Polskie Radio

Sygnały Dnia 28 sierpnia 2017 roku, rozmowa z gen. bryg. Leszkiem Suskim

Ostatnia aktualizacja: 28.08.2017 08:15
Audio
  • Komendant PSP Leszek Suski o działaniach strażaków na terenach dotkniętych przez nawałnice i współpracy z jednostkami OSP (Sygnały dnia/Jedynka)

Piotr Gociek: Generał brygadier Leszek Suski, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej. Dzień dobry, panie komendancie.

Gen. brygadier Leszek Suski: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

Zwykle jest tak, że jak jakaś klęska żywiołowa dotknie Polaków, to w tych pierwszych gorących dniach często widzimy obrazki, które pokazują pracę strażaków interweniujących zaraz po tych wypadkach. Jak to wygląda później, na przykład w tej chwili, kiedy już minęło ładnych parę dni od nawałnic, które spustoszyły sporą część Polski? Strażacy cały czas jeszcze pracują na miejscu, czy już ustąpili miejsca jakimś innym służbom czy może po prostu mieszkańcom?

Panie redaktorze, może ja tylko przypomnę – od 10 sierpnia do minionego piątku w sumie wyjeżdżaliśmy prawie 27 tysięcy razy, to jest 108 tysięcy strażaków, 27 tysięcy pojazdów naszych. Nie, nie odpoczywamy. My zakończyliśmy działania, bezpośrednio działania ratownicze w ubiegłym tygodniu w czwartek, natomiast dalej pomagamy i dalej prowadzimy różne inne działania, między innymi nadal pomagamy w udrażnianiu dróg. Drogi są udrożnione, natomiast jeszcze często na poboczach zalegają jakieś drewna, drzewa, które trzeba usunąć, pomóc innym służbom, żeby zostały tam usunięte. W tej chwili w najbliższym czasie rozpoczyna się nowy rok szkolny, te autobusy szkolne, szczególnie w małych miejscowościach, różnymi mniejszymi również drogami jeżdżą i również pomagamy i na  tych drogach. Również poszkodowani, przypomnę, że ponad 5000 budynków zostało uszkodzonych, w tym 3,5 tysiąca budynków mieszkalnych, w województwie kujawsko–pomorskim 3000 budynków zostało uszkodzonych. I one zostały zabezpieczone przez nas różnego rodzaju plandekami, podporami. No niestety, te budynki pracują, czasami się przechylają, czasami większy wiatr powoduje, że musimy ponownie pomóc tymi plandekami. Tak że również tego typu prace wykonujemy. W województwie pomorskim również na różnych ciekach wodnych pomagamy w ich udrażnianiu. Tam wiele drzew wpadło do środka do tych rzek, powodując ich spiętrzenie, a...

No, zagrożenie powodziowe, krótko mówiąc.

Zagrożenie powodziowe.

Panie komendancie, i przedstawiciele Straży Pożarnej jak wyliczają skrupulatnie te liczby wyjazdów, interwencji, zauważają, że coraz więcej w ostatnich latach jest interwencji wywołanych zjawiskami pogodowymi, huraganami, tornadami, burzami i tak dalej, i tak dalej. Meteorolodzy mówią: lepiej już było. Rzeczywiście musimy się przygotować na to, że takich zjawisk będzie coraz więcej. No to pytanie najprostsze: czy po prostu Straż Pożarna ma w tej chwili odpowiednio wiele stosownego do tego sprzętu, czy też jest tak, że trzeba jakieś pilne dozbrojenie przeprowadzić, bo może ta skala już zaczyna na przykład przerastać możliwości naszych służb?

W tej chwili sprzęt, którym dysponujemy, jest wystarczający. Tylko chciałbym zauważyć, że ten sprzęt również się starzeje, również się zużywa i dlatego potrzebujemy nowy. I tak 1 stycznia 2017 roku weszła w życie ustawa modernizacyjna, która daje miliard 723 miliony złotych dla Państwowej Straży Pożarnej i Ochotniczej Straży Pożarnej, w dużej mierze na sprzęt te środki finansowe są przeznaczone. Oprócz tego udało nam się uzyskać dwa projekty unijne Państwowej Straży Pożarnej – jeden na działania związane z kolejami, ratownictwo kolejowe, to jest 200 milionów złotych, oraz długotrwałe akcje ratowniczo–gaśnicze, 143 miliony. To są na 3 lata te projekty. No i teraz mam nadzieję, że za kilka dni podpiszemy trzeci również unijny projekt na 200 milionów złotych dotyczący ratownictwa drogowego. Z tych środków w dużej mierze, w większości będziemy kupować sprzęt do szkolenia, ale przede wszystkim sprzęt ratowniczy.

