Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 13.04.2015

Poseł Serhij Leszczenko: Ukraina automatycznie wejdzie do Unii po reformach

Zachód musi egzekwować reformy od ukraińskich władz - dopiero za nimi powinna iść pomoc finansowa – mówił portalowi PolskieRadio.pl Serhij Leszczenko. Apelował też o pomoc wojskową i broń, ze względu na agresję Rosji. Ocenił, że w Ukrainie nie ma wojny oligarchów.
Poseł Serhij Leszczenko: Ukraina automatycznie wejdzie do Unii po reformachPAP/EPA/ALEXANDER ERMOCHENKO

Uchwalenie prawa o finansowaniu partii z budżetu, osłabienie wpływów oligarchów, walka z korupcją, nowe przepisy dotyczące struktury własności mediów – to niektóre wyzwania, które stoją teraz przed władzami i parlamentarzystami Ukrainy. Były dziennikarz śledczy, poseł Bloku Petra Poroszenki, Serhij Leszczenko mówił portalowi Polskiego Radia, że obecna Wierchowna Rada ma charakter przejściowy – są w niej i reformatorzy,  i ludzie starego porządku. W jego ocenie, parlament ma wypełnić historyczną rolę - tak zmienić prawo, by umożliwić nową jakość polityki w Ukrainie. Zdaniem posła Wierchownej Rady, jeśli Ukraina przejdzie drogę reform, wstąpienie tego kraju do Unii Europejskiej nastąpi automatycznie, tym bardziej, że Kijów ma wiele do zaoferowania Europie.

Poseł z naciskiem apelował o to, by Zachód konsekwentnie wymagał od ukraińskich władz modernizowania kraju i wprowadzania reform oraz monitorował, czy pomoc finansowa nie jest marnotrawiona. Zwrócił się także o większe wsparcie w zakresie wojskowym, zwracając uwagę, że kraje zachodnie gwarantowały integralność terytorialną Ukrainy. Podkreślił, że cel prezydenta Rosji Władimira Putina nie został osiągnięty i będzie starał się nadal destabilizować Ukrainę.

Polityk ocenił, że u podłoża konfliktu prezydenta Petra Poroszenki i byłego gubernatora obwodu dniepropietrowskiego Igora Kołomojskiego leży przekroczenie uprawnień przez tego ostatniego. Został on zdymisjonowany. W ocenie naszego rozmówcy, to nie będzie odosobniony krok w walce z wpływami oligarchów. Z drugiej strony, poseł Bloku Petra Poroszenki ostro skrytykował fakt, że sam prezydent wciąż jest biznesmenem, a zwłaszcza magnatem medialnym.

Serhij Serhij Leszczenko. Fot. PolskieRadio.pl

PolskieRadio.pl: Jaka jest istota konfliktu między prezydentem Petrem Poroszenką i oligarchą, byłym gubernatorem obwodu dniepropietrowskiego, Ihorem Kołomojskim. Wielu pyta, czy to wojna między oligarchami?

Serhij Leszczenko, ukraiński poseł, były dziennikarz śledczy : Ihor Kołomojski wykorzystał uzbrojonych ludzi do obrony swoich interesów w przedsiębiorstwie Ukrnafta. Rzucił tym samym wyzwanie prezydentowi i legitymizacji jego władzy, ponieważ tylko prezydent ma prawo użyć jednostek wojskowych - i to do obrony interesów państwa. Ihor Kołomojski przekroczył granicę i jako urzędnik państwowy został za to zwolniony. To nie jest wojna oligarchów. Tutaj prezydent zaprowadza konstytucyjny porządek w państwie, odsuwając od władzy oligarchę. Do tego wzywałem jeszcze rok temu.

Problem oligarchii w Ukrainie jest obecny.

Oczywiście. Jednak Ihor Kołomojski był najpotężniejszy i miał największe wpływy.

Czy można się spodziewać działań wobec innych oligarchów?

Sądzę, że nie ma innego wyjścia. Społeczeństwo się tego domaga.

Wobec których?

