Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Małgorzata Byrska 12.06.2017

Gospodarka zdecydowanie korzysta na niewielkiej, stabilnej inflacji. Natomiast niebezpieczna jest deflacja

Niespodzianki nie było. Główny Urząd Statystyczny potwierdził 12 czerwca, że w maju wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych wyniósł 1,9 procent w skali roku. Czyli u nas inflacja nieznacznie wyhamowała, ale podobnie dzieje się w innych krajach europejskich, np. w Niemczech i we Francji.
Posłuchaj
  • Zagrożeniem dla gospodarki jest deflacja – podkreśla Rafał Sadoch, analityk z Domu Maklerskiego mBanku. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Jeżeli mamy inflację bardzo bliską zera i taka inflacja utrzymuje się przez dłuższy czas, to przy każdym silniejszym spowolnieniu gwałtownie rośnie ryzyko deflacji – wylicza dr Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole i wykładowca SGH. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • W Polsce ten cel wyznacza Rada Polityki Pieniężnej – przypomina Krzysztof Kolany, główny analityk portalu Bankier.pl. (Aleksandra Tycner, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Cel inflacyjny wyznaczany jest różnie – dodaje Krzysztof Kolany, główny analityk portalu Bankier.pl. (Aleksandra Tycner, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • W dłuższym okresie wpływ jest większy, bo poprzez politykę stóp procentowych bank centralny może wpływać na to, jaki popyt mamy w gospodarce. A czym w ogóle jest cel inflacyjny – zaznacza Krzysztof Kolany, główny analityk portalu Bankier.pl. (Aleksandra Tycner, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • W krótkim okresie mamy w kraju niewielki wpływ na poziom inflacji, jest ona poza kontrolą władz monetarnych – podkreśla Tomasz Kaczor, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego. (Aleksandra Tycner, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Inflacja sama w sobie nie jest ani dobra, ani zła. Bank Centralny przyjął inflację na poziomie 2,5 proc. jako tę, która gospodarce ani nie przeszkadza, ani nie pomaga. Jest naturalna, najbardziej wspierająca wzrost – wyjaśnia Tomasz Kaczor, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego. (Aleksandra Tycner, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego
  • Jeszcze rok niskich stóp procentowych przed nami – potwierdza Tomasz Kaczor, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego. (Aleksandra Tycner, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Zdaniem głównego ekonomisty Banku Gospodarstwa Krajowego, Tomasza Kaczora przy presji na wzrost cen w kraju i stabilizacji cen surowców na świecie inflacja powoli, ale zbliży się do celu inflacyjnego RPP. (Aleksandra Tycner, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Nie ma co ukrywać, z inflacją mamy troszeczkę szczęścia – zauważa Tomasz Kaczor, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego. (Aleksandra Tycner, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

Za optymalną wysokość inflacji, która sprzyja rozwojowi gospodarczemu, uważa się 2,5 procent, z możliwym odchyleniem na poziomie 1 punktu procentowego w górę i w dół. Obecnie piąty miesiąc z rzędu cel ten jest realizowany, ale wcześniej przez długi okres mieliśmy deflację, a poprzednio mieliśmy inflację, ale albo poniżej 1,5 procent, albo powyżej 3,5 procent.

Stabilna, ale i niewielka inflacja

Inflacja w maju wyniosła 1,9 proc., czyli nieznacznie się zmniejszyła względem kwietniowych odczytów. Jakie znaczenie mają te dane dla naszej gospodarki?


Rafał Sadoch Rafał Sadoch

– To dane, które tak naprawdę niewiele zmieniają, jeśli chodzi o to, co się dzieje w polskiej gospodarce, jeśli chodzi o to, co robi Narodowy Bank Polski, czy też Rada Polityki Pieniężnej ze stopami procentowymi. Generalnie niewielka, ustabilizowana inflacja jest dobra dla gospodarki. A wszystko wskazuje na to, że z taką możemy mieć do czynienia, jeśli chodzi o 2017 rok, czy też kolejne miesiące. Bowiem o ile wszyscy nie lubimy wysokiej inflacji, kiedy wszystko rośnie, drożeje z miesiąca na miesiąc, czy też z roku na rok, o tyle również dla gospodarki zła jest niska inflacja, czy też deflacja – wyjaśnia gość Jedynki Rafał Sadoch, analityk z Domu Maklerskiego mBanku.