To á propos tego ratownictwa drogowego, nie wiem, czy części tych pieniędzy nie przydałoby się, no, pewnie z dotacji unijnych to może nie, ale wydać na kampanię, która będzie uświadamiała polskim kierowcom, jak ważne jest odpowiednie zachowanie się na drodze wtedy, kiedy Straż Pożarna czy karetki pogotowia jadą na miejsce, bo to, co dzieje się na polskich drogach, kiedy pojawia się pojazd uprzywilejowany, to jest czasami horror.

Zgadzam się całkowicie, panie redaktorze. Ja również czasami jadę na sygnałach do zdarzenia i rzeczywiście nasi kierowcy zachowują się różnie. Nie wszyscy, ale nie zauważają tych sygnałów, nie zjeżdżają na bok. Nam się spieszy do akcji, my jedziemy ratować życie, zdrowie czy mienie. Może nawet tego kogoś, kto nam nie ustąpił miejsca.

Mówił pan o pieniądzach na Państwową Straż Pożarną i na Ochotniczą Straż Pożarną. Niektóre media relacjonując to, co działo się podczas usuwania skutków ostatnich nawałnic w Polsce, mówiły czy cytowały wypowiedzi dość krytyczne wobec Państwowej Straży Pożarnej ze strony ochotniczych straży, które skarżyły się na kłopot we współdziałaniu. Jak te relacje się układają między tymi dwoma rodzajami straży?

Przyznam, że jestem bardzo zdziwiony takimi komentarzami. Nasze relacje są bardzo dobre, jednostek Ochotniczych Straży Pożarnych jest blisko 16 300, w tym włączonych do krajowego systemu ratowniczo–gaśniczego 4317, jak dobrze pamiętam. Te jednostki są dysponowane w krajowym systemie przez nas, współpracujemy razem. Qszyscy ochotnicy szkoleni są przez Państwową Straż Pożarną, przez komendy powiatowe i jednostki ratowniczo–gaśnicze Państwowej Straży Pożarnej. Relacje zawsze były dobre i zawsze się znajdzie ktoś niezadowolony z jakiegoś powodu, natomiast nie zauważyłem problemów. I powiem, tak, że tak, jest ewenementem na skalę światową taki system ochrony przeciwpożarowej, jaki jest u nas. Jest to krajowy system ratowniczo–gaśniczy, w skład którego wchodzi tak olbrzymi ilość druhów Ochotniczych Straży Pożarnych, jest ich kilkaset, według Zarządu Głównego nawet około 700 tysięcy.

Ale mieliśmy też w tym roku spór, który tak naprawdę jeszcze się nie zakończył, o to, kto komu powinien podlegać, i między innymi szeroko komentowano takie plany, żeby kontrolę nad Ochotniczymi Strażami Pożarnymi bezpośrednio sprawowali wojewódzcy komendanci Straży Pożarnej. Co pan sądzi o tym pomyśle?

Nie, nie planujemy takich ruchów, natomiast jeżeli jednostka Ochotniczej Straży Pożarnej wchodzi do krajowego systemu ratowniczo–gaśniczego, ma swój obszar operacyjny działania i tam jest dysponowana, ta jednostka nie może, sama chciała wejść, ta jednostka nie może sobie sama dobrowolnie wyjechać do innego powiatu, do innego województwa bez uzyskania zgody. Dlaczego? Bo opuszcza ten rejon chroniony. Ale takich sytuacji u nas nie ma.

Też pojawiały się (mówię o akcji ratowniczej po nawałnicach sierpniowych) sporo krytycznych uwag z różnych stron na temat tego... czy właściwie pytań może bardziej o to, czy służby reagowały odpowiednio szybko, były pytania na przykład o to, czy wojewoda pomorski odpowiednio szybko wezwał na pomoc wojsko. Minister Błaszczak, który był w naszym studio, opowiadał o tej akcji, podkreślał, że strażacy byli na miejscu od samego początku. Ile czasu upłynęło mniej więcej od zgłoszenia, że jest sytuacja krytyczna po tych nawałnicach, do chwili, kiedy tam w tych najbardziej dotkniętych powiatach pojawiła się straż pożarna?

