Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Damian Zakrzewski 28.09.2021

Elity wybrały: obcy lepszy niż Polak. Felieton Miłosza Manasterskiego

Politycy opozycji, media z nią związane i celebryci, jeśli nie obrażają polskich żołnierzy i pograniczników, to co najmniej sugerują, że ci nas oszukują. Opinia publiczna ma dziś uwierzyć, że posłanka-aktorka po jednej wycieczce do Usnarza Górnego ma lepszą wiedzę o sytuacji na granicy i wokół niej, niż polski kontrwywiad wojskowy - pisze w swoim nowym felietonie Miłosz Manasterski.

W poniedziałek konferencja ministrów Mariusza Błaszczaka i Mariusza Kamińskiego powinna wszystkimi wstrząsnąć. Ministrowie w sposób jednoznaczny wykazali, jak są realne nasze najgorsze obawy dotyczące pochodzenia i charakteru osób kierowanych do nas przez Białoruś. A jednak ten i ów dziennikarz, polityk czy celebryta czuje się mądrzejszy i odrzuca wynik pracy analityków służb państwowych. Niektóre media wmawiają nam, że nie można ufać przedstawionym informacjom wywiadowczym o migrantach, że są one obliczone na wywołanie emocji.

Granica free tt sg-663.jpg
"Przedłużenie stanu wyjątkowego jest zasadne". Adam Stankiewicz o rekomendacji szefa MSWiA

Kryzys na granicy polsko-białoruskiej powoli staje się niestety polskim kryzysem wewnętrznym ze względu na działania części polityków i osób opiniotwórczych. Opozycja ma prawo (a nawet obowiązek) dyskutować z działaniami rządu. Jednak nie jest standardem demokratycznym kwestionowanie roli i obowiązków najważniejszych instytucji państwowych. Pokora wymaga, by osoby zawodowo zajmujące się polityką posłuchały specjalistów, będących ekspertami w swoich dziedzinach. Poseł, mający związki z lotnictwem jako pasażer, ośmieszyłby się, gdyby podważał sens istnienia Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Senator mówiący, że wie więcej o pogodzie niż Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, bo przed deszczem łamie go w kościach, naraziłby się na kpiny. A jednak w jakże istotnej dla nas wszystkich kwestii bezpieczeństwa niemal cała opozycja czuje, że ma prawo i kompetencje by wypowiadać się autorytatywnie i podważać sens stanu wyjątkowego.

Agnieszka Holland, reżyser uhonorowana podczas tegorocznego festiwalu filmowego w Gdyni w swojej przemowie po otrzymaniu nagrody odniosła się obecnego zagrożenia: - Nie godzę się na to, żeby obsadzać żołnierzy polskiej Straży Granicznej w rolach strażników muru berlińskiego z byłego NRD. Nie godzę się na to, by okoliczna ludność grała rolę donosicieli i żeby zanim podadzą chleb głodnemu, dzwonili na policję. To obciąża nas wszystkich strasznie jako wspólnotę – mówiła Holland, spotykając się z aprobatą i aplauzem zgromadzonych w Gdyni twórców i artystów.

Agnieszka Holland jako rzecznik polskich elit, nie po raz pierwszy atakuje Polaków i państwo polskie. Po raz pierwszy jednak czyni to w tak dramatycznych okolicznościach. Perspektywa Holland pokazuje, że elity dylemat "obcy-swój" rozstrzygnęły jednogłośnie opowiadając się za nieznanym obcym. To obcy, bez dokumentów, po szkoleniu w Moskwie, mający w telefonie selfie z terrorystami, jest tym, któremu elity i reprezentująca je opozycja ufa i wierzy. Przybysz jest dla niej ważniejszy niż Polak - zwłaszcza mieszkaniec Podlasia, który jako pierwszy narażony jest na niebezpieczeństwo spotkania z "turystami Łukaszenki". Elity żądają od nas odrzucenia naturalnego i racjonalnego poczucia konieczności obrony wspólnoty narodowej i żądają bezwzględnego podporządkowania woli intruza, nawet jeśli jest może on być terrorystą czy pedofilem.

Paradoksem jest fakt, że ci wyznawcy liberalizmu, dla których kultura chrześcijańska jest nazbyt opresyjna, wyżej cenią od polskich chrześcijan przybyszów ze świata, w którym skrajnie odmienny od europejskiego jest stosunek do przemocy, kobiet, mniejszości seksualnych czy zasad współżycia społecznego. Ze świata, w którym można mieć w telefonie zdjęcia z egzekucji przez dekapitację (kto oglądał coś takiego w Polsce od czasów średniowiecza?). Więc obcy – z całym rozpoznanym i odrzucającym bagażem mentalnym dżihadu jest dla elity kimś wartościowym i pożądanym. Broniący zaś europejskiego porządku i świeckiego państwa prawa polski żołnierz i pogranicznik przez kosmopolityczną elitę porównywany jest do hitlerowskich zbrodniarzy, stalinowskich oprawców albo enerdowskich strażników.  