Taka, z którą borykaliśmy się w poprzednich kwartałach, czy też z jaką borykała się Europa, większe gospodarki.

– Dane inflacyjne w ostatnim czasie się poprawiły, i wszystko wskazuje na to, że powinno to wspierać stabilny wzrost gospodarczy gdzieś w okolicach 4 procent – dodaje gość radiowej Jedynki.

Rafał Sadoch Dla gospodarki zła jest niska inflacja, czy też deflacja.

Optymalny cel inflacyjny

Czyli powoli zbliżamy się do celu inflacyjnego Narodowego Banku Polskiego. Nasz bank centralny przyjął inflację na poziomie 2,5 procent jako tę, która gospodarce nie przeszkadza, ani nie pomaga. Jest naturalna, najbardziej wspierająca wzrost.

– Taka umiarkowana inflacja jest optymalna dla gospodarki. Czy jest to 2 czy 2,5 procent, to już jest kwestia decyzji, badań ekonomicznych. Europejski Bank Centralny przyjmuje, że dla gospodarki europejskiej jest to 2 procent. Polska gospodarka rozwija się szybciej, więc pewnie może być wyższy poziom inflacji, taki jest optymalny. Rada Polityki Pieniężnej przyjmuje 2,5 procent, i pewnie gdzieś w okolicy 2 procent jest to ten poziom inflacji, która jest zdrowa, bezpieczna dla gospodarki, a jednocześnie nie rodzi ryzyka popadnięcia w deflację – tłumaczy Tomasz Kaczor, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego.

Tomasz Kaczor W okolicy 2 procent jest to ten poziom inflacji, która jest zdrowa, bezpieczna dla gospodarki.

Czy warto ustalać cel inflacyjny?

Doktor Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole i wykładowca w Szkole Głównej Handlowej, uważa, że polityka pieniężna musi mieć jakiś drogowskaz, musi być na coś zorientowana.

– Konstytucyjnym i ustawowym celem, choć jest to trochę inaczej zapisane w tych aktach prawnych, ale co do zasady – jest utrzymywanie stabilności cen. I tę stabilność cen trzeba jakoś zdefiniować. Tu nie chodzi o to, żeby ceny się nie zmieniały, bo wtedy inflacja będzie wynosiła zero. Z różnych przyczyn to nie jest dobre rozwiązanie dla gospodarki – zaznacza gość Polskiego Radia 24.

Jakub Borowski Dobrze jest, jeśli w gospodarce jest jakaś inflacja, wyraźnie wyższa od zera.

Dobrze jest, jeśli w gospodarce jest jakaś inflacja, wyraźnie wyższa od zera. Choćby dlatego, że jeśli dochodzi do spowolnienia wzrostu, i trzeba odzyskać konkurencyjność, to łatwiej jest obniżyć płace realne, w ujęciu realnym, aby właśnie odzyskać tę konkurencyjność, poprzez ustabilizowanie ich na nominalnym poziomie. – I jeżeli mamy jakąś inflację, to wtedy te płace w ujęciu realnym zaczynają spadać samoistnie. Więc ta inflacja jest w takiej sytuacji przydatna – tłumaczy dr Jakub Borowski.

Gospodarka nie lubi deflacji…

Drugi problem to jest ryzyko deflacji. Zdaniem gościa Polskiego Radia 24, jeżeli mamy inflację bardzo bliską zera, i taka inflacja utrzymuje się przez dłuższy czas, to przy każdym silniejszym spowolnieniu, przy każdej recesji – a ta recesja kiedyś do nas zawita, choć jeszcze nie zawitała – to w takiej sytuacji gwałtownie rośnie ryzyko deflacji. 

– A z deflacją banki centralne walczą z ograniczoną skutecznością. I jeżeli ta deflacja się utrwala, to jest to duży kłopot dla banków centralnych, i jest to wtedy też czynnik zagrażający wzrostowi gospodarczemu, stabilności makroekonomicznej – wylicza dr Jakub Borowski.

