Marek Migalski wyjaśnia, że kampania "Olympic shames" ma wyrażać sprzeciw wobec łamania praw człowieka w Rosji i reżimu prezydenta Władimira Putina.
Według europosła i członka delegacji ws. współpracy parlamentarnej UE-Rosja, sytuacja społeczeństwa obywatelskiego jest obecnie najgorsza w całej postsowieckiej historii tego kraju.
- Naszym celem nie jest bojkot sportowego święta, ale walka o przestrzeganie praw człowieka - podkreśla Marek Migalski. Dodaje, że zrozumiały jest dla niego duch olimpiady. Warto jednak wykorzystać ten fakt do upomnienia się o prawa Rosjan, o które sami nie są w stanie się upominać - podkreśla.
Marek Migalski wierzy, że do akcji licznie przyłączą się politycy i liderzy Unii Europejskiej oraz sportowcy.
Głównym celem ma być przekonanie działaczy politycznych UE, aby nie brali udziału w otwarciu igrzysk. Migalski liczy również, że sportowcy w czasie odznaczania, bądź startów dadzą wyraz sprzeciwu wobec reżimu Putina (np. poprzez ubiór).
Kampanię oficjalnie poparli do tej pory m.in.: Paweł Chodorkowski – przewodniczący Instytutu Współczesnej Rosji, syn rosyjskiego więźnia politycznego, Michaiła Chodorowskiego, Władimir Bukowski - rosyjski dysydent, pisarz, działacz polityczny, Lew Ponomariow – obrońca praw człowieka, przewodniczący ruchu "Za prawa człowieka” oraz Władimir Kara-Murza – ekspert Instytutu Współczesnej Rosji, członek Koordynacyjnej Rady Opozycji.
Do inicjatywy przyłączyły się również organizacje takie jak rosyjski Ruch "Za prawa człowieka” (Rosja), Östgruppen – the Swedish Initiative for Democracy and Human Rights (Szwecja) oraz globalna platforma Change.org.
IAR/materiały prasowe/agkm