24.pl