Karierę robią w alternatywie do pracy etatowej tzw. "umowy śmieciowe", np. umowy o dzieło. I choć Polacy boją się ich jak ognia, zdaniem Moniki Zakrzewskiej, eksperta rynku pracy z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan", nie taki diabeł straszny, jak go malują. - Bezrobocie wśród absolwentów uczelni osiągnęło poziom 26-27 %. To bardzo dużo, ale 10 lat temu to było 46 % - zwraca uwagę specjalistka. - Tyle, że wówczas nie było w ogóle mowy o umowach cywilno-prawnych.
Takie umowy mają swoje zalety: pozwalają na zdobycie doświadczenia zawodowego, a jednocześnie dają środki na bieżące utrzymanie. - Pracodawcy boją się młodych osób - tłumaczy gość Czwórki. - Oczywiście cenią ich entuzjazm oraz zapał do pracy, jednak pamiętać należy, że każdy nowy pracownik przez pierwsze pół roku zatrudnienia generuje wyłącznie koszty. Młoda osoba musi zdobyć doświadczenie.
Zdaniem eksperta, w 70 % przypadków nowi pracownicy zatrudniani są na podstawie wiedzy teoretycznej, a zwalniani - przez brak kompetencji i kwalifikacji, czyli umiejętności praktycznych. Poza tym zatrudnienie na pełen etat to spory koszt. - Wystarczy porównać obciążenia związane z zatrudnieniem na umowę o pracę i te wynikające z umowy o dzieło - mówi Zakrzewska. - Dla pracodawcy to różnica rzędu 23-24 %.
Czy rozwiązaniem mogłoby okazać się założenie własnej firmy? Posłuchaj całej rozmowy z ekspertką Czwórki, Moniką Zakrzewską, wybierając plik dźwiękowy.
Zapraszamy do słuchania nowego cyklu ekonomicznego w audycji "Pod lupą": "Ekonomia pod lupą". W tym tygodniu powiemy m. in. o tym, ile tak naprawdę kosztują Polskę i Polaków mistrzostwa Euro 2012.
(kd)