20-letni Waleryj z obwodu saratowskiego opowiedział dziennikarzom rosyjskojęzycznego portalu Biełsatu Vot-Tak o tym, jak otrzymał wezwanie do wojska.
- 22 września dostałem wezwanie do komisji poborowej. Teraz, rozumiesz, jeśli odmówię, to dostanę 20 albo 200 tysięcy rubli grzywny (1700-17 tysięcy złotych - red.). Jak żyję, takich pieniędzy nie widziałem. To jakieś piekło. Tylko w mojej wsi w ciągu dwóch dni karty mobilizacyjne dostało 30 osób. To prawie połowa mężczyzn we wsi - relacjonował.
"W tym kraju albo wojna, albo turma"
20-latek nie wierzy, by jakikolwiek protest miał sens. Jak powiedział dziennikarzom, "zwracanie się do narodu to kiepska sprawa". - Przecież oni i tak nie mogą nic zrobić. Pół wsi nam won wyganiają, a wszyscy mają to gdzieś. Coś się zmieni, z pewnością, ale widocznie nie w naszych czasach. Nic nie możesz z tym zrobić. Do prawnika nie pójdziesz, bo oni są daleko. Oni są w Moskwie, a my tu. Oni tu nie przyjadą, a my pojedziemy na wojnę - stwierdził.
Waleryj mieszka z matką i kilkuletnim bratem. Kilka tygodni temu skończył zasadniczą służbę w wojsku i wrócił do rodziny. - No i co począć? Gdzie się podziać? Czyli pewnie pójdę. 26 września będą na mnie czekać w wojenkomacie. W tym kraju albo wojna, albo turma. A najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że nigdy nie życzyłem nikomu źle. Tylko mamy i młodszego żal - powiedział.
- Nigdy w życiu nikogo nie zabiłem i nie planuję tego robić. Ale będę stawiał opór przeciwnikowi. Jak walną to walną. Ja już niczego się nie boję i w nic nie wierzę. Mam to już w d...e. Poza mamą nikt mnie nie kocha, nie docenia. To jak samobójstwo, rozumiecie? To takie uczucie, jakby cały świat się od ciebie odwrócił - opisywał Rosjanin.
"Pierwsze, o czym pomyślałem, to dzieci"
Do wojska został wezwany także 50-letni Ignat, mieszkaniec Moskwy. - Przyszli pod adres mojego zameldowania - nie otworzyłem. Potem dzwonili na komórkę - nie odebrałem. W końcu nakleili na drzwi kartę mobilizacyjną z żądaniem stawienia się w wojenkomacie. Oczywiście, że mnie to przeraziło. Pierwsze, o czym pomyślałem, to dzieci. Co z nimi będzie, jeśli mnie wezmą - powiedział dziennikarzom.
Ignat obawia się też, że służby zaczną wykorzystywać jego dzieci do szantażu. - Tu jest jeszcze taki problem, że dwoje z trojga dzieci chodzi do moskiewskich szkół. Nie mam na razie pojęcia, czy nie zaczną naciskać za pośrednictwem dzieci. Na razie dzieci siedzą w domu - dodał.
Dziennikarze Biełsatu rozmawiali także z 35-letnią Anną z Petersburga, która podlega obowiązkowi służby i ma specjalizację wojskową. Kobieta ma pięcioletnią córeczkę, której nie ma komu zostawić.
Czytaj także:
- Najpierw myślałam, że pójdę, ale potem skonsultowałam to z prawnikiem. Powiedział, że skoro nie wręczyli mi karty mobilizacyjnej do rąk własnych, to lepiej nie powinnam nigdzie jechać. Jeśli dostanę ją oficjalnie, pojadę do wojenkomatu. Uciekać i ukrywać się nie zamierzam - opowiedziała.
- Mam nadzieję, że wezmą pod uwagę to, że mam dziecko i nie wyślą mnie na wojnę. Inaczej będę musiała poprosić o pomoc babcię i byłego męża. Moja mama pracuje w państwowej drukarni Goznak. U nich tylko pierwszego dnia zmobilizowali 27 osób. Drugiego 18 czy 19 ludzi. Proces jest prosty: dają dwie godziny na spakowanie i z miejsca zabierają na przeszkolenie. Zmobilizowani zostali zupełnie młodzi chłopcy - podkreśliła.
"Zaczynasz rozumieć cały ten horror"
Zdaniem Anny "wszystko poszło za daleko i nie ma już drogi wstecz". - Mobilizacja to zupełnie inny poziom. Sprawa śmierdzi i zaczynasz rozumieć cały ten horror. Jest masa historii stamtąd. I to, co się tam dzieje, jest naprawdę straszne. Chciałabym, żeby to się jak najszybciej skończyło - powiedziała.
Jednocześnie oświadczyła, że nie będzie się bała zabijać. - Mogę to powiedzieć z przekonaniem. Już teraz rozumiem cały ten horror. Jeśli zdarzy się, że będę musiała wyjść na pole walki, będę się bronić, zdecydowanie - zadeklarowała.
- Będę walczyć z całych sił, bo wiem, że to nie zabawa. To nie film, tylko prawdziwa bitwa. Jeśli dali ci do ręki automat, wcześniej czy później będziesz musiał go użyć. Nie mogę i nie będę stała patrząc, jak zabijają innych - powiedziała Rosjanka.
Biełsat/tvp.info/kp