Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Agnieszka Kamińska 20.01.2011

Schetyna: spóźniona reakcja premiera na raport MAK

Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna mówi, że stenogramy rozmów z wieżą należało opublikować tego samego dnia.
Schetyna: spóźniona reakcja premiera na raport MAKfot. PAP/EPA/Radek Pietruszka

Według Schetyny należało upublicznić nagrania od razu, nie tydzień później, bo reakcja na tak poważne oskarżenia musi być natychmiastowa. - Tego zabrakło - przyznał Schetyna. Jego zdaniem, był to efekt "zbiegu okoliczności".- To wspólna nauczka dla nas wszystkich - powiedział.

Grzegorz Schetyna przyznał też, że rozmawiał o tej sprawie z premierem Donaldem Tuskiem. Marszałek Sejmu dodał jednak, że raport MAK był tylko jedną z części opisu okoliczności katastrofy i jest jeszcze czas, by dojść do prawdziwej wersji wydarzeń i przedstawić ją.

Raport MAK został opublikowany w środku ubiegłego tygodnia podczas urlopu premiera Donalda Tuska. Szef rządu przerwał pobyt we Włoszech i przyleciał do Polski na konferencję prasową, która odbyła się dzień po upublicznieniu raportu MAK. Jednak rozmowy kontrolerów lotu z załogą polskiego tupolewa przedstawione zostały opinii publicznej dokładnie tydzień po raporcie MAK.

Schetyna o debacie

Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna przyznaje, że środowa debata w Sejmie nie przebiegała tak jak powinna. Podczas informacji premiera Donalda Tuska słychać było okrzyki parlamentarzystów klubu PiS. Do tego dochodziły okrzyki z sejmowej galerii między innymi przedstawicieli rodzin ofiar, które zginęły w katastrofie smoleńskiej oraz osób ze stowarzyszenia "Solidarni 2010".

Marszałek Schetyna stwierdził, że w debacie zabrakło wzajemnego szacunku i elementarnej przyzwoitości. Dodał, że zawsze będzie apelował do wszystkich o to, aby tego rodzaju wydarzenia przebiegały w sposób cywilizowany.

W środę po wystąpieniu premiera wiele osób manifestowało swoja niechęć, krzycząc: "hańba", "honor polskiego żołnierza wdeptany w ziemię", "zdrada". Brat zmarłego w katastrofie przewodniczącego Komitetu Katyńskiego Stefana Melaka, Andrzej, był zbulwersowany wystąpieniem premiera. Jego zdaniem było to zwykłe: „ble, ble, a premier nie stanął w obronie polskich żołnierzy, obywateli, którzy ponieśli śmierć w Smoleńsku i zostali zhańbieni przez Rosjan. Z sali sejmowej zostali też wyprowadzeni niektórzy z przedstawicieli stowarzyszenia „Solidarni 2010”. Między innymi Marek Plewka, który miał ze sobą tabliczkę z napisem "Smoleńsk, chcemy prawdy". Strażnicy sejmowi odebrali mu tabliczkę, a wyprowadzony Plewka wykrzykiwał, że jest to Sejm Platformy Obywatelskiej, a prawda o smoleńskiej katastrofie była ukrywana przez ten rząd przez 9 miesięcy.

agkm