"GPC" podaje, że jest to spowodowane niedopełnieniem obowiązków i poświadczeniem nieprawdy w dokumentach w związku z przygotowaniem wizyty śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r.
Płk Tomasz Grudziński, poprzednik Bielawnego na stanowisku wiceszefa BOR przekonywał, że ministrowie, premier czy prezydent nie kontaktują się z zastępcami, ale z szefem Biura, w tym wypadku z gen. Marianem Janickim, który "kompletnie zrzucił z siebie odpowiedzialność".
- Jeśli faktycznie o niczym nie wiedział, za moich czasów zostałby zwyczajnie już dawno zwolniony - zapewniał w "Gazety Polskiej Codziennie".
Zdaniem Antoniego Macierewicza to szef BOR pan Marian Janicki odpowiada za działania służby, na której czele stoi. Jego zdaniem już dawno powinien on złożyć dymisję, „jeśliby miał choć odrobinę honoru”.
"Gazeta Polska Codziennie" przypominała, że gen. Janicki nie znał teczki operacyjnej dotyczącej wizyty w Smoleńsku, wielokrotnie po katastrofie potwierdzał m.in., że na płycie lotniska czekała ochrona BOR, chociaż jej tam nie było.
O zaniedbaniach BOR napisali w swoim raporcie powołani przez prokuraturę biegli oraz kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli.
Zobacz serwis specjalny: SMOLEŃSK 2010>>>
Rzeczniczka prasowa stołecznej Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur informowała, że sposób planowania, organizacji i realizacji działań ochronnych był niezgodny z zasadami obowiązującymi w BOR.
Po katastrofie smoleńskiej prezydent Bronisław Komorowski awansował gen. Mariana Janickiego oraz gen. Pawła Bielawnego.
W kwietniu br. Jacek Cichocki, szef MSWiA, zatrudnił Bielawnego, wobec którego toczyło się już wówczas postępowanie prokuratorskie, jako osobę odpowiedzialną za bezpieczeństwo VIP-ów podczas Euro 2012.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
(pp)