Aleksy Dzikawicki do siódmego roku życia wychowywał się u dziadków na wsi pod Pińskiem. Dopiero gdy poszedł w Pińsku do szkoły zaczął uczyć się rosyjskiego, wcześniej mówił tylko w dialekcie poleskim. Jak powiedział pisarz, "szkoła radziecka go przekabaciła" i na wiele lat zapomniał, jak się mówi po polesku. Dopiero w wieku 45 lat, po śmierci mamy, wrócił do języka poleskiego.
Gdy Poleszucy spotykali Dzikawickiego, przechodzili na język rosyjski, jako rzekomo "bardziej kulturalny". Dopiero po jakimś czasie uznali go z powrotem za swojego i rozmawiali z nim po polesku. Wedle naszego rozmówcy Poleszucy byli w Związku Sowieckim obywatelami trzeciego gatunku. - Bo drugiego gatunku ludźmi byli Białorusini, a pierwszego gatunku byli Rosjanie. Żeby zrobić jakąś karierę w tym czasie, trzeba było mówić po rosyjsku - wspominał Dzikawicki
Lokalny dialekt nie był ceniony wysoko. - Zawsze uważano, że to taka prosta mowa, że to taki zupełnie chłopski język, nawet gorszy od białoruskiego, dlatego dla nich to było nie do pomyślenia, bo byli zawsze prześladowani za poleski, że można było wydać książkę po polesku - przyznał Aleksy Dzikawicki.
Na części Polesia, z którego pochodzi Aleksy Dzikawicki, mówi się w języku podobnym do ukraińskiego. - Ale jeśli chodzi o charakter, to nie są to na pewno Ukraińcy, to nie są Białorusini też. Powiedziałbym, że to jest odrębny lud ze swoją mentalnością, podejściem i rozumieniem świata - powiedział Dzikawicki.
Polesie to region, którego mały zachodni skrawek znajduje się na wschodnich krańcach Polski. Reszta regionu jest podzielona między Białoruś a Ukrainę. Książka "Ońde" była zaprezentowana w trakcie spotkania poświęconemu Polesiu w trakcie 9. Festiwalu Białoruskiego Kina.
Wojciech Jankowski
dad