Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Michał Kowalski 25.09.2022

Liga Narodów: Do utrzymania potrzebny punkt. Biało-Czerwoni bez porażki z Walią od 50 lat

W niedzielny wieczór w Cardiff zmierzymy się z Walią o utrzymanie w dywizji A Ligi Narodów. Biało-Czerwonym wystarczy remis, a z dzisiejszym rywalem nie przegraliśmy już od prawie 50 lat. Tyle tylko, że statystyki nie grają, a forma Polaków w przegranym 0:2 meczu z Holandią nie napawa optymizmem.
  • W niedzielny wieczór Polska zagra z Walią w spotkaniu szóstej kolejki Ligi Narodów
  • Stawką meczu jest utrzymanie w dywizji A, wystarczy nam do tego remis
  • Z dzisiejszym rywalem nie przegraliśmy od prawie 50 lat, ale statystyki nie grają
  • Ostatnio wygraliśmy 2:1, a bramki strzelali Jakub Kamiński i Karol Świderski
  • Bilans spotkań obu reprezentacji jest wyjątkowo korzystny dla Biało-Czerwonych

Z Walią znów o wysoką stawkę

W niedzielę o 20:45 Polska zmierzy się na wyjeździe z Walią. Stawką meczu będzie utrzymanie w najwyższej dywizji Ligi Narodów, a być może także miejsce w pierwszym koszyku przy losowaniu eliminacji EURO 2024. Biało-Czerwonym do zajęcia trzeciego miejsca w grupie wystarczy remis, gospodarze muszą wygrać.

Obie reprezentacje w historii grały ze sobą zaledwie dziewięciokrotnie, ale najczęściej były to mecze o dużym ciężarze gatunkowym - bywało, że nawet większym niż ten najbliższy. Pierwsza taka okazja nadarzyła się za czasów Orłów Górskiego i w równym stopniu, jak zdobyty niewiele wcześniej złoty medal olimpijski, legła u podstaw wielkości tamtej drużyny.

Lekcja brytyjskiego futbolu

Rok 1973. Reprezentacja Polski jest niepokonana w ostatnich dziesięciu meczach, w których zanotowała tylko dwa remisy. W kraju zainteresowanie piłką nożną znacznie wzrosło po wygranej na igrzyskach w Monachium. Świadczy o tym choćby fakt, że magazyn "Piłka Nożna" z miesięcznika właśnie stał się tygodnikiem, jednocześnie zmieniając formę na bardziej przystępną dla mniej fachowego kibica.

W eliminacjach mistrzostw świata trafiamy do "brytyjskiej" grupy - z Anglią i Walią. Pierwszy mecz z Walijczykami w Cardiff jest jak zimny prysznic. Może to i lepiej - bujający w obłokach fani mogli zobaczyć różnicę między futbolem olimpijskim, a grą o punkty w eliminacjach mundialu. Rywale cały mecz prowokują naszych - stają korkami na nogach, podszczypują. Tak się gra na Wyspach, z tym, że my nie mieliśmy dotąd o tym pojęcia.

Przegrywamy 0:2 po golach Leightona Jamesa i Trevora Hockeya. W kraju niedowierzanie - pozostały dwa mecze z Anglią - jak mamy awansować na pierwszy od 1938 roku światowy czempionat?

Nikt jeszcze wtedy nie mógł wiedzieć, że będzie to ostatnia porażka kadry w eliminacjach do mistrzostw świata na kolejne 12 lat. Kolejną poniesiemy dopiero w 1985 roku z Belgią. Z Walią zaś już nigdy - przynajmniej do dziś - nie przegramy.

Rewanż, czy zemsta?

Nie były to jedyne pozytywy, które z czasem wyciągnięto z otrzymanej w Cardiff nauczki. Rewanż był popisem podopiecznych Kazimierza Górskiego, odpowiednio nastawionych przez Jacka Gmocha:

- Popatrzcie co oni z Wami zrobili. Faulowali Was bez przerwy, bezkarnie, tak żeby nie widział sędzia. Tacy jesteście cwani? To pokażcie, że to się mogło udać tylko raz - motywował asystent trenera tysiąclecia.

Zadziałało. 23 września w Chorzowie, ledwie pół roku po pamiętnej porażce, to Biało-Czerwoni wystąpili w roli myśliwych. Polacy kopali, gryźli, a Robert Gadocha uderzył Terry'ego Yoratha w twarz - oczywiście tak, by nie widział sędzia. Walijczycy zaczęli się nas bać.

I nie przestali aż do ostatniego gwizdka. W międzyczasie stracili trzy gole nie strzelając żadnego. Strzelili je Gadocha, Grzegorz Lato i Jan Domarski. Publiczność na Stadionie Śląskim szalała. Dostali to, czego chcieli - rewanż. A jaka byłą jego żądza najlepiej świadczy zapotrzebowanie na bilety - organizatorzy otrzymali aż 283 tys. wniosków o wejściówki.

To zwycięstwo zbudowało charakter drużyny, która wcześniej zdążyła już ograć Anglię. Za niespełna miesiąc ta twardość i znajomość realiów brytyjskiego futbolu przyda się, gdy przyjdzie im walczyć na Wembley o historyczny awans na mundial.