Myślę, że szczególną uwagę należy zwrócić tu na  Rinata Achmetowa, klan Dmitra Firtasza, Serhija Lowoczkina.

Ihor Kołomojski zdołał obronić obwód dniepropietrowski przed separatystami i prorosyjskimi siłami. Niektórzy obawiają się teraz, co będzie z tym regionem, czy nie będzie zagrożony.

Myślę, że nie ma takiego niebezpieczeństwa. Sami mieszkańcy Dniepropietrowska nie chcą, żeby w ich mieście powtórzył się scenariusz z Doniecka czy Ługańska. Widzą, że oznacza to śmierć, zniszczenia infrastruktury i budynków. Bez wsparcia mieszkańców nikt nie będzie w stanie przeprowadzić żadnych prowokacji. Myślę, że mieszkańcy Dniepropietrowska to rozumieją. Rysowanie takiego zagrożenia mogło być w pewnej mierze szantażem, by utrzymać się u władzy.

Jest pan w komisji parlamentarnej, zajmującej się przeciwdziałaniem korupcji. Nasilenie walki z tym zjawiskiem zapowiedział premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk. Jak pan ocenia dotychczasowe zmagania z korupcją?

Walka z korupcją dopiero nabiera rozpędu. Mam nadzieję, że rozwinie się w ciągu następnych tygodni i miesięcy. Usunięcie z posady gubernatora Ihora Kołomojskiego to również forma walki z korupcją.

Oligarcha, który znajduje się u władzy nie może wykorzystywać majątku państwa, dla wzbogacenia się, tak jak to było w przypadku Ukrnafty jak też Ukrtransnafty.  Fakt odsunięcia Ihora Kołomojskiego był to zatem krok antykorupcyjny.

Chcę podkreślić, że nie można tworzyć tylko jednorazowych ograniczeń dla jednego oligarchy. Trzeba zbudować system ograniczenia wpływów oligarchicznych i walki z korupcją. W tym celu tworzy się teraz biuro antykorupcyjne, które będzie się zajmowało m.in. przestępczością tego rodzaju wśród najwyższych urzędników – od premiera do kierowników departamentów w ministerstwach, w regionalnych przedstawicielstwach władzy. Naturalnie, ten organ będzie miał duże pełnomocnictwa, dobre zapłaty etc. Wiążemy z nim duże nadzieje.

Jest też projekt prawa o finansowaniu partii z budżetu. To również antyoligarchiczny i antykorupcyjny krok. Chodzi o to, by partie politycznie nie były finansowane przez oligarchów, a przez obywateli. Oprócz tego media mogą pomóc w wykrywaniu korupcji.

Na wschodzie Ukrainy są tymczasem działania wojenne.

Na wschodzie Rosja dokonała agresji, destabilizuje sytuację. Uważam, że celem Rosji nie jest przyłączenie Donbasu, ale tworzenie permanentnych problemów dla ukraińskiego społeczeństwa, rządu, tak by Ukraina nie wzmacniała się jako niezależne państwo, ale stale zmagała się w wirze konfliktu, traciła czas i siły na walkę.

Pana zdaniem możliwe są teraz kolejne intensywniejsze działania wojenne? Były przewodniczący Rady Narodowego Bezpieczeństwa i Obrony Ukrainy Andrij Parubij powiedział, że można spodziewać się agresji Rosji przed 9 maja.

Cel Putina nie został osiągnięty. A polega on na nieustannym destabilizowaniu Ukrainy. Ryzyko pozostaje. Ukrainie, by móc się bronić, potrzebne jest uzbrojenie z Zachodu, wojskowe doradztwo i wsparcie.

Również w zakresie reform, postulowanych przez społeczeństwo,  bardzo istotna jest rola międzynarodowej, zachodniej społeczności. To bardzo ważne, by Zachód wspierał zmiany w Ukrainie. I by nie było marnotrawstwa – kiedy to wypłaca się pieniądze, ale nie towarzyszą temu żadne reformy. To bardzo ważne: by najpierw przeprowadzano konieczne zmiany, a od tego uzależniano pomoc finansową. Mam tu na uwadze zachodnich partnerów Ukrainy.

