Naukowcy przedstawili w prokuraturze swe kompetencje, ale nie przedstawili dowodów na wybuch tupolewa - informuje "Gazeta Wyborcza".
Wojskowa prokuratura, która bada katastrofę smoleńską, przesłuchała autorów najgłośniejszych hipotez o zamachu. Od pełnomocników rodzin ofiar "Gazeta Wyborcza" dowiedziała się, że byli to profesorowie: Wiesław Binienda, Jan Obrębski i prawdopodobnie Jacek Rońda.
- Żaden nie przekazał materiałów i danych, które stanowiły podstawę do prezentowanych wcześniej wniosków - mówi rzecznik prokuratury kpt. Marcin Maksjan.
Zobacz specjalny serwis: KATASTROFA SMOLEŃSKA >>>
Jak przytacza gazeta, eksperci swoje wnioski mieli wyciągać na podstawie np. na "eksperymentu myślowego opartego na wiedzy pochodzącej z fotografii z miejsc katastrofy". Inne tezy powstały po 40-minutowym kontakcie z kawałkiem metalu, który miał pochodzić z miejsca zdarzenia.
Eksperci powoływali się też na swoje doświadczenia wynikające z lotów samolotami w charakterze pasażera.
Jeden z profesorów poinformował, że od dziecka sklejał modele samolotów.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>
PAP, GW, bk