Jak podała w środę AFP, niegdyś tętniące życiem ulice Kabulu ucichły. Chaos panuje w okolicach lotniska, gdzie tysiące ludzi gromadzą się, usiłując wydostać się z kraju przed 31 sierpnia, wszędzie indziej jest cicho.
Afgańczyk ewakuowany do Polski mówi Polskiemu Radiu: mamy dług wdzięczności do końca życia
- To jak apokalipsa zombie - stwierdziła aktywistka. - Ludzie prawie nie wychodzą na zewnątrz, a kiedy to robią, spieszą się – powiedziała 20-latka. - Ludzie wracają do domu tak szybko, jak mogą - dodała.
Według AFP kobiety, które za czasów poprzedniego rządu coraz chętniej nosiły zachodnie ubrania, prawie nie wychodzą z domów. Wzrosła za to sprzedaż burek.
Brutalne muzułmańskie prawo
Wielu Afgańczyków obawia się powrotu do brutalnej interpretacji prawa muzułmańskiego, którą wdrożyli talibowie, kiedy rządzili w latach 1996-2001. Tym razem islamiści twierdzą, że zagwarantują kobietom pewne prawa.
Aktywistka, z którą rozmawiała AFP, twierdzi jednak, że nie może wrócić na uniwersytet. Mówi, że twardogłowi nie chcą, aby kobiety uczęszczały na zajęcia, dopóki nie zostanie wprowadzona segregacja studentów według płci.
- Myślę, że to idiotyczna decyzja - oceniła, dodając, że nie ma wystarczającej liczby wykładowców uniwersyteckich. Bank, w którym pracuje, zabronił jej powrotu, powołując się na obawy o jej bezpieczeństwo.
Czytaj także:
W Kabulu plakaty reklamowe przedstawiające modelki zostały zniszczone lub zerwane. Nie słychać już muzyki pop, całkowicie zakazanej za czasów poprzednich rządów talibów.
"Talibowie nie będą wypuszczać ludzi". Dr Krzysztof Zielke o sytuacji w Afganistanie
Zdaniem pracownika banku, który anonimowo wypowiedział się dla AFP, powszechny strach działa na korzyść talibów. - Nie mają żadnej armii, która mogłaby kontrolować ludzi, ale strach kontroluje wszystkich - stwierdził.
Z kolei w mieście Chost na południowym wschodzie Afganistanu, zajętym przez talibów na krótko przed upadkiem Kabulu, bojownicy najwyraźniej przyjęli łagodniejsze podejście.
- Po kilku dniach sytuacja wróciła do normy. Ruch w mieście zwolnił, ale wiele sklepów i małych firm zostało ponownie otwartych – przekazał AFP lokalny pracownik organizacji charytatywnej.
- Chłopcy i dziewczęta chodzą do szkoły jak wcześniej – powiedział i dodał, że talibowie traktują ludzi znacznie łagodniej niż oczekiwano.
Z kolei w mieście Kunduz, zniszczonym tygodniami walk, mieszkańcy zaczęli odbudowywać swoje sklepy. - Ale nie domy, ponieważ uciekli i nie wrócili lub nie mają pieniędzy na odbudowę - stwierdził właściciel lokalnej firmy. Dodał, że niektórzy biedniejsi mieszkańcy są tak przerażeni, że przestali kupować owoce, a nawet używać mydła.
- Uważają, że powinni oszczędzać, ponieważ w przyszłości nie będą mieli sposobu na zarabianie pieniędzy - powiedział AFP.
as