Jak pan ocenia pomoc Zachodu, jeśli chodzi o konflikt ukraiński? Czy jest dostateczna?

Nie jest wystarczająca. Ukraina oczekiwała, że Zachód wypełni swoje zobowiązania, zapisane w Memorandum Budapeszteńskim 21 lat temu. Niestety Zachód zupełnie zignorował te zapisy, zakładające m.in. gwarantowanie całości i integralności terytorialnej Ukrainy. Dokument podpisały m.in. Stany Zjednoczone, Wielka Brytania…

Tak, i Rosja.

Rosja je złamała - mamy do czynienia z agresją wojskową, okupacją części terytorium Ukrainy. Te działania powinny być poddane pod sąd międzynarodowego trybunału. W tej sytuacji Zachód, który odmówił spełnienia części zobowiązań, jakie przyjął na siebie w 1994 roku, powinien tym bardziej w inny sposób pomagać Ukrainie, powinien pomóc ukraińskiej armii stać się zdatniejszą do walki. To sprawa dostarczania broni, wsparcia finansowego. Chcę jednak podkreślić – by ukraińscy urzędnicy nie roztrwonili pieniędzy, najpierw powinny być przeprowadzone reformy, potem dopiero przelewane pieniądze. Tu powinna być konsekwencja.

Potrzebna jest broń?

Naturalnie, Ukrainie brakuje nowoczesnej broni, opartej o nowe technologie. Broń jest konieczna, by Ukraina mogła przeciwstawić się Rosji. To jest nasz stały apel do Zachodu.

Czy pana zdaniem Ukraina w stosunkowo niedługiej perspektywie może wstąpić do Unii Europejskiej i do NATO?

Sądzę, że wstąpienie Ukrainy do NATO będzie blokowane wewnątrz Sojuszu Północnoatlantyckiego, część członków obawia się rozdrażnienia Rosji. Jeśli chodzi o Unię Europejską, ta kwestia rozstrzygnie się sama przez się, jeśli Ukrainy pójdzie ścieżką reform. Wtedy Zachód nie będzie czynił przeszkód. To oczywiste, że Unia Europejska potrzebuje zastrzyku "świeżej krwi", nowych rąk do pracy, nowych wysoko kwalifikowanych pracowników. Myślę, że Ukraina jest unikalna pod tym względem. To państwo, które ma wielki potencjał materialny, przemysłowy, finansowy, mieszka w nim wielu wykształconych ludzi.

Niedawne badania popularności partii politycznych pokazały spadek popularności większości partii, które powstały pod Majdanie. Jak to można objaśnić?

Spadek poparcia w odniesieniu do Arsenija Jaceniuka można skomentować tak – bał się utraty poparcia z powodu reform – a tak stracił popularność, nie przeprowadzając ich. Blok Poroszenki tymczasem nadal ma największe poparcie wśród politycznych ugrupowań.

Społeczeństwo nie chce teraz populizmu, a realnych zmian. Ci liderzy polityczni, którzy nie będą potrafili dostosować się do takich wymagań, będą tracić poparcie wyborców.

Dlaczego ludzie Majdanu, tacy jak pan, nie stworzyli swojej partii? Wiele osób o to pyta.

Tu decydujące są prawne ramy polityki. Brak pieniędzy z budżetu dla partii politycznych – oznaczałby zależność od oligarchów. To nie byłby najlepszy wybór. Dlatego spróbowaliśmy dostać się do parlamentu dzięki różnym partiom, tak by z wewnątrz móc wpływać na sytuację.

Sądzę, że sytuacja z Kołomojskim to dowód tego, że można domagać się zmian. Bo jego rezygnacja nastąpiła szczególnie dzięki naszym staraniom. Przez wiele miesięcy poruszaliśmy tę sprawę i pod adresem prezydenta, i w parlamencie, i wobec społeczeństwa – bo niedopuszczalne jest, by oligarcha był u władzy i dzięki swojemu stanowisku mógł się wzbogacać.

