Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Jakub Pogorzelski 19.04.2021

Superliga nie powstanie, bo trwa od wielu lat [KOMENTARZ]

- Wiadomość o śmierci futbolu jest przesadzona - tak, parafrazując słynny cytat Marka Twaina można podsumować decyzję dwunastu klubów, które opublikowały oświadczenie o powstaniu piłkarskiej Superligi. Oburzeni tym faktem kibice i sympatycy futbolu zdają się wyglądać jak osoby, które właśnie obudziły się z kilkunastoletniej śpiączki. 

W niedzielny wieczór futbolowy świat wstrzymał oddech. Oto dwanaście potęg (AC Milan, Inter Mediolan, Juventus, Arsenal, Chelsea, Liverpool, Manchester City, Manchester United, Tottenham, Atletico Madryt, FC Barcelona i Real Madryt) ogłosiło powstanie nowego tworu, rozgrywek piłkarskiej Superligi.

UEFA i krajowe federacje odpowiedziały na to jasnym stanowiskiem - kluby, które będą występować w Superlidze, zostaną wykluczone z rozgrywek na poziomie krajowym, europejskim i światowym, a ich zawodnicy mogą zostać pozbawieni możliwości występu w drużynach narodowych.

fc barcelona 1200 f.jpg
Superliga stała się faktem. Dwanaście piłkarskich potęg zmienia historię futbolu

Podsumowując - piłkarskie grube ryby mają dość obecnego stanu rzeczy i obliczyły, że bardziej opłaca im się gra między sobą, niż mozolna walka w ligach krajowych, warunkująca kwalifikację do rozgrywek kontynentalnych. Trudno ocenić, na ile jest to rzeczywiście ukształtowanie zupełnie nowego futbolowego ładu, czy jedynie forma nacisku tych największych na federacje i próba korzystniejszego dla nich podziału zysków. Wszystkich oburzonych takim obrotem spraw należy uspokoić: Superliga w europejskiej piłce trwa od kilkunastu lat.

SuperLiga Mistrzów

Zreformowanie Pucharu Europy na Ligę Mistrzów i przyjęcie nowych zasad (więcej miejsc dla klubów z najlepszych piłkarskich lig, fazy grupowe) prowadziły w prostej linii do sytuacji, którą mamy obecnie. W fazie grupowej sezonu 2020/21 aż 19 miejsc na 32 zajęły kluby z pięciu najsilniejszych lig uznawanych za silniejsze. Gdy dodamy do tego zespoły z szóstej w rankingu federacji rosyjskiej, daje to 22 miejsca. Jest to prawie 70% miejsc, więc niemal 3/4 tortu pełnego pieniędzy z praw do transmisji, zysków z dnia meczowego (teraz obciążonych pandemią), premii za udział i wyniki - wszystko to doprowadziło do tego, że ci więksi stali się jeszcze więksi. I teraz najzwyczajniej chcą ten stan rzeczy uprawomocnić.

Sport, a futbol w szczególności, bywa nieprzewidywalny. Co więc mają zrobić szefowie Milanu, Juventusu czy Arsenalu, jeśli ich wyniki piłkarskie nie będą się zgadzały z prognozowanymi zyskami? Jak mogą "naprawić" błędy zawodników, którzy nie podniosą z muraw Ligi Mistrzów tylu pieniędzy, ile powinni? Rozwiązanie jest banalnie proste - zapewnić te zyski odgórnymi decyzjami. Superliga w obecnym kształcie (o ile powstanie, co wcale nie jest takie pewne) jest zwyczajnym krokiem ewolucyjnym w układaniu europejskiej hierarchii, którą zaczęła Liga Mistrzów.

Przedsiębiorstwo, nie klub

Wszyscy kibice, którzy zapowiadają bojkot nowego formatu nie wiedzą, lub nie chcą wiedzieć o jednym - nikogo to nie obchodzi. Superliga nie jest projektem, którego grupą docelową jest obecna baza kibiców. Zachodzące w społeczeństwach procesy są trendem nieodwracalnym, który znacznie przyspieszyła pandemia koronawirusa.
Wyczerpująco pisze i mówi o nich od wielu miesięcy Mateusz Święcicki z Eleven Sports:

Mówiąc najkrócej - fan największych klubów musi wreszcie przyjąć do wiadomości, że jego zdanie nie ma znaczenia. A patrząc obrazowo: dziś prezes Chelsea, Manchesteru czy Juventusu woli Azjatę, który w życiu nie był na meczu piłkarskim, ale buduje zasięgi w social mediach i regularnie wykupuje nowe kolekcje ubrań z klubowego sklepu, niż przedstawiciela klasy średniej czy robotniczej, którego coraz rzadziej stać na bilet i wciąż nosi koszulkę piłkarza, którą złapał z trybun 15 lat temu.

