Globalny kryzys związany z COVID-19 skutkował m.in. turbulencjami na rynku półprzewodników. To sprawiło, że produkcja samochodów na całym świecie stanęła niemal w martwym punkcie.
Daje to producentom samochodów wyjątkową okazję do podniesienia cen po prawie 20 latach i znacznej poprawy marży. Rynek bazuje na stosunkowo prostym mechanizmie – im mniej towaru, tym swobodniej można manewrować jego ceną. Aktualnie w relacjach popyt-podaż dominuje zdecydowanie potrzeba posiadania. Według przeprowadzonych przez firmy ubezpieczeniowe Acredia i Euler Hermes badań, ceny samochodów wzrosły w całej Europie o ok. 10 proc.
Po roku zaciskania pasa Europejczycy odpinają guzik w spodniach i decydują się na wymianę samochodu. Okazuje się, że sama chęć zmiany nie wystarczy.
W pierwszej połowie roku liczba nowych rejestracji w Europie wzrosła o 25 proc. - to prawie 5,4 mln samochodów. Gdyby nie trudności związane z dostępnością części, oprogramowania i układów elektronicznych z pewnością liczby byłyby jeszcze większe.
- Ze względu na niedobór półprzewodników, europejscy i niemieccy producenci samochodów zyskali zdecydowanie dłuższą dźwignię. W związku z tym, wzrost cen o 3-6 proc. jest obecnie możliwy w całej Europie - przynajmniej do czasu, w którym stan wyjątkowy dla półprzewodników znów się unormuje – mówi szefowa Acredii w Austrii, Gudrun Meierschitz.
W Niemczech Acredia przewiduje wzrost cen nawet o dziesięć procent.
bp
CZYTAJ TAKŻE:
Źródło: https://www.krone.at/2483225