W Kijowie od wtorkowego poranka trwają starcia demonstrantów z siłami milicyjnymi. Do tej pory zginęło, według informacji opozycji, 21 osób, a liczba rannych może sięgać nawet kilkuset. Eskalacja konfliktu związana jest z zapowiadanym od kilku dni posiedzeniem Rady Najwyższej Ukrainy. Zwolennicy Majdanu chcieli, by Rada przegłosowała powrót do konstytucji z 2004 roku. W tym celu o godz. 8.30 pod gmach ukraińskiego parlamentu wyruszyła z Majdanu demonstracja.
Służby medyczne informują o setkach rannych, wielu ma być w stanie krytycznym, w całym mieście wstrzymany został ruch metra. Milicja ogłosiła, że prowadzi operację antyterrorystyczną. Na demonstrantów ruszył transportery opancerzony, który został podpalony. - Wozy z armatkami wodnymi polewają demonstrantów. Od północy zablokowany będzie ruch w kierunku Kijowa, w mieście nie działa transport publiczny. Mówi się o tym, że mimo deklaracji władz, stan wyjątkowy został de facto wprowadzony - relacjonował Paweł Buszko.
Protesty na Ukrainie - serwis specjalny >>
Obie strony wzajemnie oskarżają się o kierowanie zamieszkami. - Milicja mówiła, że demonstranci zaczęli rzucać kamieniami i świecami dymnymi. Opozycja nawoływała do pokojowej demonstracji, ale na miejscu pojawili się też opłacani przez władzę dresiarze. Nie wiadomo, do czego to doprowadzi - mówił w Trójce Paweł Buszko.
Ukraina - relacja na żywo>>>
Budynek Parlamentu został zablokowany. Ograniczono też wjazd samochodów do stolicy. Protestujący apeluj do świata o wsparcie.
Z Pawłem Buszko w popołudniowym wydaniu "Zapraszamy do Trójki" rozmawiał Robert Kantereit.
(ei, pg)