Według włoskiej agencji prasowej ANSA co najmniej kilkanaście osób zostało rannych, gdy w ruchu poszły pałki, gaz łzawiący, armatki wodne, koktajle mołotwa. Na zdjęciu głównym do tego artykułu widzimy mężczyznę, który w ogień wrzuca pojemnik z gazem.
Do zamieszek doszło po około dwóch godzinach od rozpoczęcia, pokojowej początkowo, demonstracji. Na via Cavour anarchiści zaczęli demolować witryny sklepów i banków, niszczyć bankomaty i znaki drogowe, a w końcu podpalać samochody. Gdy zjawiła się policja i carabinieri, rozpoczęty się zamieszki, które trwają dalej od kilku godzin.
Pokojowi demonstranci próbowali interweniować sami, ale anarchiści byli bardzo agresywni - jedna osoba z ciężkimi obrażeniami twarzy trafiła do szpitala, kilkoma innymi zajęli się sanitariusze. Gdy zjawiła się policja, płonęły już samochody. Rozpylono gaz łzawiący, ale to nie zdemotywowało chuliganów, którzy zaatakowali mundurowych.
Jeden z policjantów został poważnie ranny. Kilku innych lekko, ale na pewno służby mundurowe poniosły duże straty materialne - wiele radiowozów zostało obrzuconych kamieniami, brukiem i innymi przedmiotami. Zniszczone zostały także biura położone na dwóch ostatnich piętrach siedziby ministerstwa obrony, zawalił się także dach. Prawdopodobnie przez okna wrzucono koktajle mołotowa.
Ucierpiała również parafia na Lateranie, z której chuligani wyrzucili na ulicę figurę Matki Boskiej i zdewastowali wnętrze kościoła. Bazylika na Lateranie jest katedrą biskupa Rzymu, czyli papieża. Z zaplanowanej na placu na Lateranie demonstracji nic nie wyszło, bo inicjatywę przejęli chuligani. To tam doszło do najgroźniejszego incydentu, który omal nie skończył się tragicznie. Z podpalonego auta karabinierów w ostatnim momencie przed eksplozją zbiorników paliwa wyskoczyła jej załoga. Bandyci próbowali też wysadzić w powietrze stację benzynową.
We włoskiej stolicy wszystkie siły bezpieczeństwa zostały postawione w stan najwyższego pogotowia.
Zobacz galerię - Dzień na zdjęciach>>>
PAP, Reuters, IAR, ANSA, sg