Piotr Woyciechowski PR24 1200.JPG
Piotr Woyciechowski o wypowiedzi Agnieszki Holland: wpisuje się w narrację Władysława Frasyniuka

To odwrócenie świata wartości, w którym to, co bliskie i znane jest złe i niegodne, jest świadomym niszczeniem fundamentu państwa i społeczeństwa jakim jest zaufanie. To na zaufaniu do współobywatela-rodaka opieramy na co dzień nasze istnienie. Jedząc w restauracji wierzymy, że nikt nie doda nam do jedzenia trucizny. Lecąc samolotem jesteśmy przekonani, że pilot nie rozbije go celowo o najbliższy wieżowiec. Oddając dzieci do szkoły jesteśmy pewni, że nauczyciele nie wykorzystają ich seksualnie. Ufamy, że napotkany na koncercie fan zespołu nie wysadzi się w powietrze razem z nami. Wierzymy ekspertom i specjalistom, że nie chcą naszego zła. Wspólna kultura, język, historia, wartości i przekonania budują podstawę zaufania i wiary w dobre intencje "swojego". Wierzymy, że poczucie obywatelskiej i narodowej przynależności bardzo skutecznie chroni nas przed złem – jasne, że nie stuprocentowo . Wybieramy w sklepach produkty "Made in Poland", cenimy polskich naukowców, twórców i artystów, wierzymy, że "dobre, bo polskie". Nawet popularna Biedronka dzisiaj wylicza paragonach, które produkty w naszym koszyku pochodzą z Polski, bo wie, że dla konsumenta to ważne.

Istnieje jednak wpływowa grupa ludzi, która uważa, że dobre jest niepolskie. Jej przekonania jak wirus infekują umysły osób, dla których liczy się głos Agnieszki Holland, Macieja Stuhra czy Klaudii Jachiry. Negacja polskości dotyka nie tylko naszego pogranicza, ale praktycznie już każdej sfery naszego funkcjonowania, także samorządu czy biznesu.  

Założenie "Polak zły – obcy dobry" zbiera już swoje ofiary daleko od wschodniej granicy. Poruszającym przykładem może historia jaka przydarzyła się pani Renacie Gluzie i jej firmie Eurokontrakt EU z Dębna w województwie zachodniopomorskim. Jeden z klientów jej biura pośrednictwa pracy będący obywatelem Ukrainy uznał, że został oszukany.  Przez kilka tygodni z ukraińską flagą stał na ulicach Dębna wykrzykując, że polska firma jest mu winna pieniądze. Nie ograniczał się do samej pikiety, przeszkadzał mieszkańcom, straszył i groził. Nie pomogły tłumaczenia, że firma Eurokontrakt EU nie była jego pracodawcą, że w rzeczywistości jego żale nie mają podstawy prawnej, a pretensje powinien skierować do niemieckiego przedsiębiorcy. Rujnujący reputację polskiej firmy Ukrainiec spotkał się z biernością, a w zasadzie nawet akceptacją władz lokalnych. Tak jakby ktoś wydał wyrok: polska firma musi być zła, bo jest polska, a cudzoziemiec musi być dobry, bo jest obcy. Zaangażowanie pani Renaty Gluzy w działalność patriotyczną w zasadzie przesądziło sprawę – dla elity, kto stoi bliżej polskiego sztandaru, jest jeszcze bardziej podejrzany. Tym samym tropem podążyła jedna z komercyjnych telewizji w swoim reportażu, która jednoznacznie uznała wojnę prowadzoną przez obywatela Ukrainy z polską firmą za zasadną i sprawiedliwą. Bo przecież "dobry obcy" musi być ofiarą "złego Polaka".

straż graniczna free shutterstock 1200.jpg
"Wzrósł współczynnik zatrzymań i udaremnienia nielegalnego przekroczenia granicy". Poboży o słuszności stanu wyjątkowego

Dziennikarka Agencji Informacyjnej próbowała dociec, dlaczego władze lokalne nie reagują także na skargi i prośby mieszkańców domu, wokół którego pikietował obywatel Ukrainy. Burmistrz Dębna Grzegorz Kulbicki odpowiedział jej, że w domu tym nikt nie jest zameldowany… Odpisał tak, pomimo licznych wezwań służb porządkowych i kierowanych do jego urzędu pism mieszkańców, którzy obawiali się o swoje zdrowie i życie. Dla burmistrza Dębna, aby uwierzyć, że Polak mieszka pod adresem jest potrzebny meldunek. Ale uwierzyć obcemu można na słowo. Na pytania dziennikarki, dlaczego nie zweryfikowano obywatela Ukrainy (obserwującym narzucało się pytanie o jego zdrowie psychiczne) burmistrz odparł, że przedstawił się on jako przedstawiciel ukraińskich mediów. Jakich? Tego nikt nie sprawdził… Tymczasem dziennikarce udało się szybko ustalić na podstawie mediów społecznościowych, że przedstawia się on jako żołnierz specnazu!

To jest właśnie syndrom wyboru "obcego" przez elity. Prawo obcego jest wyższe niż prawo Polaka, który chce bezpiecznie żyć i pracować. Obcemu wierzymy na słowo – jest dziennikarzem, ma kotka, który przywędrował za nim pieszo z Afganistanu, nie ma nic wspólnego z talibami, był kucharzem w Kabulu. Obcy bezwarunkowo zawsze mówi prawdę, Polak najpewniej kłamie. Białoruskie propagandowe źródła są dla wielu działających w Polsce mediów pewne i wiarygodne, zwłaszcza gdy stoją w sprzeczności z informacjami naszej Służby Granicznej.

Elity znalazły sposób na zniszczenie Polski dużo bardziej skuteczny niż podrzucenie na białoruską granicę nawet dziesięciu tysięcy dżihadystów przez Łukaszenkę. Nasza historia udowadnia, że jeśli ufamy sobie i chcemy sobie pomagać jako naród – przetrwamy każdą opresję. Jeśli uznamy wszyscy, że "polskość to nienormalność" a każdy obcy jest lepszy od rodaka, będzie to nasz koniec.


Miłosz Manasterski