Strażnicy miejscy, którzy interweniowali w biurze PiS, dopiero na miejscu przekonali się, że napastnik ma ostrą broń. - Poszliśmy w ciemno - opowiadają.
Ze strażnikami spotkał się w środę p.o. Tomasz Sadzyński, podziękował im za profesjonalnie przeprowadzoną akcję.
Mariusz Zieliński i Arkadiusz Kazimierski wchodzili do biura myśląc, że napastnik jest uzbrojony w broń gazową - tak im przekazano. Na miejscu nie było jednak czasu na zastanowienie, trzeba było działać bardzo szybko – na korytarzu zastali leżące na ziemi dwie osoby, obok nich mężczyznę z bronią.
Mariusz Zieliński szybko obezwładnił 62-latka. - Dźwignia, kolano, rzucenie na brzuch – mówi. Dodaje, że wcześniej chodził na kursy medyczne i sztuki walki. W straży miejskiej pracuje tylko rok.
"Dobijcie mnie"
Zatrzymanego w kadjankach przekazano potem policjantom. Strażnicy wspominają, że wtedy jeszcze nie mówił nic o powodach ataku, tylko powiedział „Dobijcie mnie”.
Strażnicy udzielili pomocy asystentowi ranionemu nożem - z jego szyi wyciekała krew. Interweniujący strażnicy ocalili mu życie – gdyby nie ich przybycie, najprawdopodobniej zginąłby z ręki atakującego.
agkm, halolodz.pl, urząd miejski w Łodzi