Jeszcze dobitniej: Andrea Agnelli (prezes Juventusu) chce konsumenta, który dostaje na maila klubowy newsletter bardziej, niż turyńskiego sklepikarza ze starą i wypłowiałą repliką koszulki Del Piero czy Vialliego. Superliga to dużo szersze otwarcie na globalnego konsumenta. Ktoś powie, że stadiony będą puste, ale czy na pewno? Czy w zglobalizowanym świecie tak ciężko wyobrazić sobie trybuny pełne ludzi z całego świata? A nawet jeśli rzeczywiście wpływy z biletów będą spadały, to rozgrywki zostaną przeniesione na inne godziny lub wyjadą poza kontynent. To też nie jest niczym nowym.

Kibic lubi bajki

Skoro współczesne superkluby są zwykłymi przedsiębiorstwami, potrzebują marketingowego opakowania, stworzenia właściwej narracji. Ta w kwestii nowych rozgrywek jest prosta: kibicuj elicie, najlepszym z najlepszych. Cytaty Billa Shankly'ego czy Alexa Fergusona o robotniczym charakterze i lewicowych ideałach, opowiadania o tym, że wyniki meczów sprawdzało się w poniedziałkowej gazecie, a na skróty meczów w telewizji czekało się dwa dni, brzmią dziś jak bajki futbolowych "dziadersów".

- Całe dzielnice harowały przez tydzień, aby w sobotę wyjść z rodziną na mecz? Jak to, wchodziliście na drzewo, żeby zobaczyć trening? Halo, ja dziś jestem dwa kliknięcia od zdjęć z codziennego rozruchu i wideo z lotnisk, mam wykupiony za kilka euro abonament telewizyjny na mecze wszystkich lig, a za sto euro kupię sobie meczową koszulkę z nadrukiem każdego piłkarza - odpowie pokolenie, które ma dziś generować zyski.

Przyzwyczajeni do opowieści futbolowych minionej epoki, powinni obudzić się z błogiego snu o rzekomo czystym i pięknym futbolu, który ci przeklęci bogacze z Superligi chcą zniszczyć. Czyż mało było afer na najwyższych szczeblach w ostatnich latach? Dlaczego nie krzyczycie z oburzenia, widząc jak Wolverhampton Wanderers jest przechowalnią żywego towaru dla jednego agenta, Manchester City i Paris Saint-Germain służą za zabawki i PR-owe narzędzia szejków? RB Lipsk? Liga Mistrzów sponsorowana przez Gazprom? Naprawdę dopiero Superliga otwiera oczy, czym jest futbol?

Gary Neville oburza się na Superligę w telewizyjnym studiu, choć nie było słychać jego narzekań, gdy Carlos Tevez trafiał do jego ukochanego Manchesteru United, będąc częścią skomplikowanej finansowo i podatkowo transakcji, bo prawa do jego karty zawodniczej posiadał zewnętrzny podmiot.

manchester united 1200.jpg
Superliga budzi ogromne kontrowersje. "To zbrodniczy akt przeciwko fanom piłki"

Brak alternatywy

Ekscytowanie się Ligą Mistrzów, w której i tak co rok grają ci sami, a historie rzekomych maluczkich są tylko pozorne, wygląda jak zasłanianie oczu na niewygodne fakty. Fani na całym świecie w fazie pucharowej trzymają kciuki choćby za FC Porto czy Ajax, ale jak to w kapitalizmie - to też tylko pozornie nie opłaca się największym. Mogli oni dzięki takim anomaliom zrobić wewnętrzny audyt swoich zasobów i sprawdzić, jak na tle europejskich hegemonów już wtedy sprawdzają się De Jong, De Ligt (Ajax) czy choćby Militao i Telles (Porto), a po takiej weryfikacji wziąć ich do siebie.

Z tej sytuacji na dziś nie widać dobrego wyjścia. Nie jest nim na pewno powrót do dawnej formuły Pucharu Mistrzów, gdzie występowali tylko mistrzowie swoich krajów. Przyczyna, poza marketingową jest również sportowa - przyniosłoby to drastyczne obniżenie poziomu gry. Narastająca przez lata przepaść ekonomiczna doprowadziła do tego, że istnieje parę lig, a w nich kilku klubów, które traktują resztę świata jako montownię podzespołów.

Dziś trudno sobie wyobrazić, aby w finałach grały Steaua Bukareszt czy Crvena Zvezda Belgrad. Najlepsi mają tak rozwinięte sieci scoutingowe, że są w stanie ściągać do siebie największe talenty z całego świata, nim te zaprezentują się w rodzimych zespołach. Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński czy Wojciech Szczęsny nie zagrali nawet minuty w polskiej lidze, a już byli na Zachodzie. Co więc na gorsze ma zmienić Superliga, ten rzekomy rewolucyjny upadek futbolowego porządku?

-Nic, będzie tak samo. Albo lepiej. - powiedziałby Franciszek Maurer. A jeśli nie, to i on zostałby dziadersem. Tylko tym razem nie w imię zasad.

Jakub Pogorzelski, PolskieRadio24.pl