Jak pan ocenia obecną Wierchowną Radę? Czy może coś zmienić w państwie? Bo i tam są oligarchowie?

W Wierchownej Radzie są oligarchowie, są ich przedstawiciele. Ten parlament jest jakby ”przechodni”, dlatego że są w nim obecne i stare siły polityczne, i nowe. Są ludzie z Majdanu, jak też ludzie z Partii Regionów. Są i osoby, które przyszły wręcz z korupcyjnymi zamiarami – to biznesmeni, którzy chcą się wzbogacić.

Historyczną misją tego parlamentu jest stworzenie warunków, by powstała nowa jakość polityki w Ukrainie. To znaczy: przyjęcie takich praw, które pozwolą działać politycznym siłom na absolutnie nowych zasadach – by nie było korupcji, wpływów oligarchicznych w ustawodawstwie. Myślę, że to historyczna misja tego parlamentu.

Jakie jest dla pana osobiście największe wyzwanie w tej kadencji?

Jako szef grupy roboczej odpowiadam za projekt dotyczący finansowania partii z budżetu. W ten sposób spróbowalibyśmy zmniejszyć zależność partii od oligarchów. Bardzo pragnąłbym, żeby uchwalono to prawo i by w Ukrainie obowiązywała europejska norma, wedle której partie finansuje się z budżetu.

Prezydent Petro Poroszenko wciąż zachowuje swoje przedsiębiorstwa.

Uważam, że to błąd, by prezydent był jednocześnie biznesmenem. Nie zamierzam go bronić. Ja nie jestem zresztą wzorowym ”lojalnym posłem” – głosowałem wbrew stanowisku swojej frakcji m.in. w kwestii budżetu nominacji premiera, ministra informacji. Jako prezydent, Petro Poroszenko nie powinien być przedsiębiorcą, a przede wszystkim magnatem medialnym. Również jego syn, który wybrał się do parlamentu, to zły przykład dla społeczeństwa.

Czy można teraz powiedzieć o mediach w Ukrainie? Czy wciąż jest tam dużo rosyjskiego kapitału?

Nie, raczej nie. Wiele mediów w Ukrainie jest finansowanych przez oligarchów – ale ukraińskich. To niedopuszczalne. Uważam, że trzeba pozbyć się tej zależności.

I w tej sprawie jest inicjatywa w radzie?

Jest inicjatywa prawna w kwestii transparentnej struktury własności mediów, tak by urząd antymonopolowy mógł stwierdzić, czy doszło do naruszeń i koncentracji mediów w jednych rękach, czy nie.

Jednak jeszcze ważniejsze jest stworzenie niezależnych mediów, które będą wpływać również na oligarchów – magnatów medialnych. To media społeczne, publiczne – radio, telewizja.  Chodzi o to, by stały się środkiem wolnego, niecenzurowanego słowa – i to wpłynie na przekaz również w innych mediach.

Jaka sprawa, o której może nie mówiliśmy, jest dla pana szczególnie ważna?

Chciałbym zaapelować o to, by Zachód nie rozmyślił się, nie rozczarował co do Ukrainy, by wspierał ją w przemianach i reformach. Ważne, by konsekwentnie wywierał presję na Ukrainę, tak by ukraińscy liderzy nie mieli pokusy zrezygnować z reform, otrzymawszy finansowanie. Chodzi o to, by otrzymywane z Zachodu środki pieniężne motywowały  do tych zmian. Kluczowe jest, by reformy miały pierwszorzędne znacznie, a finansowanie szło za nimi. Ono musi nakłonić władze Ukrainy do zmian.

***

Serhij Leszczenko , przez 15 lat był dziennikarzem śledczym znanej gazety "Ukraińska Prawda", obecnie jest deputowanym Bloku Petra Poroszenki, należy do parlamentarnej komisji zajmującej się zapobieganiem i walką z korupcją.

Z Serhiejm Leszczenką rozmawiała Agnieszka Kamińska, portal PolskieRadio.pl.