"Gazeta Wyborcza" i ustaliła, że z subwencji budżetowej największe partie opłacają nie tylko swoich pracowników, ale też zaprzyjaźnione fundacje, agencje PR, firmy reklamowe oraz znanych profesorów i dziennikarzy.
Zbigniew Kuźmiuk przyznał, że niektóre projekty były realizowane przez fundacje zasilane z pieniędzy PiS. - Było to związane z wielką ofensywą legislacyjną. W ten sposób przygotowujemy się do przejęcia władzy w Polsce. Chcemy być gotowi pod względem programowym - powiedział.
Z kolei Andrzej Halicki uważa, że dobrym pomysłem byłoby złożenie ustawy o zamrożeniu do zera, albo w ogóle zlikwidowanie finansowania partii z budżetu. Jak mówił PO potrafiła funkcjonować bez subwencji. - Zaciągnęliśmy kredyt i byliśmy w stanie prowadzić dobrą działalność - przyznał.
Politycy zgodzili się, że wydatki na partie są jawne i publiczne. - PiS parokrotnie spotkał się w sądzie z PKW, bo niektóre wydatki były kwestionowane - powiedział Kuźmiuk. Dodał, że nie chciałby wracać do czasów sprzed ustawy o finansowaniu partii, bo od momentu jej wprowadzenia ustał wszelki lobbing i podejrzenia partii politycznych o to, że są wspierane nielegalnie.
Rozmawiał Marcin Zaborski.
to