W poniedziałek Marit Bjoergen wygrała, choć przez ponad 7 kilometrów to Justyna kowalczyk była mistrzynią świata. Aleksander Wierietielny sugeruje, że Norweżka wygrywa dzięki lekom, czytamy w "Przeglądzie Sportowym".
- Justyna bardzo mocno walczyła. Stałem na podbiegu i słyszałem jak ciężko oddychała. Inne też się dławiły ze zmęczenia. Widziałem też jak oddycha Marit Bjoergen, dziewczyna chora na astmę – opowiada trener.
Bjoergen to nie jedyna norweska zawodniczka, która zachorowała na astmę. Od dwóch lat ta sama dolegliwość dopadła również Theresę Johaug.
- Dwa lata temu, kiedy biegła Johaug, słychać ją było z pół kilometra. Teraz spokojnie sobie oddycha i nie widać braku tlenu - mówi ostro szkoleniowiec.
Justyna też mogłaby wykorzystać swoją słabość
Według trenera Wierietielnego Justyna ma bardzo niski naturalny poziom hemoglobiny. Idąc więc tokiem rozumowania władz zezwalających chorym sportowcom na stosowanie różnego rodzaju niedozwolonych farmaceutyków, jako chora powinna dostać pozwolenie na stosowanie EPO.
Mówiła już o tym Petra Majdić stwierdzając, że EPO (erytropoetyna) powinien być dozwolony dla każdej zawodniczki, która ma zbyt małą liczbę czerwonych krwinek.
WADA i legalny doping
Wierietielny oskarża również WADA o to, że organizacja sprzyja tylko niektórym sportowcom.
- To instytucja, która rozdaje sportowcom zaświadczenia pozwalające stosować legalnie doping - uważa.
Trener Kowalczyk dodaje, że zezwolenie WADA na legalne stosowanie EPO przez Justynę Kowalczyk to jedyny sposób, aby szanse zawodniczek w jakimś stopniu wyrównać.
ah, Przegląd Sportowy