Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Beata Krowicka 07.12.2013

Program Polski Himalaizm Zimowy będzie kontynuowany. Cel: Nanga Parbat i K2

Po tragedii na Broad Peak ministerstwo sportu zawiesiło finansowanie Polskiego Himalaizmu Zimowego, a po śmierci Artura Hajzera, który był jego twórcą, program praktycznie przestał istnieć.
Posłuchaj
  • Himalaista Krzysztof Wielicki: chodzi o to by rozszerzyć bazę o młodych ludzi (IAR)
  • Himalaista Krzysztof Wielicki: ludzie będą w stanie wjeżdżać na siedmiotysięczniki w oparciu o własne budżety (IAR)
Czytaj także

Teraz decyzją Polskiego Związku Alpinizmu, polscy wspinacze wrócą zimą na ośmiotysięczniki - zapowiedzieli koordynatorzy programu podczas 11. Festiwalu Górskiego w Krakowie. Nowym kierownikiem programu zostanie Janusz Majer. - Polacy mają takie doświadczenie w wyprawach zimowych, że trudno to porzucić i zaprzepaścić. W związku z tym chcemy kontynuować program. Nazywamy go imieniem Artura Hajzera i chemy przygotować polskie zespoły na zimowe zdobycie K2 i Nanga Parbat - powiedział.

To ostatnie dwa niezdobyte dotąd zimą ośmiotysięczniki. Program będzie miał poszerzoną działalność. Szczególnie będzie wspierał kobiece wyprawy oraz małe ekspedycje na najtrudniejsze górskie ściany. Na razie finansowanie Programu Polski Himalaizm Zimowy imienia Artura Hajzera nie jest zapewnione - wyjaśnia w rozmowie z IAR Janusz Majer.

Polski Związek Alpinizmu będzie rozmawiał teraz o przywróceniu finansowania z ministerstwem sportu oraz ze sponsorami.

Dzięki programowi PHZ Polakom udało się wrócić z sukcesami w Himalaje. Zdobyte pierwszy raz zimą zostały między innymi Gaszerbrum I oraz Broad Peak. Na Broad Peaku zginęło dwóch z czterech jego zdobywców. Po tym wypadku i po śmierci Artura Hajzera w lecie kontynuacja programu stała pod znakiem zapytania.

Polacy jako pierwsi zimą stanęli na szczytach 10 z 14 ośmiotysięczników.

Raport PZA

We wrześniu Polski Związek Alpinizmu opublikował raport na temat tragedii na Broad Peak. Wskazuje on, że przed samym atakiem na szczyt uczestnicy ekspedycji nie przedyskutowali w wystarczającym stopniu taktyki, nie wyznaczyli godziny odwrotu i nie ustalili jednoznacznie, kto podejmuje decyzje w zespole. Zawodziła też łączność.

Raport wskazuje, że błędem było odłączenie się od zespołu Artura Małka i Adama Bieleckiego. Janusz Onyszkiewicz, prezes PZA przestrzegał jednak przed jednoznaczną oceną wydarzeń i wyciąganiem pochopnych wniosków. Zauważa, że w raporcie podniesiona jest kwestia odejścia Adama Bieleckiego, jednak, jak mówi Janusz Onyszkiewicz, pozostanie Bieleckiego mogło skończyć się zarówno pomyślnie, jak i zaowocować jeszcze większą tragedią.

Na pytanie, co zawiodło, prezes Polskiego Związku Alpinistycznego odpowiedział - po prostu człowiek i wyczerpanie organizmu. Jego zdaniem na tej wysokości nie można wziąć człowieka na plecy i zejść. Pozostaje dylemat: zostać z człowiekiem, którego dotknął dramat i zaryzykować, że nikt nie wróci na dół, albo zostawić go.
Zdaniem zespołu opracowującego raport, Bielecki i Małek złamali zasady etyki i praktyki alpinistycznej oraz regułę mówiącą o utrzymywaniu kontaktu wzrokowego z członkami zespołu. Adam Bielecki został też skrytykowany za to, że zszedł z obozu czwartego zanim akcja ratunkowa była całkowicie zakończona.

Tragedia na Broad Peak

5 marca na wierzchołku Broad Peak w Karakorum stanęli: Adam Bielecki, Artur Małek, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Dwaj ostatni nie zdołali powrócić na noc do obozu. 8 Marca zostali uznani za zmarłych. Wtedy Polski Związek Alpinizmu powołał zespół ds. wypadku celem wyjaśnienia przyczyny śmierci.

54-letni zakopiańczyk Jacek Berbeka, brat Macieja, zorganizował prywatną ekspedycję, w której udział wzięli mieszkający w Tychach 37-letni Jacek Jawień, ratownik Grupy Beskidzkiej GOPR oraz 52-letni gdańszczanin Krzysztof Tarasewicz. Celem było dotarcie do ciał tragicznie zmarłych alpinistów.

W połowie lipca Berbeka i Jawień w trudnych warunkach pochowali Tomasza Kowalskiego. Ciała Macieja Berbeki nie odnaleźli.

Symboliczny grób Berbeki znajduje się w Zakopanem.

IAR, bk