W niedzielę dwa kutry oraz holownik marynarki wojennej Ukrainy, które płynęły z Odessy do ukraińskiego portu w Mariupolu nad Morzem Azowskim, zostały ostrzelane, a następnie przejęte przez rosyjskie siły specjalne. Ukraina uznała te działania za akt agresji. W wyniku incydentu rannych zostało sześciu członków spośród liczącej 23 osoby załogi trzech ukraińskich jednostek.
W poniedziałek prezydent Ukrainy Petro Poroszenko wydał dekret o stanie wojennym, który tego samego dnia wieczorem został zatwierdzony przez Radę Najwyższą (parlament). Stan wojenny ogłoszono na 30 dni i ma on obowiązywać wyłącznie na terytoriach, które graniczą z Rosją i separatystycznym Naddniestrzem w Mołdawii oraz w obwodach leżących nad Morzem Czarnym i Azowskim.
Łukasz Jasina przypomniał, że od ponad czterech lat z różnym natężeniem toczy się wojna Ukrainy i Rosji. - Może nas dziwić, że prezydent Ukrainy zdecydował się na tak mocną odpowiedź, wprowadzając stan wojenny. Petro Poroszenko musiał to zrobić, bo inaczej opinia publiczna zarzuciłaby mu słabość. Wydarzenia w Cieśninie Kerczeńskiej to pierwszy wprost atak na ukraińskie siły zbrojne dokonany przez rosyjską armię - wyjaśnił ekspert PISM.
Gość Polskiego Radia 24 przyznał, że armia ukraińska nie stanęła na wysokości zadania. - Armia, choć zdecydowanie lepsza niż 4 lata temu, nie poradziła sobie z sytuacją. Z drugiej strony ciężko to sobie wyobrazić. Natomiast stan wojenny może prezydentowi Ukrainy zaoferować bardzo wiele rzeczy. Zahaczy o kampanię wyborczą, a Petro Poroszenko będzie się pokazywał, jako obrońca ojczyzny – zauważył Łukasz Jasina.
Zdaniem Jacka Raubo może być wiele scenariuszy rozwoju konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. - Wymiar militarny odgrywa rolę drugorzędną. Mamy do czynienia z ofensywą rosyjskiej dyplomacji. Moskwa prowadzi szeroko zakrojoną kampanię medialną akcentująca narrację o próbie destabilizacji sytuacji na potrzeby wewnętrznej polityki na Ukrainie - zauważył ekspert.
We wtorek w Symferopolu, na anektowanym przez Rosjan Krymie, rozpoczęło się posiedzenie sądu w sprawie aresztu dla 24 ukraińskich marynarzy. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy twierdzi, że Rosja nie ma żadnego prawa do tego, by ich sądzić.
– Sam fakt, że marynarzy sądzi się na terenie Krymu, jest tożsamy z pozbawieniem ich prawa do wsparcia prawnego ze strony ukraińskiego konsulatu. Gdyby do Symferopola udał się konsul z Moskwy lub innego miasta na terenie Rosji, oznaczałoby to uznanie aneksji Krymu, na co Ukraina nie może sobie pozwolić. W tym wszystkim absolutnie nie ma przypadkowości. Jeżeli sprawa skończy się skazaniem marynarzy, będzie to oznaczało złamanie wszelkich norm międzynarodowych – dodał Michał Potocki,
Polskie Radio 24/ras/db
----------------------------
Data emisji: 27.11.18
Godzina emisji: 10.39, 13.36, 15.06