Patryk Tomaszewski jechał na komendę, żeby zgłosić zawiadomienie o kradzieży. Jak twierdzi, nie zauważył znaku zakazu wjazdu przy wjeździe na komendę. – Zorientowałem się dopiero w momencie, kiedy podszedł do mnie policjant i poinformował mnie o obecności znaku. Funkcjonariusz chciał mi wlepić mandat w wysokości 200 zł, którego nie przyjąłem. Znak był nieprawidłowo ustawiony, dlatego go przeoczyłem – opowiadał w Polskim Radiu 24 Patryk Tomaszewski.
Policja skierowała do miejscowego sądu rejonowego wniosek o ukaranie mieszkańca Kościana. Wkrótce mężczyzna usłyszał wyrok - dostał 300 zł grzywny i miał opłacić koszt procesu sądowego. Kierowca postanowił się nie poddawać i złożył odwołanie do wyroku.
- Nie możemy teraz rozstrzygać, kto ma rację. Postępowanie w tej sprawie prowadzi obecnie komenda w Pile. Przestawiliśmy już znaki, ale to nie świadczy o winie policjantów. To rozstrzygną policjanci z Piły – powiedział podkomisarz Andrzej Stasiak z Kościana.
Patryk Tomaszewski zdobył niezbędne dokumenty, potwierdzające jego racje i obciążające kościańską komendę, która postawiła znaki wbrew obowiązującym przepisom. – Dokonałem też pomiarów odległości, okazało się, że znaki stoją w niewłaściwych odległościach od ulicy.
Jak podkreśla mieszkaniec Kościana, sam mandat nie stanowił problemu, a na uiszczenie 200 zł kary było go stać. – Chodzi o to, żeby mieć świadomość, że obywatele też mają prawa, a policja nie jest nieomylna. Można dochodzić swoich praw.
Kolejna rozprawa w tej sprawie odbędzie się już 20 marca.
Polskie Radio 24/dm