Jakub Borowski Z deflacją banki centralne walczą z ograniczoną skutecznością.

I dodaje, że dlatego dobrze jest mieć tę inflację gdzieś w okolicach 2 procent. Ona była w Polsce niedawno jeszcze ujemna, głównie w wyniku oddziaływania czynników zewnętrznych, ale to oddziaływanie wygasło.

– Natomiast dobrze by było, żeby ona gdzieś tam w okolicach tych 2 – 2,5 proc. nam się w dłuższej perspektywie utrzymywała – ocenia gość Polskiego Radia 24.

… ale klienci korzystają z deflacji

Na pewno trudno się cieszyć, gdy ceny rosną, a inflacja przyspiesza. Ale ten obecny poziom wzrostu jest raczej bezpieczny dla naszych portfeli i dla gospodarki.

– Jeśli ceny mniej drożeją, to możemy więcej kupować, i to każdy odczuwa w portfelu. Zakładając oczywiście, że średnio wzrost płac w gospodarce jest wyższy. A tutaj mamy do czynienia ze wzrostem płac w okolicach 5 proc., co przy tej umiarkowanej inflacji w okolicach 2 – 2,5 proc. sprawia, że tak naprawdę z roku na rok stajemy się coraz bogatsi. Jeśli chodzi natomiast o deflację, czy też niższy wzrost cen, to on jest niebezpieczny. Trudno wyraźnie adresować granicę, dlaczego inflacja na poziomie 1 proc. jest gorsza dla gospodarki niż ta na poziomie 2 proc. Ale wydaje się, że takim głównym argumentem jest to, że jesteśmy dalej od tej deflacji. Bo zagrożeniem dla gospodarki jest deflacja – podkreśla Rafał Sadoch.

Rafał Sadoch Banki centralne starają się utrzymać inflację w okolicy swojego celu inflacyjnego, ustalonego daleko od tego ujemnego poziomu właśnie po to, żeby nie popaść w deflację.

I dodaje, że o ile bowiem chodzi o konsumenta, to każdy może dość dobrze się z tym czuć, że ceny spadają. Ale dla gospodarki, w momencie kiedy ceny stają się coraz niższe, to konsumenci wstrzymują się przed dokonywaniem zakupów.

– Uważają wtedy, że nie kupię tego teraz, ale kupię to za jakiś czas, dlatego że będzie to tańsze. I po pewnym czasie napędza to taką spiralę deflacyjną, powoduje hamowanie gospodarcze. Dlatego też banki centralne starają się utrzymać inflację w okolicy swojego celu inflacyjnego, ustalonego daleko od tego ujemnego poziomu właśnie po to, żeby nie popaść w deflację. Stąd też tak ważne jest, aby banki centralne maksymalizowały prawdopodobieństwo dotarcia, czy też stabilizowania inflacji w okolicy celu inflacyjnego – zwraca uwagę gość radiowej Jedynki.

Paliwa i żywność rządzą inflacją

W stosunku do poprzedniego miesiąca ceny towarów i usług konsumpcyjnych nie zmieniły się w maju, tak podał dziś Główny Urząd Statystyczny. Co na to wpłynęło?

– W maju mieliśmy do czynienia ze spadkiem inflacji. I w największym stopniu przyczyniły się do tego ceny paliw. Jeśli popatrzymy na to, co dzieje się na międzynarodowych rynkach finansowych, to tam mimo porozumienia kartelu OPEC i Rosji, dotyczącego ustabilizowania produkcji do końca pierwszego kwartału 2018 roku, mamy do czynienia ze spadkiem cen ropy naftowej. Tutaj głównie stoi za tym rewolucja łupkowa w Stanach Zjednoczonych, bowiem tamtejsi producenci mogą w dużym stopniu zwiększać produkcję, w momencie gdy ta cena baryłki rośnie powyżej 50 dolarów – zwraca uwagę Rafał Sadoch.

