Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Klaudia Dadura 04.07.2018

Spór o Sąd Najwyższy. O tym wyroku Trybunału Konstytucyjnego opozycja wolałaby zapomnieć

Nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym, zakładająca przejście w stan spoczynku sędziów, którzy ukończyli 65. rok życia i nie złożyli oświadczenia do prezydenta o chęci kontynuowania pracy, wywołała spore kontrowersje. Opozycja twierdzi bowiem, że skracanie kadencji pierwszej prezes SN jest niekonstytucyjne. Jednak podobne przypadki skracania bądź wdłużania kadencji sędziów miały miejsce przed rządami PiS. W 1998 r. Trybunał Konstytucyjny uznał, że takie działanie jest zgodne z prawem.

Trwa spór o nowelizację ustawy dotyczącą Sądu Najwyższego, która dziś weszła w życie. Zakłada ona m.in., że w stan spoczynku przejdą sędziowie, którzy ukończyli 65. rok życia i nie złożyli oświadczenia do prezydenta o chęci kontynuowania pracy. Według ustawodawcy przepisy powinny objąć również Małgorzatę Gersdorf, pierwszą prezes SN, która uznaje wprowadzane prawo za niezgodne z Konstytucją. Prezes postanowiła ostatecznie udać się na dwumiesięczny urlop. Jej obowiązki przejmie sędzia Jerzy Iwulski, na co zgodziła się zarówno Małgorzata Gersdorf, jak i prezydent.

Takie rozwiązanie jest dla obu stron korzystne. Andrzej Duda dał sobie bowiem czas na wybór nowego prezesa SN. A to - jak podaje portal 300polityka - może potrwać nawet kilka miesięcy. Pytanie, co zrobi z Gersdorf partia rządząca, gdy ta wróci z urlopu i będzie chciała pojawić się w pracy.

- Pani Gersdorf nie udała się na żaden urlop, bo już nie jest pierwszym prezesem SN. Tę funkcję sprawuje sędzia Iwulski. Będzie na tym stanowisku dopóty, dopóki ostatecznej decyzji ws. I prezesa SN nie wyda prezydent. Jej przekonanie o tym, że nadal tę funkcję sprawuje, nie ma znaczenia - mówi portalowi PolskieRadio.pl Bartłomiej Wróblewski, poseł PiS i członek sejmowej komisji sprawiedliwości. - Żałuję, że pani Gersdorf nie złożyła oświadczenia o przedłużenie kadencji, bo miałaby spore szanse na podjęcie korzystnej dla niej decyzji - dodaje. 

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 1998 r.

Z drugiej zaś strony pierwsza prezes przekonuje, że nie uległa presji partii rządzącej. – Stanowisko I prezesa SN niezależnie od tego, kto by nim był, ma kadencyjność określoną w Konstytucji. Ta kadencyjność nie podlega dyskusji i zmianom ustawowymi. Ustawa zmieniła wiek emerytalny sędziów SN w trakcie kadencji, czego się nigdy nie robi bez przepisów intertemporalnych i w ten sposób zostałam pozbawiona funkcji ustawą, funkcji która jest określona konstytucyjnie – stwierdziła Małgorzata Gersdorf podczas briefingu prasowego. 

A jak jest ze wspomnianą konstytucyjnością bądź niekonstytucyjnością noweli o SN? Politycy PiS argumentują, że art. 180 Ustawy Zasadniczej daje prawo do ”przeniesienia sędziego w stan spoczynku albo do innego sądu z zachowaniem pełnego uposażenia”, jeśli nastąpiła ”zmiana ustroju sądów lub zmiana granicy okręgów sądowych”.

Tego artykułu dotyczy również wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 1998 roku. "Konstytucja nakazuje ustawodawcy określenie granicy wieku, po określeniu której sędziowie muszą przejść w stan spoczynku. (...) Nie oznacza to jednak, by ustawodawca nie mógł ustanowić innych dodatkowych granic, po osiągnięciu których możliwe jest przesunięcie sędziego w stan spoczynku, nawet jeżeli nie wyraża on na to zgody" - czytamy we wspomnianym wyroku.

"Sprawa od początku jest polityczna"

Przeciwnicy ustaw sądowych forsowanych przez PiS twierdzą jednak, że po pierwsze Gersdorf została wyznaczona prezesem, gdy obowiązywał inny wiek emerytalny, nie można więc wobec niej stosować obecnych przepisów, bo prawo nie działa wstecz. Po drugie, decyzji o przedłużeniu możliwości orzekania nie może wydawać organ polityczny, a takim ma być prezydent. Podają również uzasadnienie wyroku TK, w którym czytamy: "Byłoby to oczywiście niedopuszczalne, gdyby - jak w okresie PRL - zgodę na przedłużenie sprawowania urzędu sędziowskiego wydawał organ polityczny (Minister Sprawiedliwości), postawiony poza systemem organizacyjnym władzy sądowniczej". 

O tym wyroku i jego uzasadnieniu zrobiło się głośno w mediach społecznościowych. W bój o obronę ustaw sądowych włączył się również Sebastian Kaleta, prawnik i były rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości. "W wypadku tego wyroku TK wskazał tylko, że niekonstytucyjne byłoby powierzenie tej kompetencji MS. Natomiast prezydent w procedurze powołania i awansowanie sędziów jest, więc może być i w procedurze przedłużenia czasu orzekania. Ten wyrok odbiera ostatnie argumenty totalnym i tyle" - napisał na Twitterze.

W rozmowie z portalem PolskieRadio.pl dodaje, że jeśli teraz zapisy dotyczące skracania kadencyjności sędziom SN trafiłyby do TK, spotkalibyśmy się z podobnym orzeczeniem. - Przed tym, jak rządziło PiS, również skracano lub przedłużano kadencyjność sędziów i nie wzbudzało to wówczas wątpliwości. A ci, co mówią teraz, że nie chodzi już o samo skracanie kadencji, a mechanizm, jeszcze w ubiegłym tygodniu grzmieli, że sędziowie są nieusuwalni. Teraz szukają nowego pola - komentuje Kaleta. 

Podobnego zdania jest Marek Markiewicz, adwokat i wykładowca akademicki. - Sprawa od początku jest polityczna. W ustawie jest napisane, że pani Gersdorf przesunięta została w stan spoczynku, więc przepisy są jasne. Tak samo jak kadencję Sejmu można skrócić, tak samo pierwszej prezes SN - podsumowuje Markiewicz.  

Klaudia Dadura, polskieradio.pl