- Zełenski płaci za błędy, które popełnił - powiedział burmistrz ukraińskiej stolicy, pytany o to, czy dziwi go spadek popularności prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.
Wyjaśnił, że "ludzie zadają sobie pytanie, dlaczego Ukraina nie była lepiej przygotowana do tej wojny". - Dlaczego Zełenski do końca zaprzeczał, że do niej dojdzie. Dlaczego Rosjanie mogli tak szybko dojść do Kijowa. Było zbyt wiele informacji, które nie pasowały do rzeczywistości - ocenił.
Jak podkreślił, prezydent pełni ważną funkcję i należy go popierać do końca wojny. Ale potem "każdy polityk zapłaci za swoje sukcesy i niepowodzenia".
Sytuacja na froncie - "patowa"
Kliczko został również zapytany o to, czy generał Wałerij Załużny, naczelny dowódca ukraińskiej armii, popełnił błąd, przyznając w wywiadzie dla "Economista", że sytuacja na froncie jest "patowa".
- Nie. Powiedział prawdę. Czasami ludzie nie chcą słyszeć prawdy. Ale ostatecznie to on niesie odpowiedzialność. Wyjaśnił i uzasadnił, jaka jest sytuacja. Oczywiście możemy w euforii okłamywać nasz naród i partnerów, ale tego nie można robić wiecznie - oznajmił Kliczko.
Jak dodał, niektórzy politycy niesłusznie skrytykowali Załużnego, jednak on sam "stoi po jego stronie".
Kliczko nie odpowiedział wprost na pytanie o swoje ambicje prezydenckie. - Byłoby głupio mówić o tym teraz. Dzisiaj jedyna kwestia to to, czy Ukraina w ogóle będzie istnieć. Putin nie uważa Ukrainy za niepodległe państwo, to nie jest sekret - oświadczył Kliczko.
PAP/dad