Mało jednak wskazuje na to, jak podkreśla analityk DM mBanku, abyśmy mogli mieć do czynienia z takim wzrostem w tym roku, czy też w roku 2018, stąd też jeśli chodzi o ten czynnik inflacyjny, związany z paliwami, to raczej nie należy się spodziewać, że będzie on podwyższał dynamikę cen w najbliższych miesiącach.

Rafał Sadoch Czynnik inflacyjny, związany z paliwami, nie będzie podwyższał dynamiki cen w najbliższych miesiącach.

– Ale ceny żywności rosną. I jeśli popatrzymy szczególnie na ceny owoców, to tutaj mieliśmy do czynienia z silniejszym wzrostem niż w ubiegłym roku. I to sugeruje, że generalnie ceny żywności w miesiącach wakacyjnych, czy też do października, będą wyższe niż to było w roku ubiegłym –  podsumowuje analityk DM mBanku.

Inflacja coraz bliżej celu inflacyjnego NBP…

Bowiem warunki pogodowe panujące w okresie wiosennym mają kluczowe znaczenie dla notowań owoców, szczególnie w tych miesiącach wiosenno-wakacyjnych. I choć w tym roku były one niekorzystne, bo wystąpiły przymrozki, to jednak prognozy nie są najgorsze.

– Do drożyzny bardzo nam daleko. Ta kontrybucja cen paliw powinna być ujemna, i nawet jeśli ceny owoców, czy też ceny żywności będą wyższe niż przed rokiem, to jeśli chodzi o notowania ropy naftowej, powinny one stabilizować ten wskaźnik inflacji gdzieś w okolicach 2 procent. I będziemy oscylowali wokół poziomu celu inflacyjnego NBP wynoszącego 2,5 proc., czyli do drożyzny jest zdecydowanie daleko. A jeśli chodzi o cel inflacyjny, to NBP musi stabilizować inflacje w jego okolicy, ale jest dopuszczalne pasmo odchyleń. I to pasmo wynosi w górę lub w dół o 1 punkt procentowy. Także nic nie wskazuje na to, aby w dającej przewidzieć się przyszłości ceny mogły wzrosnąć powyżej niego – ocenia gość radiowej Jedynki Rafała Sadoch.

Rafał Sadoch Nic nie wskazuje na to, aby w dającej przewidzieć się przyszłości ceny mogły wzrosnąć powyżej celu inflacyjnego.

 … ale inne banki centralne też mają swoje cele

Wszystkie banki centralne realizują swoje cele związane kontrolą procesów inflacyjnych. Mają, podobnie jak Narodowy Bank Polski, swoje cele inflacyjne.

– Albo go definiują jako cel inflacyjny, i wtedy można powiedzieć, że realizują strategię bezpośredniego celu inflacyjnego, czyli mają cel inflacyjny, do którego dążą, w zasadzie zmieniając tylko jeden parametr polityki pieniężnej, jakim są stopy procentowe. I uwzględniając wszystkie najważniejsze czynniki, które na inflację wpływają – wyjaśnia dr Jakub Borowski.

Są też banki centralne, które z różnych przyczyn nie chcą przyjąć oficjalnie tej strategii, tego bezpośredniego celu inflacyjnego. Takim bankiem jest Europejski Bank Centralny, czyli bank strefy euro.

– Tam jest mowa o definicji stabilności cen. „Ceny są stabilne w strefie euro”, choć to jest trochę taki oksymoron, bo de facto one nie są stabilne, bo rosną, ale chodzi o to, żeby jakaś inflacja w gospodarce była. Ceny są stabilne, jeśli inflacja jest blisko, ale poniżej 2 procent. I ten cel inflacyjny jest wskazywany w okolicach 1,7 – 1,9 procent w przypadku strefy euro – dodaje gość Polskiego Radia 24.

Stabilizacja inflacji sprzyja więc rozwojowi gospodarki. A stabilizacja poziomu cen i dodatkowo systematyczny wzrost płac sprawia, że rośnie siła nabywcza Polaków. W 2000 roku (wg Money.pl) statystyczny Kowalski mógł kupić 819 kg ryżu. Dziś to prawie 1100 kilogramów.

 Justyna Golonko, Sylwia Zadrożna, Aleksandra Tycner, Małgorzata Byrska