Dziennikarze stacji BBC wybrali się do miasta Sarakeb na północy kraju, w pobliżu Aleppo. Według miejscowych świadków, z którymi BBC rozmawiało, do użycia broni chemicznej miało dojść w ubiegłym miesiącu. 29 kwietnia właśnie tam doszło do ataku artyleryjskiego sił rządowych. Taką wersję zdarzeń potwierdzają miejscowi. Pokazują obumierające, zatrute rośliny i mówią o nieznośnym zapachu, który utrzymywał się przez 3-4 dni.
Trujący gaz
Świadkowie opowiadali, że helikoptery sił rządowych przynajmniej dwa razy zrzuciły trujący gaz w czasie artyleryjskiego ostrzału miasta 29 kwietnia. Lekarze z miejscowego szpitala powiedzieli dziennikarzowi BBC Ianowi Pannellowi, że do lecznicy przyjęto osiem osób, które miały problemy z oddychaniem. Jedna osoba zmarła. Syn ofiary Mohammed Khatib opowiadał, że podczas ataku czuć było duszącą woń, a on sam miał problemy z widzeniem przez trzy dni. Lekarz, który zajmował się jego zmarłą matką powiedział, że objawy przypominały zatrucie organicznymi fosforanami. Pobrano próbki do testów.
Do BBC dotarły też materiały wideo, mające udowodnić atak chemiczny. Na razie jednak ich prawdziwość nie została zweryfikowana. Według nadawcy, próbki materiałów z Sarakebu zostały przesłane na badania do Wielkiej Brytanii, Francji, Turcji i USA.
Hamish de Bretton-Gordon, były oficer wojskowy, zajmujący się bronią biologiczną i chemiczną powiedział BBC, że dowody są mocne i ”niemal kompletne”. Zaznaczył, że to już trzecie podobne wydarzenie w Syrii w ostatnim czasie. Dodał, że do podobnych ataków doszło w mieście Adra i w dzielnicy Aleppo Szeikh Maskud.
Administracja Baszara al-Assada do tej pory stanowczo odrzucała oskarżenia o użycie broni chemicznej.
Pod koniec ubiegłego miesiąca amerykański prezydent Barack Obama ostrzegł, że użycie przez Syrię broni chemicznej będzie oznaczało "zmianę zasad gry".
BBC News//IAR/agkm
Galeria: dzień na zdjęciach >>>