Gole w eliminacjach ważniejsze niż na mundialu

W późniejszych latach przy okazji spotkań z Walijczykami na szczęście nie było już tak ostro. I to nie tylko dlatego, że kolejne dwie konfrontacje zakończyły się bezbramkowymi remisami. Najpierw w 1991 w jednym z zaledwie dwóch towarzyskich spotkań w historii obu krajów.

Dziewięć lat później ponownie padł wynik 0:0, tym razem już w eliminacjach mundialu 2002. Drużyna Jerzego Engela świetnie zaczęła kwalifikacje pokonując Ukrainę i Białoruś. Walia - wręcz przeciwnie - po dwóch meczach miała tylko punkt. Z tej perspektywy remis na stadionie Legii w Warszawie był sukcesem przyjezdnych.

Na zwycięską ścieżkę wróciliśmy na szczęście po zimowej przerwie. Najpierw wygrana z Norwegią, potem z Armenią i wreszcie w arcyważnym meczu w Cardiff - 2:1. Bramki strzelali bohaterowie tamtej drużyny - największy - Emmanuel Olisadebe i drugiego planu - Paweł Kryszałowicz. Po awansie na mundial obaj trafią do bramki w meczu z USA już w fazie grupowej. Ale wtedy będą to zaledwie gole "pocieszenia" po dwóch wcześniejszych porażkach.

Walia w grupie - awans pewny

Historia lubi się powtarzać - gdy w eliminacjach mundialu trafiamy na Walię - o awans możemy być spokojni. Tak było - już po raz trzeci - w kwalifikacjach do turnieju w Niemczech w 2006 roku.

Kadra Pawła Jasna w ponownie "brytyjskiej" grupie - poza Walią znalazły się w niej m.in. Anglia i Irlandia Północna - zajęła drugie miejsce, ale z bilansem tak dobrym, że zapewniał bezpośrednią promocję na mistrzostwa. Bardzo pomocne w tym okazały się dwie wygrane nad rywalem, z którym zmierzymy się o pozostanie w Lidze Narodów.

Kilka dni w październiku 2004 roku było wyjątkowo udanych dla naszej piłki. Najpierw w Wiedniu pokonaliśmy 3:1 Austrię, potem w Cardiff 3:2 Walię. Kluczowe okazały się minuty między 72' a 85', gdy kolejno Tomasz Frankowski, Maciej Żurawski i Jacek Krzynówek zdobywali gole. Trójka nieprzypadkowa, bo w tamtych czasach stanowiąca o ofensywnej sile kadry. Tyle, że jeden z nich  na mundial decyzją selekcjonera Janasa nie pojechał. Ale to, jak i brak powołania dla Jerzego Dudka, to już temat na zupełnie inną historię.

W tych samych eliminacjach wymęczyliśmy jeszcze skromne 1:0 nad Walią. Gola strzelił z rzutu karnego Maciej Żurawski, który - choć lubił mówić, że "karne to loteria", tym razem się nie pomylił.

Powtórzą Dzień Dziecka?

Drugi i ostatni mecz towarzyski obu reprezentacji rozegrano nietypowo - w Portugalii. W lutym jest tam jednak cieplej niż u nas. W 2009 roku szykowaliśmy się do meczów eliminacji mundialu - m.in. z Irlandią Północną i potrzebowaliśmy "wyspiarskiego" przetarcia. Wygraliśmy z Walią 1:0, ale obraz gry nie napawał optymizmem. To rywale przeważali i dopiero wejście z ławki i piękny gol Rogera Guerreiro dał nam wygraną. Oprócz miejsca i pory nietypowy był także skład Polaków - aż ośmiu piłkarzy pochodziło w nim z rodzimej Ekstraklasy.

Ostatnia polsko - walijska konfrontacja to oczywiście niedawny, wygrany 2:1, mecz w ramach zbliżającej się właśnie do końca edycji Ligi Narodów. 1 czerwca bieżącego roku mieliśmy prawdziwy Dzień Dziecka - odnieśliśmy bowiem ostatnią dotychczas wygraną w oficjalnych meczach kadry. Gra była jak zawsze - słaba i zanosiło się na porażkę, bo aż do 72' minuty przegrywaliśmy. Wtedy gole nieoczywistych bohaterów - Jakuba Kamińskiego i Karola Świderskiego odmieniły wynik.

Dzięki tej wygranej wciąż jesteśmy w grze o utrzymanie w dywizji A Ligi Narodów. W niedzielny wieczór w Cardiff wystarczy nam remis. Optymizmem może napawać fakt, że z dzisiejszym rywalem w całej historii przegraliśmy tylko raz i to prawie 50 lat temu. Statystyki jednak nie grają, a wynik i styl przegranego trzy dni temu meczu z Holandią sprawiają, że o ten optymizm coraz ciężej.


Bilans meczów reprezentacji Polski z Walią:

9 spotkań - 6 zwycięstw, 2 remisy, 1 porażka - bramki 12:6

Mecz Walia - Polska rozpocznie się o 20:45 w niedzielę na stadionie w Cardiff.


Czytaj także:


MK