- Nie jest prawdą, że Chińczycy nie pamiętają. Rozmowy o tym odbywają się w rodzinie, między przyjaciółmi. W Pekinie żyje bardzo wiele osób, które były brały udział w wydarzeniach, w większości byli to studenci i robotnicy. Wbrew naszym wyobrażeniom Chińczycy mają dostęp do świata - mówi gość Ernesta Zozunia.
4 czerwca 25 lat temu świat obiegły dramatyczne zdjęcia z Placu Tian'anmen w Pekinie. Tego dnia nad ranem doszło do pacyfikacji protestów studenckich. Przez ćwierć wieku chińskie władze starały się wymazać tę datę z pamięci Chińczyków. Po dziś dzień nie doszło do rozliczenia osób, które podjęły decyzję o strzelaniu do studentów.
Więcej komentarzy do bieżącej sytuacji na świecie znajdziesz na podstronach audycji "Raport o stanie świata" oraz "Trzy strony świata".
4 czerwca to dla chińskich władz jedna z najbardziej newralgicznych dat. Szczególnie przy okazji okrągłych rocznic masakry na Tian'anmen. W kontynentalnych Chinach pamięć o wydarzeniach sprzed ćwierćwiecza w oficjalnym dyskursie sprowadza się do uzasadniania konieczności wprowadzenia na Plac wojska w trakcie "incydentu 4 czerwca" - jak o masakrze pisze komunistyczna nomenklatura. Wszelkie próby uczczenia pamięci ofiar tamtych wydarzeń, czy też dyskusji z władzą o jednej z najtragiczniejszych kart w historii Chin są zakazane. W tym roku w tygodniach poprzedzających rocznicę aresztowano ponad 60 działaczy społecznych, prawników, a nawet artystów odwołujących się w swojej sztuce do wydarzeń z 1989 roku. W Pekinie wprowadzono nadzwyczajne środki bezpieczeństwa.
Do słuchania audycji "Trzy strony świata" zapraszamy w poniedziałki i środy o godz. 16.45.
(Trójka, IAR,gs,mp)