Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Agnieszka Kamińska 10.10.2010

„Kaczyński ma już pomnik na Wawelu”

Jedną z propozycji upamiętnienia ofiar jest hospicjum dla dzieci przy świątyni Opatrzności Bożej.

Prezydent Bronisław Komorowski powiedział, że postara się doprowadzić do tego, by w miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku powstało "odpowiednio godne upamiętnienie" ofiar.

Ocenił też, że Lech Kaczyński ma już "królewski pomnik", w postaci sarkofagu na Wawelu.

Prezydent Bronisław Komorowski oświadczył w niedzielę w Radiu Zet, że pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej powinna łączyć, a nie dzielić. Według niego, sposobem na zademonstrowanie jedności rodzin ofiar jest niedzielna pielgrzymka do Smoleńska.

Krzyż przed pałacem

Komorowski odniósł się również do sprawy krzyża ustawionego przed Pałacem Prezydenckim po katastrofie smoleńskiej przez harcerzy. Obecnie krzyż znajduje się w kaplicy Pałacu. "Ta awantura wokół krzyża i przy nadużyciu krzyża kosztuje bardzo wiele Kościół oraz wywołała cały szereg działań, sposób myślenia, który niewątpliwie może się okazać pewnym ryzykiem" - powiedział prezydent.

Ocenił jednak, że może to jednak w efekcie dać "ożywcze działania, oczyszczające wiele spraw".

"Nieprzypadkowo biskupi apelowali wielokrotnie, aby przenieść krzyż do (kościoła) św. Anny i nieprzypadkowo też niektórzy zacietrzewieni politycy do dzisiejszego dnia apelują, wbrew apelom biskupów, o to, aby krzyż był dalej przed Pałacem Prezydenckim, jak rozumiem po to, aby można było organizować dalszy ciąg politycznej awantury, mimo, że się ona odbywa ze szkodą dla państwa i ze szkodą dla Kościoła" - powiedział prezydent.

Hospicjum ku czci ofiar katastrofy?

Komorowski zapowiedział, że postara się doprowadzić do tego, by w miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku powstało "odpowiednio godne upamiętnienie" ofiar. Ocenił, że Lech Kaczyński ma już "królewski pomnik", w postaci sarkofagu na Wawelu.

Prezydent był pytany, czy przed Pałacem Prezydenckim, bądź kościołem karmelickim powinien stanąć pomnik ofiar katastrofy. Jak ocenił, propozycji w tej sprawie jest dużo więcej.

"Ja nie ukrywam, że mi bardzo do wyobraźni przemawia propozycja siostry Małgorzaty Chmielewskiej (...), która zaproponowała, aby w pobliży Świątyni Opatrzności Bożej powstało hospicjum dla dzieci umierających, jako żywe dzieło noszące imię wszystkich 96 ofiar katastrofy smoleńskiej" - powiedział prezydent. Podkreślił, że można budować "różne koncepcje upamiętnienia", jednak - jak mówił - inicjatywa w tej sprawie powinna należeć do rodzin ofiar katastrofy.

Komentarz do słów Fotygi

Według prezydenta, obecność premiera Rosji Władimira Putina w Smoleńsku tuż po katastrofie prezydenckiego samolotu oznaczała "chęć uczestniczenia we wspólnym przeżywaniu dramatu polskiego".

"W takich sytuacjach nie wolno odtrącać ręki, z którą się (...) kojarzą może różne niekoniecznie bardzo piękne rzeczy, ale to jest ręką premiera Rosji" - mówił Komorowski.

Prezydent pytany był o wypowiedź b. minister spraw zagranicznych Anny Fotygi, która stwierdziła, że miejsce premiera Donalda Tuska w Smoleńsku po katastrofie, "było w pozycji na baczność, w błocie i ciemności przy ciele Prezydenta, a nie w uścisku Putina". "Z tego uścisku już się Pan nie wywinie. Nie zazdroszczę Panu" - napisała na stronie internetowej PiS Fotyga.

W ocenie Komorowskiego, ta wypowiedź Fotygi jest "strasznie niedobra". Jak podkreślił, odnosiła się ona do "obecności premiera (...) na miejscu pobojowiska w Smoleńsku".
Prezydent przekonywał, że z punktu widzenia języka politycznego, obecność premiera Rosji w miejscu katastrofy "oznaczała przywiązanie ogromnej wagi do tego, co się wydarzyło i chęć uczestniczenia we wspólnym przeżywaniu dramatu polskiego".

"Oprócz czysto ludzkiej reakcji, to polityczna odpowiedź powinna być taka: tak, dostrzegamy tę rękę i chcemy, aby to służyło dalszym relacjom polsko-rosyjskim, a nie je psuło" - powiedział prezydent.

„Spotkanie premierów bez precedensu”

Jak przekonywał, spotkanie polskiego i rosyjskiego premiera "nad grobami polskich oficerów wymordowanych w Katyniu" było "ważne dla polski, dla rodzin katyńskich". To na nim - jak mówił - powinna być skoncentrowana wtedy uwaga opinii publicznej.

"Wydaje mi się, że tu gdzieś zabrakło myślenia o tym, że może warto powściągnąć własną potrzebę serca bycia na miejscach zbrodni katyńskiej w rocznicę i miesięcznice zbrodni katyńskiej, a więc w kwietniu, może warto było powściągnąć także własne dążenie do zaznaczenia wagi własnego urzędu na rzecz ewidentnego interesu, jakim była potrzeba skoncentrowania uwagi opinii publicznej polskiej, rosyjskiej na bezprecedensowym spotkaniu dwóch premierów nad grobami polskich ofiar" - mówił Komorowski.

Jak dodał, on sam zrezygnował z wyjazdu jako wtedy jeszcze marszałek Sejmu. Pytany, czy Donald Tusk nie powinien zaproponować, by 7 kwietnia w Katyniu był także prezydent Lech Kaczyński Komorowski odparł: "to było spotkanie dwóch premierów, a nie dwóch premierów i prezydenta".

Prezydent był też pytany, czy w związku z katastrofą smoleńską zdymisjonowany powinien zostać minister obrony Bogdan Klich. W ocenie Komorowskiego, teza, że to minister obrony narodowej "jest odpowiedzialny za to, kogo prezydent zaprasza na pokład samolotu" jest ryzykowna.

Prezydent ocenił też, że w atmosferze sprzed katastrofy smoleńskiej "każda próba cenzurowania składu gości zapraszanych przez prezydenta do jego samolotu (...) byłaby oceniana jako swoisty zamach na niezależność prezydenta, premiera, czy kogokolwiek innego".

agkm