Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Marcin Nowak 18.02.2012

Nad Kowalczyk wisiała ogromna presja

Justyna Kowalczyk po wygranej w Szklarskiej Porębie przyznała, że czuje wielką radość i ulgę, bo na zwycięstwie przed własną publicznością bardzo jej zależało.
Marit Bjoergen, Justyna Kowalczyk i Therese JohaugMarit Bjoergen, Justyna Kowalczyk i Therese JohaugPAP/Grzegorz Momot
Posłuchaj
  • Justyna Kowalczyk o presji
  • Justyna Kowalczyk o sukcesie w Szklarskiej Porębie
  • Justyna Kowalczyk o kibicach i organizacji zawodów w Szklarskiej Porębie
Czytaj także

- Presję wyniku czuli nawet serwismeni - zaznaczyła Justyna Kowalczyk po biegu.

- Ostatniej nocy spałam może trzy godziny. Byliśmy pod bardzo dużą presją, ja, trener i serwismeni. Do tego doszła utrudniająca życie pogoda. Nie potrafiliśmy znaleźć dziś odpowiedniego smarowania do nart i ostatecznie wybrałam pozbawione go tzw. "no waxy". Okazało się to jednak najlepszym wyborem, skoro pokonałam rywalki aż z taką przewagą - przyznała Kowalczyk.

Polka na zamglonej, wymagającej trasie osiągnęła rezultat lepszy od drugiej Norweżki Marit Bjoergen aż o 36,1 s. Przy okazji podopieczna Aleksandra Wierietielnego odzyskała prowadzenie w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Nad Bjoergen ma 14 punktów przewagi.

- Chciałam wygrać sobotni bieg, ale wydawało mi się, że Marit lepiej wypadnie w piątkowym sprincie i prowadzenia tutaj nie odzyskam. Przyznaję jednak, że to nie założenie żółtej koszulki liderki zrobiło na mnie największe wrażenie, tylko stworzona przez kibiców atmosfera - podkreśliła mistrzyni olimpijska z Vancouver.

- Nie jestem najlepsza w okazywaniu uczuć publicznie. To wszystko było bardzo miłe i czekałam na to wiele lat. To były dwa dni wielkiego święta. Lepszej nagrody od kibiców nie mogłam dostać. Zdobyłam wiele wyróżnień i statuetek, ale nie umniejszając im to wszystkie wzięte do kupy nie mogą się z tym równać - dodała.

Kolejne zawody PŚ za dwa tygodnie w Lahti (bieg łączony i sprint techniką klasyczną). Choć Polka zwykle dobrze znosi duże natężenie startów, to jednak tym razem nie ma nic przeciwko dłuższej przerwie.

- Po tej wielkiej dawce emocji przyda się odrobina wytchnienia, przerwy od tego całego zamieszania. Kilka dni spędzę z rodziną. W Lahti będę za tydzień w niedzielę - zdradziła.
Do zakończenia sezonu pozostało osiem biegów, pięć z nich techniką klasyczną, czyli preferowaną przez Kowalczyk. Zawodniczka przestrzega jednak przed wyciąganiem na tej podstawie daleko idących wniosków.

- Na pewno wszystkie biegi ze startu wspólnego będę bardzo ciężkie, bo Norweżki zaczną współpracować ze sobą na trasie jeszcze mocniej niż do tej pory. W dodatku ostatni wyścig sezonu 18 marca w szwedzkim Falun jest techniką dowolną, a tak naprawdę to on może o wszystkim zadecydować, dlatego żadnych szacunków staram się nie robić. Dla mnie najważniejsze jest by dopisywało mi zdrowie - powiedziała.

W trzech ostatnich latach po Kryształową Kulę sięgnęła zawodniczka z Kasiny Wielkiej, a żadna narciarka nie zdobyła tego trofeum cztery razy z rzędu.

man