To był banalny upadek z roweru, a zakończył się 7-miesięcznym stanem uśpienia, pan Mariusz Kobzdej mówi, że był po "tamtej stronie", bardzo mu się "tam" podobało i niechętnie wrócił do rzeczywistości.
Przez cały czas choroby były z nim kobiety: matka, przyjaciółki, żona. Próbowały pracować z jego umysłem: śpiewały mu, pokazywały zdjęcia ukochanego domu na wsi, puszczały muzykę. Kiedy wszyscy stracili nadzieję, operacji ostatniej szansy podjął się neurochirurg z Olsztyna. Pierwsze słowa, jakie wypowiedział po przebudzeniu skierowane były do mamy: "Mamo, dokąd idziesz?".
Reportaż w Trójce - słuchaj, kiedy chcesz >>>
- Prowadziłam dziennik, gdzie wszystko notowałam: jakie lekarstwa bierze, jakie są objawy. Mam notatki na każdy temat, także medyczne. Koncentrowałam się na walce o Mariusza - wspomina przyjaciółka.
Pan Mariusz opowiada, że dopiero dzięki profesorowi Wojciechowi Maksymowiczowi, mógł normalnie rozmawiać z bliskimi i przyjaciółmi. - Wiem skąd wróciłem. Można powiedzieć stamtąd właśnie, z miejsca wielkiej światłości. Nikogo nie pamiętam. Nie mógłbym powiedzieć, że kogoś konkretnie spotkałem. Wiedziałem, że jest to świat, gdzie będziemy potem - wspomina.
Gdy się wybudził czuł, że to było jak spotkanie ze starymi przyjaciółmi, śmiech, radość. - Zadawałem sobie pytania, bo nie byłem zadowolony z tego powrotu, po co wróciłem, to dość długo mnie męczyło: "po co?" - wspomina. W końcu znalazł odpowiedź na to pytanie. Jak zmieniło się jego postrzeganie świata po powrocie z "tamtej strony"?
Zapraszamy do wysłuchania reportażu Romy Leszczyńskiej pt. "Śpioch".