Jednym z najgłośniejszych wypadków samochodowych międzywojennej Polski był ten z 26 maja 1929 r. Brali w nim udział słynni wówczas aktorzy z kabaretu „Morskie Oko”: Wiktor Roland, Zofia Oldyńska i Eugeniusz Bodo oraz inżynierowie: Michał i Marian Reczkowie z warszawskiej szkoły samochodowej.
W nocy 25/26 maja 1929 r. wsiedli do sześciocylindrowego, czterodrzwiowego kabrioletu Chevrolet typu Torpedo, który kilka dni wcześniej zakupił świeżo upieczony kierowca - Eugeniusz Bodo. Kilka minut po godz. 2.00 na przedmieściach Łowicza samochód wypadł z jezdni i koziołkując spadł z wysokiego nasypu.
W wyniku wypadku Wiktor Roland zginął na miejscu, a Zofia Oldyńska złamała rękę.
„Głos poranny” z 27 maja 1929 r. donosił:
- „W tym miejscu szosa podnosi się w górę, potem raptownie skręca na prawo. W skutek słabego światła reflektorów kierowca nie zauważył skrętu i auto w pełnym pędzie spadło z 4 i pół metrowej wysokości do rowu”.
- „Zmarły tragiczną śmiercią osierocił żonę i matkę oraz siedmioletnią córeczkę. Słynął on jako zawołany automobilista i wielbiciel tego sportu; prawdopodobnie gdyby on siedział przy kierownicy katastrofa nie miałaby miejsca”.
Miejsce wypadku oddalone było od Warszawy mniej więcej o 70 kilometrów. Samochód przejechał ten dystans w nieco ponad godzinę – poruszał się więc ze średnią prędkością ok. 70 km/h. Na ówczesne realia (i warunki drogowe) to naprawdę szybko!
Według słów gwiazdy polskiego kina (potwierdzonych przez braci Reczków), nie przekraczali oni 60km/h, a w chwili katastrofy podróżowali znacznie wolniej. Bezpośredni świadkowie tego zdarzenia (Panowie Gala i Rajfeld), widząc pędzące auto, mieli natomiast powiedzieć: „na pewno wywalą się do rowu”. Nieścisłości dotyczących przebiegu tamtej feralnej nocy było zdecydowanie więcej.
3 lata później Eugeniusz Bodo po szeroko komentowanym przez opinię publiczną procesie, został skazany na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Nie udało się udowodnić, że prowadził samochód pod wpływem alkoholu, choć wielu świadków zeznało, że tak właśnie było (pod koniec lat 20. XX wieku kierowanie samochodu w stanie nietrzeźwym nie było jeszcze karalne).
Do końca życia Bodo pozostał jednak gorliwym i wiernym abstynentem.
J. Domoradzki