Zaparkowanie w centrum dużego miasta często graniczy z cudem. Ustalona przez Zarząd Dróg Miejskich liczba miejsc parkingowych okazuje się często niewystarczająca. Zdarza się, że jesteśmy zmuszeni zaparkować w niedozwolonym miejscu, a po powrocie do auta czeka na nas "niespodzianka" od strażników miejskich. O zasadach wymierzania mandatów, zakładania blokad i kierowania wykroczeń do sądu opowiadał w "Magazynie" Józef Stańko, naczelnik oddziału Śródmieście Straży Miejskiej m. st. Warszawy.
Choć mogłoby się wydawać inaczej, stołeczne Śródmieście nie jest dzielnicą, w której notuje się najwięcej wykroczeń drogowych. W tym niechlubnym rankingu zajmuje dopiero 8. miejsce za m. in. Mokotowem, Wolą czy Wilanowem.
– Gdy wpływa do nas zgłoszenie dotyczące nieprawidłowego parkowania, pod wskazany adres wysyłamy patrol. Gdy kierowca znajduje się w samochodzie lub w jego pobliżu, może zostać pouczony, ukarany mandatem lub, w ostateczności, strażnicy mogą skierować wniosek do sądu – tłumaczy Józef Stańko. – Gorzej, gdy w samochodzie lub w jego pobliżu nie można odszukać właściciela. Wtedy strażnicy zostawiają dla niego wezwanie do stawienia się w najbliższej siedzibie Straży Miejskiej celem wyjaśnienia sprawy – dodaje.
Blokady stosuje się w sytuacji, gdy kierowca zaparkował samochód w sposób niedozwolony, ale nie stwarzający zagrożenia dla ruchu. Gdy auto stwarza zagrożenie, zostaje odholowane. W pierwszym półroczu tego roku Straż Miejska założyła blokady kół 5 tys. 640 samochodom.
ap/ŁSz