My wyjeżdżaliśmy błyskawicznie. Ja dam tylko jeden przykład tego nieszczęsnego, nieszczęśliwego obozu harcerskiego. Komenda Powiatowa w Chojnicach dostał informację na ten temat o godzinie 23.43, rozmowa trwała 2 minuty do 23.45, ponieważ trzeba było ustalić dokładnie miejsce, bo podano nam niewłaściwe miejsce, do 23.45. Pierwsza jednostka wyjechała 23.48.

I na miejscu była po...

No właśnie, i tu był problem, bo było około 17 kilometrów, przejechali jakieś... brakują 4 kilometry, droga była zawalona drzewami, trzeba było wysiąść, trzeba było ciąć te drzewa, żeby dojechać. Nieczęsto zdarza się, że strażacy jadą... idą do zdarzenia pieszo. Została wysłana jedna grupa trzech strażaków i jeden policjant i jeden ze strażaków musiał się wycofać, dostał tam kontuzji, ale poszli pieszo ze sprzętem, z torbą ratownictwa medycznego. Natomiast poszła również druga grupa 10–osobowa pod kierownictwem komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej, w niej było również dwóch policjantów i jeden leśnik, który ich prowadził. Mieli ze sobą 3 piły do cięcia drewna, na plecach mieli torby, dzięki którym mogli udzielać pomocy medycznej. Doszli do jeziora, obóz był po drugiej stronie. Myśmy byli wprowadzeni w błąd, mieliśmy złą informację i ta pierwsza grupa dotarła do jakiegoś pola namiotowego, gdzie pożyczono łódkę i przepłynięto. Proszę wziąć pod uwagę, że to było w nocy, tam przejście stu metrów to było 15–20 minut zajmowało. Więc oni szli łąkami. Druga grupa doszła do jeziora, znaleźli jakąś łódkę bez wioseł, zmieściło się tylko sześciu strażaków, wycięli sobie przy pomocy tych pił z pomostu, z jakiejś ławki wiosła, jakiś znak drogowy leśny znaleźli i tym wiosłowali. Przepłynęli na drugą stronę. Cztery osoby, które zostały, również sobie tam znaleźli jakąś łódkę, obchodząc jezioro i również przepłynęli. To nie są częste zjawiska. To, że trwało to kilka godzin, tak jak mówię, przejście stu metrów było wielkim problemem. Natomiast w ciągu dwóch godzin wszystkie 150 osób zostało ewakuowanych do miejscowości Lotyń, gdzie było już zbudowane miasteczko namiotowe medyczne, wszystkie osoby zostały tam ulokowane.

Słyszą państwo, ile treści dramatycznych wydarzeń może się dziać za takim neutralnym słowem interwencja, które podajemy nieraz w swoich relacjach, że Państwowa Straż Pożarna wyruszyła interweniować. Mówił pan o zgłoszeniu, reakcji na zgłoszenia, to na koniec pytanie o to, jak pan ocenia funkcjonowanie tego telefonu alarmowego 112, bo pojawiają się kłopoty, takie oczywiście jak blokowanie na przykład czy używanie sposób lekkomyślny, delikatnie mówiąc, takiego numeru. Ale była głośna w ostatnich tygodniach sprawa turysty, który chyba właściwie z niewyjaśnionych do dzisiaj przyczyn dodzwonił się do niewłaściwego miejsca i po prostu zanim ustalono, skąd on dzwoni, po prostu było za późno i ten turysta zmarł. Coś trzeba naprawić w funkcjonowaniu numeru 112?

Trudno mi jest ustosunkować się do tej informacji. Centra powiadamia ratunkowego podlegają pod wojewodów i przyznam, że w każdej chwili, kiedy pan redaktor, każdy z obywateli na terenie naszego kraju dzwoni pod numer 112, od razu ten telefon jest lokalizowany, jeżeli jest to na przykład telefon komórkowy. Jeżeli to centrum powiadamia ratunkowego jest zablokowane, to znaczy dużym nawałem informacji, no to wtedy jest przekierowane do innego województwa. Możliwe, że doszło do takiego zdarzenia, ale na pewno nie częste.

Mówił generał brygadier Leszek Suski, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej i gość Sygnałów Dnia w radiowej Jedynce. Dziękuję, panie komendancie.

Dziękuję bardzo.

JM