Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 19.11.2010

Rok obozu za satyrę na Twitterze

46-letnia Chinka za ironiczny wpis na portalu została skazana bez sądu na reedukację w obozie pracy.
Rok obozu za satyrę na Twitterze(fot. Wikipedia)

O zatrzymaniu Cheng Jianping donoszą organizacje praw człowieka. W dniu, w którym ją uwięziono, miała wziąć ślub ze swoim narzeczonym.

Kobieta skopiowała na Twitterze wpis swojego partnera krytykujący chińskich nacjonalistów, dodała od siebie tylko parę słów. Wpis zalecał ironicznie chińskim aktywistom, którzy niszczyli japońskie produkty w ramach swoich protestów, żeby napadli jeszcze na japoński pawilon na silnie obstawionej przez policję wystawie EXPO w Szanghaju.

Parę zatrzymano w prowincji Henan w zeszłym miesiącu. Narzeczonego, Hua Chunhui, zwolniono pięć dni później.

Według chińskiego prawa policja może wysyłać ludzi do tak zwanych obozów reedukacyjnych nawet na cztery lata bez postępowania sądowego. Ocenia się, że w takich obozach przebywa około 300 tys. osób: są tam kieszonkowcy, narkomani, ale również nieprawomyślni politycznie. Od decyzji policji praktycznie nie ma odwołania.

Cheng w sieci figuruje jako Wang Yi. Wśród jej znajomych online jest grupa chińskich intelektualistów. Cheng wysyłała wcześniej wpisy pochwalające nagrodę Nobla dla chińskiego dysydenta Liu Xiaobo, była też zatrzymana w sierpniu za wyrazy sympatii dla innego zatrzymanego obrońcy praw człowieka.

Kobietę wysłano do obozu bardzo odległego od jej domu. Rozpoczęła strajk głodowy, by przeniesiono ją bliżej.

Renee Xia, dyrektor mającej siedzibę w Waszyngtonie organizacji Chińscy Obrońcy Praw Człowieka, powiedziała, że Cheng należy do grupy osób, które jeżdżą od miasta do miasta oprotestowując procesy dysydentów. Czasami umieszczają na Twitterze dane personalne osób bezpośrednio odpowiadających za zatrzymania: podobno w niektórych przypadkach fala telefonów doprowadziła do ich uwolnienia z aresztów.

W Chinach Twitter jest zablokowany, ale część osób ma do niego dostęp dzięki wirtualnym sieciom anonimowym.

agkm, New York Times