Siły specjalne milicji białoruskiej zaczęły zatrzymywać w piątek wieczorem w centrum Mińska uczestników protestu przeciw wynikom wyborów prezydenckich na Białorusi. Zatrzymywani są tylko mężczyźni. Do kobiet stojących w "łańcuchu solidarności" milicjanci nie podchodzą.
Jacek Saryusz-Wolski: UE powinna zagrozić Rosji sankcjami za interwencję na Białorusi
Aleksiej Dzikawicki stwierdził OMON jest odważniejszy, kiedy na protestach jest mniej osób. Kiedy jest ich wielu - wtedy milicja nie reaguje. Jeśli chodzi o zatrzymywanie tylko mężczyzn, Dzikawicki zaznaczył, że nawet zważywszy na brutalność OMON-u w pierwszych dniach protestu, gdyby teraz milicjanci rzucili się na kobiety, na dodatek ubrane na biało, to byłoby całkowite przekroczenie granic.
Ponadto dziennikarz zaznaczył, że Alaksandr Łukaszenka zdaje sobie sprawę z trudnej sytuacji, w jakiej się znalazł, jednak zamiast rozwiązać problem, popełnia poważne błędy, także PR-owe - m.in. zdjęcia sprzed kilku dni, kiedy prezydent wysiadał ze śmigłowca z karabinem w ręku, w towarzystwie swojego nastoletniego syna ubranego w kamizelkę kuloodporną.
Więcej w nagraniu.