Gośćmi Anny Grabowskiej byli: Adam Ruciński, spółka BTFG, Rafał Sadoch z mBanku oraz Marian Szołucha z Akademii Finansów i Biznesu Vistula.
Jak podkreśla Marian Szołucha, podwyżki cen energii wynikają przede wszystkim z czynników obiektywnych, tak zewnętrznych jak i wewnętrznych.
Wzrost cen energii wynika z obiektywnych czynników
− W przypadku tych pierwszych, mamy do czynienia ze wzrostem cen węgla oraz tzw. zielonych certyfikatów, wynikających z systemu handlu prawami do emisji CO2. A jeśli chodzi o wewnętrzne czynniki, to wśród nich należy wymienić przede wszystkim wieloletnie zaniedbania, tak na poziomie produkcyjnym, jak i przesyłowym – wylicza Szołucha.
Polska energetyka potrzebuje gigantycznych inwestycji
I dodaje, takich inwestycji nie było w energetyce od dekady Edwarda Gierka. A na nie potrzeba gigantycznych pieniędzy.
− A to oznacza, że koszty poniesiemy, mówi ekonomista.
Rachunki może nie będą wyższe, ale wzrost cen poczujemy w warsztacie czy sklepie
Jednocześnie zastrzega, że nie dziwi się politykom, że obiecują, że gospodarstwa domowe w jak najmniejszym stopniu odczują te podwyżki.
− Ale to nie oznacza, że podwyżek cen energii nie odczujemy – w cenach usług, towarów, usług komunalnych – wymienia Szołucha.
− A to oznacza, dodaje, że możemy mieć do czynienia ze wzrostem inflacji, i to natury kosztowej, z którą trudno się walczy – mówi Szołucha.
Nadmienia ponadto, że trochę go dziwi chaos informacyjny wokół podwyżek, przypominający często walkę ze skutkami, niż przyczynami wzrostu cen energii.
Adam Ruciński też uważa, że odczujemy te podwyżki, i to w 100 procentach.
− Nie mamy żadnego bufora, który ochroniłby nas przed tymi podwyżkami. W dodatku, jeśli nie wzrosną rachunki dla gospodarstw domowych, a miasta zapłacą za energię więcej, to i tak te podwyżki nas dotkną, mówi Adam Ruciński.