migracja
migrator migrator
26.03.2010
Rząd nie ma pojęcia, ile wydaje na strefy ekonomiczne
Rząd nie ma wiedzy o wszystkich kosztach, jakie państwo ponosi w związku z działaniem specjalnych stref ekonomicznych (SSE) - uważa Najwyższa Izba Kontroli. To - jej zdaniem - utrudnia ocenę opłacalności funkcjonowania takich stref.
Rząd nie ma wiedzy o wszystkich kosztach, jakie państwo ponosi w związku
z działaniem specjalnych stref ekonomicznych (SSE) - uważa Najwyższa
Izba Kontroli. To - jej zdaniem - utrudnia ocenę opłacalności
funkcjonowania takich stref.
NIK skontrolowała funkcjonowanie i
rozszerzanie obszaru działania SSE w latach 2006-2008.
SSE to
wyodrębnione administracyjnie obszary Polski, gdzie inwestorzy mogą
prowadzić działalność gospodarczą na preferencyjnych warunkach. Celem
istnienia takich stref jest przyspieszenie rozwoju regionów słabo
rozwiniętych poprzez przyciąganie inwestycji oraz tworzenie nowych
miejsc pracy. W Polsce istnieje 14 takich stref.
Strefy dają miejsca pracy, ale rząd wie za mało o kosztach
Izba
poinformowała, że w regionach, gdzie znajdują się specjalne strefy
ekonomiczne, powstało w latach 2006-2008 prawie 75 tysięcy nowych miejsc
pracy. "To pozwoliło na znaczne obniżenie wydatków na pomoc społeczną.
Miejscowe gminy zyskały pieniądze, dzięki sprzedaży i opodatkowaniu
nieruchomości" - podkreśliła NIK.
Izba jednak wskazała, że rząd
nie ma wiedzy o wszystkich kosztach, jakie w związku z działaniem SSE
poniosło państwo. Chodzi m.in. o zwolnienia podatkowe i dotacje. "To
utrudnia ocenę opłacalności SSE" - zaznaczyła Izba.
NIK
skrytykowała resort gospodarki za to, że nie prowadzi analiz i ocen
efektywności funkcjonowania SSE. "Nie zbilansowano osiągniętych przez
państwo korzyści (nowe miejsca pracy, sprzedaż nieruchomości, wzrost
podatków lokalnych) z poniesionymi kosztami, które w całości nie są
znane. Przyczyną tego jest niewypracowanie odpowiednich metod
pozyskiwania danych od właściwych organów i instytucji" - napisała NIK.
[----- Podzial strony -----]
Według
Izby, ministerstwo gospodarki nie ma także długofalowej koncepcji
działania SSE, a wydłużenie tej formy zachęcania do inwestowania do
końca 2020 roku nie było poprzedzone żadnymi analizami.
Łódzka SSE ma oddział w... Warszawie
NIK
zwróciła uwagę, że rząd nie wie, ile wyniosła pomoc publiczna, udzielona
dotychczas firmom inwestującym w SSE. Obejmuje ona m.in. zwolnienia i
ulgi podatkowe, sprzedaż gruntów poniżej ich wartości oraz dotacje
celowe. Dodatkowo rząd nie zastanawiał się - według NIK - czy nie należy
zmodyfikować tej pomocy.
Izba skrytykowała również decyzje rządu
o poszerzeniu obszaru stref w sytuacji, gdy 30 proc. gruntów już
będących w strefach było i jest nadal niezagospodarowane. "Brak
przejrzystych zasad dotyczących poszerzania stref spowodował, że
tworzono podstrefy w regionach rozwiniętych, zaprzeczając tym samym idei
istnienia SSE (miały one pobudzać gospodarkę na obszarach biedniejszych
i słabiej rozwiniętych)" - podkreśliła Izba.
Jak wyjaśniła, w
ten sposób utworzono np. dwie podstrefy łódzkiej SSE w Warszawie. Jej
zdaniem, poszerzanie granic stref najczęściej odbywało się z inicjatywy
inwestorów. "Przedsiębiorcy, wnioskując do spółki zarządzającej o
objęcie strefą nowych obszarów, niejednokrotnie zastrzegali, że w
przypadku odmowy, utworzą zakład i uruchomią działalność poza Polską.
Tego typu praktyki okazały się skuteczną formą nacisku, np. przy
powiększeniu Kostrzyńsko-Słubickiej SSE o ok. 10 ha gruntu w Nowym
Tomyślu oraz Pomorskiej SSE o 7,8 ha terenów prywatnych we Frydrychowie w
gminie Kowalewo Pomorskie" - dodano.
tk, Informacyjna Agencja Radiowa (IAR), PAP