Przed południem inspektorzy ONZ prawdopodobnie po raz ostatni wyjadą do jednego z miejsc, gdzie przypuszczalnie użyto broni chemicznej. Przyjeżdżając do Syrii, eksperci dostali zgodę na odwiedzenie trzech miejsc, ale już w trakcie ich pobytu, 21 sierpnia, doszło do ataku na przedmieściach Damaszku. Gaz paraliżujący zabił ponad 300 osób, a o dokonanie zbrodni oskarżono syryjskie władze. Inspektorzy już dwukrotnie odwiedzili to miejsce.
WOJNA W SYRII - zobacz serwis specjalny>>>
W piątek eksperci mają zakończyć pracę. - W sobotę rano wyjadą z Syrii i zaraz potem dostarczą mi raport. Z tego powodu skróciłem swoją wizytę w Austrii - mówił niedawno Sekretarz Generalny ONZ Ban Ki-Moon.
Raport może okazać się kluczowy przy decyzji o bombardowaniu celów wojskowych w Syrii przez koalicję pod wodzą Amerykanów. Na razie nie ma jednak przecieków o tym, do jakich wniosków doszli eksperci ONZ.
Tymczasem Izba Gmin odrzuciła wniosek premiera Davida Camerona o interwencję wojskową w tym kraju.
Brytyjski sekretarz obrony Philip Hammond poinformował, że jego kraj nie weźmie udziału w ewentualnej akcji przeciwko Syrii. To skutek głosowania w Izbie Gmin, w którym deputowani odrzucili wniosek premiera Davida Camerona o interwencję w Syrii. Cameron przekonywał, że to reżim Baszara al-Asada jest odpowiedzialny za atak z użyciem broni chemicznej, choć, jak przyznał, nie ma na to stuprocentowego dowodu. Opozycja była akcji zbrojnej przeciwna. Ostatecznie 285 deputowanych zagłosowało przeciwko ewentualnej interwencji, a 13 głosów mniej padło "za".
Jak relacjonuje z Bejrutu specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski , syryjski prezydent Baszar al-Assad oznajmił, że jest gotów do odparcia amerykańskiego ataku. Z kolei wiceminister spraw zagranicznych Faisal al-Magdad ostrzegł Zachód przed skutkami interwencji w jego kraju.
Zobacz galerię: dzień na zdjęciach >>>
pp/IAR
PAP/Adam Ziemienowicz